Michał Białoński: Radosław Sobolewski obudził lwie serca Wisły Kraków

Piłka nożna
Michał Białoński: Radosław Sobolewski obudził lwie serca Wisły Kraków
fot. Cyfrasport
Białoński: Sobolewski obudził lwie serca Wisły Kraków

Już od dawien dawna żadna drużyna zawodowej ligi w Polsce, grając w osłabieniu, nie strzeliła rywalowi trzech goli. Odmienionej przez Radosława Sobolewskiego Wiśle to się udało i choć kibice mieli nadzieje na pierwsze ligowe zwycięstwo od sierpnia, ekipa „Sobola” pokazała, że warto przychodzić na jej mecze, warto oglądać ją w telewizji – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

W tabeli sytuacja Wisły daleka jest od wesołej. Spadkowicz z Ekstraklasy jest drugi, ale w drugiej połowie tabeli, jest 11. W dwóch ostatnich meczach z ŁKS-em i Podbeskidziem zwycięstwa uciekły w ostatnich minutach. Wbrew temu nie ma żadnego dramatu: strata do barażowej szóstki to wciąż tylko dwa punkty.

 

Zobacz także: Zmieniają trenerów jak rękawiczki. Płacą za to wynikami

 

Dysponując tym samym składem co Jerzy Brzęczek, Sobolewski sprawił jedno: jego drużyna nie „pęka” pod byle powodem. A wręcz przeciwnie: tarapaty jeszcze bardziej ją mobilizują. Przecież po I połowie starcia z „Góralami” wiślacy byli cieniem, zasłużenie przegrywali 0-1, na dodatek grali bez wyrzuconego za brutalny faul Borisa Moltenisa. Trudno było dostrzec światło w tunelu. Nie dostrzegał go nawet komentujący ten mecz w Polsacie Sport News red. Marcin Feddek, który Fortuna 1. Ligę zna na wylot. – Podejrzewam, że Podbeskidzie przyspieszy i będzie po sprawie – przewidywał, bo naprawdę trudno było o inny scenariusz.

 

Sobolewski i jego ludzie na czele z Bogdanem Zającem, mieli jednak inną wizję tego meczu. Odmienili zespół, jakby wlali weń eliksir Panoramiksa. Niespodziewanie to Wisła zaczęła dyktować warunki, grać z pasją, walczyć i strzelać gola za golem. Motorem napędowym większości jej akcji był Dor Hugi, którego brakowało w I połowie i m.in. dlatego Podbeskidzie rządziło w drugiej linii, w sporej mierze dzięki inteligencji Goku, dynamice Jeppe Simonsena.

 

W wypadku Hugiego Wisła strzelała sobie w stopę, odsuwając go od składu na początku sezonu. Próbowała go w ten sposób „zachęcić” do rozwiązania dość wysokiego, jak na warunki Fortuna 1. Ligi, kontraktu. Izraelczyk nie zamierzał się nigdzie ruszać i miał rację. Teraz pokazuje, że jest jednym z liderów zespołu. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji, to podobna sytuacja do tej Frenkiego de Jonga w Barcelonie, którego klub chciał odprawić latem, a teraz Holender okazuje się być niezwykle przydatnym.

 

Trener Sobolewski nie kryje, że liczy na wzmocnienia w zimowym oknie transferowym. Ostatnimi meczami pokazał, że równie ważne, o ile nie ważniejsze jest obudzenie potencjału drzemiącego w zespole, poprawienie waleczności, cech wolicjonalnych, wiary w siebie i pewności siebie. Do tego dochodzi gra kombinacyjna w ofensywie, co zaskakuje rywali.

 

Kto ma budzić te lwie serca u piłkarzy, jak nie „Sobol” zawsze, za którym tęsknił nawet Leo Beenhakker, gdy 20 listopada 2007 r. Radosław postanowił zakończyć karierę reprezentacyjną, a był jednym z najbardziej walecznych piłkarzy w ekipie, która wywalczyła historyczny awans na mistrzostwa Europy.

 

Wisła Sobolewskiego popełnia błędy w obronie, rywale z mocną, zgraną ofensywą jak ŁKS, Podbeskidzie, czy liderująca na zapleczu Ekstraklasy Puszcza (w Pucharze Polski) niemiłosiernie je wykorzystują. Ale też „Biała Gwiazda” nie poddaje się nawet wtedy, gdy straci gola grając w 11 na dziewięciu, a jej najlepszy napastnik – Angel Rodado – zmarnuje rzut karny. Ona pędzi na pełną parę do przodu i to daje jej efekty. Chociażby pod postacią nowych bohaterów. W pucharowej konfrontacji z Puszczą został nim Kamil Broda, a w ligowej z Podbeskidziem – Dor Hugi.

 

Dzięki pasji, zaangażowaniu ta drużyna zaczyna przypominać Wisłę za najlepszego okresu Macieja Stolarczyka, gdy zdarzało się jej przegrywać, jak z Koroną Kielce, by ostatecznie wygrać 6-2.

 

Oczywiście, kibice chcą zwycięstw i mają do tego prawo. Muszą jednak pamiętać, że remisy z ekipami, które mają budżety, stadiony i aspiracje na miarę Ekstraklasy, do jakich należą ŁKS i Podbeskidzie, ujmy nie przynoszą, a te dwa zdobyte punkty z nimi, w ostatecznym rozrachunku, mogą się okazać zbawienne.

 

Na dodatek Sobolewski odzyskuje liderów po przejściach zdrowotnych: Michała Żyrę i Michaela Pereirę. To podniesie poziom zespołu nie tylko na skrzydłach. Pewne jest jedno: oglądając Wisłę „Sobola” nikt się nudzić nie będzie.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie