Trzeci szlem Igi, który narodził się w bólach

Tenis
Trzeci szlem Igi, który narodził się w bólach
fot. PAP
Iga Świątek

To nie był przyjemny spacerek, jak w Paryżu, gdy Iga brawurowo wygrywała French Open. To były momentami męczarnie, jak z Niemką Niemeier, ale to cecha wielkich sportowców, że potrafią wygrać nawet, gdy nie są w optymalnej formie. US Open i trzeci Wielki Szlem dla Igi Świątek - historia pisze się na naszych oczach i być może skończy się na dwucyfrowej liczbie tytułów, bo ta dziewczyna ma zaledwie 21 lat.

Wyobraźnię Polaków rozbudza kwota, którą Iga zarobiła w Nowym Jorku - 2,6 mln dolarów, czyli około 12 mln zł. Tyle w dwa tygodnie nie zarabia nawet Robert Lewandowski. Mamy teraz dwójkę sportowców najwyższej światowej klasy.

 

ZOBACZ TAKŻE: US Open: Zarobki polskich tenisistów w turnieju

 

To była Wielka Sobota polskiego sportu - Iga Świątek triumfowała w US Open, reprezentacja siatkarzy pokonała Brazylię i awansowała do finału mistrzostw świata, Bartosz Zmarzlik wygrał żużlowe Grand Prix Danii, a Robert Lewandowski strzelił kolejnego gola dla Barcelony. Dawno nie mieliśmy tak udanego dnia sportowców w biało-czerwonych barwach.

 

Duet marzeń: Świątek - Lewandowski

 

Historia przez duże H pisze się na naszych oczach. Doczekaliśmy się dwojga wybitnych sportowców światowej sławy w dyscyplinach, które są mega popularne niemal w każdym miejscu na Ziemi. Nigdy chyba w historii polskiego sportu nie było sytuacji, abyśmy mieli dwoje sportowców jednocześnie, tak mocno rozpoznawalnych i cenionych na całym świecie.

 

Bo jednak sukcesy Adama Małysza były w dyscyplinie sportu, która jest popularna w zaledwie kilkunastu krajach. Anita Włodarczyk to gwiazda lekkiej atletyki, ale jednak rzut młotem, to nie bieg na 100 metrów, czy skok wzwyż. Robert Kubica błysnął w popularnej na świecie Formule 1, ale tylko na krótko. Miał swoje 5 minut w boksie w wadze ciężkiej Andrzej Gołota, ale jednak przegrywał decydujące walki o mistrzostwo świata z Lennoxem Lewisem, czy Mike'em Tysonem, także te kultowe z Riddickiem Bowe.

 

Zbigniew Boniek w swoim szczytowym okresie nie miał wśród polskich sportowców nikogo do pary na równie wielkim poziomie. Był okres, że Kazimierz Deyna i Irena Szewińska bardzo dużo znaczyli w popularnych dyscyplinach sportu, ale jednak nie mieli aż takiej pozycji i statusu takich gwiazd, teraz w zasadzie celebrytów, jak Lewandowski i Świątek.

 

Mozartem dopiero się staje

 

Gdy rozmawiałem przed US Open z Wojciechem Fibakiem, powiedział, że został do pobicia już tylko jeden jego rekord. Nikt w erze open w tenisie do tego tygodnia nie doszedł wyżej w US Open niż Fibak, który był ćwierćfinalistą w 1980 roku. Pan Wojtek życzył Idze Świątek i Hubertowi Hurkaczowi, by go w tym roku zdetronizowali. Hurkaczowi się nie udało, ale dziewczyna z Raszyna zrobiła to w Nowym Jorku z przytupem, od razu wygrywając turniej. W finale US Open grała też Jadwiga Jędrzejowska, ale to było jednak w zupełnie innej erze tenisa, gdy nie był on tak profesjonalny i popularny, gdy nie stały jeszcze za nim tak ogromne pieniądze.

 

Wojciech Fibak powiedział też kiedyś, że Iga Świątek jest Mozartem tenisa. Momentami rzeczywiście jest, ale zdarza jej się jeszcze momentami fałszować. Prawdziwym wirtuozem dopiero będzie. Ona ciągle jeszcze dojrzewa, rozwija się, stabilizuje dopiero formę i psychikę.

 

Imponujący rok 2022 w Wielkim Szlemie

 

Ten wielkoszlemowy tytuł w US Open ma specjalne znaczenie. Teraz to już nie jest tylko mączka, bo Iga wcześniej dwa razy wygrała na swoich ulubionych kortach Rolanda Garrosa, ale pokazała, że wszędzie może być najlepsza. To jest Wielki Szlem zdobyty na twardych kortach, który winduje ją o szczebelek wyżej na drabinie historii kobiecego tenisa.

 

Bilans tegorocznych występów Igi w turniejach Wielkiego Szlema jest imponujący: dwie wygrane - w Paryżu i w Nowym Jorku, półfinał w Australian Open i tylko żal tego Wimbledonu, ale z czasem Iga da radę i na trawie, gdy nabierze doświadczenia i ogrania na tej nawierzchni. Raczej nie dołączy do grona tenisistów, którzy w Londynie sobie nie radzili i hołdowali powiedzeniu Manolo Santany i innych Hiszpanów, że trawa to jest... dobra tylko dla krów.

 

Męczarnie z happy endem

 

US Open 2022 to nie był spacerek dla Igi Świątek. Ten sukces rodził się w bólach. Były wręcz męczarnie, jak w meczu czwartej rundy z Niemką Jule Niemeier. Polka przegrała pierwszego seta 2:6, grała słabo i w drugim też było w wielu fragmentach pod górkę. Wróciła naprawdę z dalekiej podróży, była w pewnym momencie w odczepionym wagonie tego tenisowego Orient Expressu.

 

W Nowym Jorku było zupełnie inaczej niż na kortach Rolanda Garrosa, gdzie Igra grała na swojej ulubionej nawierzchni i gdy była w życiowej formie. Wtedy Iga szusowała jak z Kasprowego Wierchu. Na twardych kortach US Open, gdy ta forma była gorsza niż w maju i czerwcu, zdarzało się, że to były takie podbiegi na nartostradzie do Kuźnic na źle czasami posmarowanych deskach. Najważniejsze, że skończyło się happy endem i w najbliższych latach otwierają się przed Igą najlepsze i najpiękniejsze alpejskie trasy, pozostając przy terminologii narciarskiej.

 

ZOBACZ TAKŻE: US Open: Tomasz Wiktorowski: Iga udowodniła, że jest wojowniczką

 

W kilku meczach w US Open to nie była ta Iga z wiosny, z serii 37 zwycięstw z rzędu, ale czasami Iga z tych czterech poprzednich turniejów, gdy odpadała dosyć wcześnie z niżej notowanymi rywalkami. Ale po tym poznaje się wielkich tenisistów, czy ogólnie sportowców, że dają radę, nawet jak trochę nie idzie, gdy nie są w optymalnej formie. I Świątek dokonała tego w Nowym Jorku.

 

W finałach Iga jest jak Real Madryt

 

Najlepiej w całym turnieju zagrała w finale z Jabeur w pierwszym secie. Znowu była jak natchniona, trafiała bomby z forhendu pod samą linię, widać było luz i entuzjazm w jej grze, nawet serwis nieźle funkcjonował. Tak było jeszcze w pierwszych trzech gemach drugiego seta, a później nagle znów się coś zacięło. Demony na chwilę powróciły, Iga znów była spięta, zestresowana, usztywniona, wiele razy nie trafiała. Ten drugi set to był już taki trochę przepchnięty, w decydujących momentach Tunezyjka też trochę pomogła.

 

Iga Świątek w finałach wielkich turniejów jest jednak jak Real Madryt w Lidze Mistrzów, prawie nie przegrywa. Bilans Polki w finałach turniejów WTA wynosi 10:1, dla porównania Jabeur 3:7.

 

Wojciech Fibak pytany o to, dlaczego Iga po 37 zwycięstwach przegrała aż w czterech turniejach z rzędu, analizował, że rywalki znalazły sposób na Polkę. Zaczęły przeciwko niej grać agresywnie, ofensywnie, odpowiadać mocnym returnem na jej słabszy serwis. Twierdził jednak, że Iga i trener Tomasz Wiktorowski coś wykoncypują i znajdą na to sposób. Wygląda na to, że wykoncypowali na wielkoszlemowym poziomie.

 

Forhend jak wyjście z progu u skoczków

 

Podczas US Open Iga trochę poprawiła serwis, ale to nie jest szczyt marzeń. Generalnie jest to ciągle element dość słaby u Polki, do poprawienia. Aż strach się bać, co będzie z rywalkami, jak Iga ten serwis wyraźnie poprawi. To będą chyba pojedynki Dawida z Goliatem.

 

Zaskakujące było w Nowym Jorku to, że szwankował często forhend, dotychczas najsilniejsza broń Igi. Dopiero w finale w pierwszym secie i do połowy drugiego znów leciały pociski z forhendu pod wszystkie linie i większość tych ataków Iga trafiała.

 

Z forhendem Igi jest trochę jak z odbiciem z progu u skoczków. Jak czują to odbicie, nie spóźniają go, to jest automat i super skoki Kamila Stocha, czy Dawida Kubackiego. Jak tracą czucie progu i spóźniają odbicie, to tygodniami są problemy. Podobnie jest z Igą, gdy czuje piłeczkę, gdy ma czucie rakiety, pewność siebie i ten forhend idzie jak po sznurku, to jest nie do zatrzymania.

 

Usztywnia się w stykowych momentach

 

Iga jest chyba jedynym sportowcem z topu na świecie, który ma na każdym meczu psychologa w swoim boksie, a paradoksalnie nie widzę drugiego sportowca na tak wysokim poziomie, w jakiejkolwiek dyscyplinie, w której jest numerem 1, czy topowym graczem, by aż tak bardzo spalał się nerwowo w trudnych momentach, by się aż tak usztywniał w stykowych sytuacjach. Iga - gdy nie jest w optymalnej formie - nie jest w tych trudniejszych momentach sobą i traci większość swoich atutów i wartości.

 

Podobnie było od połowy drugiego seta finału z Jabeur, także w tie-breaku, ale na szczęście w decydujących jego momentach Tunezyjka zepsuła dwie ostatnie piłki w łatwych sytuacjach i mocno pomogła Polce. Ale trzeba też przyznać, że Iga to poniekąd wymusiła, bo wcześniej mocno zmęczyła rywalkę i fizycznie i psychicznie.

 

240 lat pracy nauczyciela i dwa tygodnie Igi

 

Za triumf w US Open Polka zarobiła aż 2,6 mln dolarów, czyli około 12 milionów złotych - to najwyższa premia w jej karierze. W Nowym Jorku w dwa tygodnie zarobiła więcej niż Robert Lewandowski zarabia przez miesiąc, ale oczywiście nie w każdym miesiącu gra się i wygrywa Wielkie Szlemy.

 

Dla przeciętnych Polaków są to szokujące sumy, które pobudzają wyobraźnię. Tak jak w piłkarskich szkółkach od dziesięciu lat mamy boom na młodych piłkarzy, którzy chcą pójść w ślady "Lewego", tak pewnie przez najbliższe lata zobaczymy na kortach wysyp następców Igi Świątek i Huberta Hurkacza.

 

ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek: Czułam ulgę, że nie musimy grać trzeciego seta

 

Natomiast dla zobrazowania jakie to są kwoty, to możemy zauważyć, że w Polsce nauczyciel czy pielęgniarka, by zarobić tyle, ile Iga Świątek w dwa tygodnie w US Open, muszą pracować po około 240 lat. To oczywiście uproszczenie i lekka prowokacja, bo Świątek, aby dojść do tego poziomu, musiała dać radę tysiącom godzin harówki na treningach, na które stać niewiele osób. O talencie nie wspominając.

 

Świątek w tym roku zarobiła już ponad 9 milionów dolarów, a w całej karierze ponad 14 mln dol. Do tego dochodzą jeszcze bardzo duże wpływy z kontraktów reklamowych. Niewątpliwie Iga na te pieniądze zasłużyła i zapracowała, więc nie ma co być o nie zazdrosnym. Taki jest świat zawodowego sportu i show biznesu. Do kwot Agnieszki Radwańskiej Idze jeszcze trochę brakuje, bo krakowianka zarobiła na kortach prawie 30 milionów dolarów, ale nie można mieć wątpliwości, że jeśli Świątek ominą kontuzje, to na pewno i ten bank rozbije.

 

Radwańska miała trudniejsze rywalki

Sportowo Iga już przebiła Radwańską. Agnieszka w Wielkim Szlemie grała tylko jeden finał, przegrany w Wimbledonie z Sereną Williams. Iga już teraz ma trzy tytuły wielkoszlemowe na koncie, a w zasadzie cała kariera jeszcze przed nią. Trzeba jednak podkreślić, że na pewno Radwańska trafiła na złoty okres kobiecego tenisa, trudniejsze rywalki. W obecnych czasach, o ile dałaby radę fizycznie, pod względem siły uderzeń, mogłaby też zdobyć kilka tytułów wielkoszlemowych. Za największy sukces Radwańskiej uchodzi wygranie turnieju mistrzyń i to jest jeszcze zadanie na ten sezon dla Igi.

 

Burzę wzbudziły ostatnio słowa Marii Szarapowej, która zaapelowała do Sereny Williams, by nie kończyła jeszcze kariery, bo ciągle jest lepsza od tych młodych tenisistek. Była to raczej kurtuazja, bo Serena nie jest w stanie grać tak dobrze jak dawniej, ale na pewno nie ma teraz tenisistek na takim poziomie jak do niedawna siostry Williams, Szarapowa, czy wcześniej Martina Navratilova (wręczała Polce puchar za triumf w US Open), Chris Evert, Steffi Graf, Monica Seles, Justin Henin, czy Martina Hingis.

 

Świątek wkrótce przeskoczy Szarapową

 

Taką zawodniczką może stać się wkrótce Iga Świątek. Gdy jest w formie, już teraz gra na poziomie tych wybitnych tenisistek. Trzeba jednak trzeźwo ocenić sytuację, że po wycofaniu Ashleigh Barty, nie ma teraz w WTA Tour żadnej klasowej tenisistki poza Świątek. Jest kilka niezłych zawodniczek, ale grają one w kratkę i dzieli je przepaść od wymienionych powyżej ikon tenisa. Momentami, patrząc na poziom ćwierćfinałów czy półfinałów Wielkiego Szlema, można mieć wrażenie, że się trafiło na mecze challengera dla początkujących tenisistek.

 

To nie umniejsza jednak sukcesów Igi, która wkrótce może zostawić taką Szarapową daleko w tyle. Rosjanka po całej karierze ma na koncie pięć tytułów w Wielkim Szlemie. Iga już teraz ma trzy. Jeśli Świątek nie dopadną kontuzje, to stawiam, że w samym tylko French Open może wygrać więcej niż pięć razy. Serena w wieku Igi też miała na koncie trzy tytuły wielkoszlemowe. Skończyła na 23 tytułach. Chyba nawet Idze będzie ciężko to powtórzyć, ale dwucyfrówka wydaje się być realna...

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie