Michał Białoński: Wszystkie bolączki Wisły Kraków

Piłka nożna
Michał Białoński: Wszystkie bolączki Wisły Kraków
fot. PAP
Drużyna Jerzego Brzęczka - jak na razie - zawodzi w Fortuna 1 Lidze.

W Fortuna 1. Lidze za nami już 11 kolejek, a więc niemal jedna trzecia sezonu zasadniczego, po którym nastąpią baraże. Można zatem podsumować krótko dotychczasowe dokonania największej marki zaplecza Ekstraklasy. Wisła Kraków ma dwa oblicza. Frekwencją na stadionie społeczność wiślacka bije wszystkich w polskiej piłce, w piątek na jej mecz przyszło ponad 21 tys. ludzi. Gorzej, że sportowo zespół coraz bardziej nie domaga, właśnie wypadł poza barażową szóstkę – pisze Michał Białoński.

Remis i trzy porażki z rzędu – tak fatalną serię w całej stawce Fortuna 1. Ligi mają tylko dwa zespoły. Zamykająca tabelę Sandecja, która ma znikome wsparcie trybun, gdyż z racji budowy swego stadionu wszystkie mecze gra na wyjeździe, i właśnie Wisła Kraków.


Co się zacięło w machinie Jerzego Brzęczka, która jeszcze niedawno była liderem tabeli i wydawało się, że powrót do Ekstraklasy będzie formalnością? Sam trener i władze klubu często podnoszą argumenty o pladze kontuzji, skromnych warunkach finansowych, a także o ogrywaniu młodzieży nie tyleż z wyboru, co z konieczności.


Z tym pierwszym trudno się nie zgodzić, ale tylko teoretycznie. Wiadomo przecież, że gdyby zdolni do gry byli Joseph Colley, Michael Pereira, Alan Uryga, Jakub Błaszczykowski i Zdenek Ondraszek, to trener Brzęczek miałby zupełnie inną paletę możliwości. W kilku meczach z powodu urazu brakowało też Vullneta Bashy. Dlaczego tylko teoretycznie te kontuzje są okolicznością łagodzącą? Nie trzeba było być prorokiem, by przypuszczać, że znajdującym się w później jesieni swej kariery Pereirze, Bashy, Kubie, czy Ondraszkowi może zabraknąć zdrowia. Dlatego opieranie na nich siły rażenia było nieroztropne.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fortuna 1 Liga: Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało z ŁKS-em Łódź


Argument o skromnym budżecie bronił się jeszcze w Ekstraklasie, zwłaszcza wobec konieczności spłacania długów po poprzednikach. Natomiast w 1. Lidze teza o braku pieniędzy na piłkarzy rozlatuje się na drobne kawałki. Po pierwsze, krakowianie mają jeden z najwyższych budżetów w stawce. Po drugie, traf sprawił, że ostatnio nie poradzili sobie ze Stalą Rzeszów i Ruchem Chorzów. Obie ekipy jeszcze pięć miesięcy temu grały w 2. Lidze. Pod względem wydatków na piłkarzy i pensji dla nich mogą tylko pomarzyć o stawkach, jakie oferują w Krakowie. A jednak potrafili zbudować konkurencyjne zespoły. Zwłaszcza Ruch, który lideruje.


O ile Wisła uparła się penetrować rynki zagraniczne, w składzie na hit z Ruchem miała sześciu „stranierich”, o tyle „Niebiescy” zarówno na boisku, jak i na ławce mieli samych Polaków. Świetnie przygotowanych fizycznie i mentalnie, walecznych. Podczas gdy Wisła ruszała do Chorwacji po defensywnego pomocnika Ivana Jelicia-Baletę, Ruch znalazł Jakuba Piątka za miedzą, w GKS-ie Tychy. Jelić-Balta jest specjalistą nie tylko w wygrywaniu pojedynków powietrznych, ale też w łapaniu łatwych żółtych kartek, ma już ich pięć. Ledwie wszedł z ławki w meczu z Ruchem, jak zobaczył tę piątą.


Łukasza Monetę „Niebiescy” wypatrzyli w Stomilu Olsztyn, a Mikołaja Kwietniewskiego – w Skrze Częstochowa. Trener Ruchu Jarosław Skrobacz nie boi się zatem podać rękę piłkarzowi z trzeciego poziomu rozgrywkowego i wkomponować do składu. Wisła w tym samym czasie szuka kwadratowych jaj i co pół roku dokonuje rewolucji kadrowej. W ten sposób nigdy się nic nie zbuduje!


Wracając do Jelicia-Balty, można odnieść wrażenie, iż krakowianie w ogóle nie uczą się na własnych błędach. Ledwie pozbyli się Enisa Fazlagicia, na którego wydali pół miliona euro, a także wyposażyli go w wysoki kontrakt, a już wpakowali się w piłkarza, który dostarcza więcej kłopotów niż korzyści. Sędziowie bardzo szybko go rozszyfrowali, że lubi grać faul. Dlatego już w tunelu przestrzegają Chorwata, by uważał, bo kartki pójdą w ruch. Tak ustawiony Jelić-Balta na murawie jest wiatrem podszyty.


Trener Brzęczek i jego podopieczni muszą popracować jeszcze nad sferą mentalną. Zbyt łatwo oddają kontrolę nad meczem. Scenariusz czterech porażek i remisu z Ruchem był identyczny: za każdym razem obejmowali prowadzenie, a później rywal łatwo dochodził do głosu. Umówmy się, że remis z chorzowianami jest szczęśliwy bardziej dla Wisły, zwłaszcza w kontekście zmarnowanego rzutu karnego przez Łukasza Janoszkę.


Oby się finalnie nie okazało, że porażki z Puszczą Niepołomice przy Reymonta i wyjazdowa ze Stalą, spowodują pęknięcie w zespole, po jakim on się nie pozbiera na dobre. Rok temu takim niekorzystnym przełomem dla innej kadrowo Wisły, prowadzonej przez Adriana Gulę, były dwie sromotne klęski po 0-5 – wrześniowa z Lechem i październikowa ze Śląskiem Wrocław.


Latem Wisła rewolucyjnie przebudowała kadrę, nie tylko dlatego, by dopasować ją do budżetu na 1. Ligę, ale też, by wymazać gen porażki. Jesienne mecze pokażą, na ile się udało.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie