Marcin Kaczmarek: Nie potraktujemy Pucharu „niepoważnie”, bo mamy trudną sytuację w lidze

Piłka nożna
Marcin Kaczmarek: Nie potraktujemy Pucharu „niepoważnie”, bo mamy trudną sytuację w lidze
Fot. Cyfrasport
Marcin Kaczmarek

Nowy trener Lechii Gdańsk Marcin Kaczmarek nie „zardzewiał”, odpoczywając od pracy klubowego szkoleniowca po rozstaniu z Widzewem Łódź, z którym awansował na zaplecze Ekstraklasy. Człowiek, który ma na swoim koncie siedem promocji z różnymi klubami o klasę wyżej, przez kilkanaście miesięcy powodzeniem realizował się w roli komentatora/eksperta w Polsacie Sport. Przejmując Lechię Gdańsk już wydostał ją ze strefy spadkowej, a w piątek był blisko urwania punktów Legii przy Łazienkowskiej.

W końcówce jednak warszawianie zapewnili sobie wygrana 2:1. We wtorek te dwa zespoły znowu się spotkają, już w Gdańsku. Stawką będzie ćwierćfinał Fortuna Pucharu Polski. To po rywalizacji Pogoni z Rakowem druga najciekawsza para 1/8 finału.

 

Praca w roli komentatora była dla ciebie namiastką kontaktu z futbolem, więc dzięki temu aż tak bardzo nie czułeś głodu związanego z nieobecnością w swoim naturalnym środowisku czyli na stanowisku szkoleniowca?


Tak, z pewnością. To było dla mnie super doświadczenie, po roku „resetu” jaki mogłem sobie zafundować bo praktycznie ciągłej pracy w roli trenera, wróciłem bliżej piłki. Pozwoliło mi to inaczej spojrzeć na futbol, z innej pespektywy, bez presji związanej z wynikiem. Tu również trzeba było się do meczu przygotować, ale w zupełnie inny sposób. Dziś patrzę na pracę sprawozdawcy i eksperta z bagażem swoich spostrzeżeń w tym zakresie. Poznałem mnóstwo interesujących ludzi, każdy miał inny sposób prowadzenia transmisji, to było zetknięcie także z różnymi charakterami, także podczas spotkań i dyskusji z innymi ekspertami, z którymi często mijaliśmy się w okolicach „dziupli” komentatorskich. Wzbogaciło mnie to nie tylko jako trenera, ale i człowieka w ogóle.

 

Nie przeszło ci przez myśl, że tak jak kliku byłych piłkarzy i trenerów zagościć „za sitkiem” na dłużej? A może … na zawsze?

 

(Śmiech) Szczerze mówiąc na szczęście byłem w takiej sytuacji, że nie aż tak bardzo musiałem się spieszyć do powrotu do trenerki. Zasmakowałem tej innej roli i dobrze się w niej czułem. Ale o całkowitym przejściu na „drugą stronę” nie myślałem. Owszem, w tym czasie pojawiały się jakieś oferty, ale nie byłem przyparty do ściany i jedynie propozycja nie do odrzucenia mogłaby mnie skusić, a taka napłynęła właśnie z Lechii. Więc odpowiadając na pytanie: nie myślałem, żeby definitywnie zakończyć karierę trenerską (śmiech). Ale nie wykluczam takiej sytuacji, że kiedyś do mediów wrócę.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polski sędzia poprowadzi mecz o medal na mundialu? "Jest ulubieńcem" 

 

Komentowałeś mecze eliminacji do Mistrzostw Świata, Ligi Narodów, Ligę Mistrzów oraz krajowe Puchar Polski i Fortuna 1.Ligę, sporadycznie także spotkania Ajaksu Amsterdam w lidze holenderskiej. Przekrój rozgrywek, stylów, drużyn dość duży. Co urzekło cię najbardziej?


Liga Mistrzów. To zawsze wielkie wydarzenie, piłka na najwyższym poziomie pod każdym względem. Obcowanie z takim rodzajem jakości to przyjemność sama w sobie. Ale i spotkania reprezentacji Portugalii pozwoliły mi wyciągnąć kilka wniosków także dla siebie. Albo mecz o trzecie miejsce Ligi Narodów, Belgia– Włochy, niesamowity, o nieprawdopodobnej intensywności. Mógłbym wymieniać dalej... Ale i Fortuna 1 liga, produkt, który oddziałuje bardziej lokalnie, dawała mi dużo satysfakcji. Dostrzegam progres nie tylko w infrastrukturze czy organizacji spotkań, ale i rozwój w kontekście gry zespołów na zapleczu Ekstraklasy. Naprawdę nie ma się czego wstydzić.


Niektórzy twierdzą, że obecność w mediach pomaga szkoleniowcom będącym bez pracy. To prawda?


Nie wiem, być może. Na przestrzeni tych dwóch lat pojawiały się oferty, z niektórych ja nie skorzystałem, czasem klub postawił na inny wariant.


Legię Warszawa, z którą znów zagrasz we wtorek, miałeś okazję komentować za „sitkiem”?


Ostatnio nie. Kilka lat temu – jeśli pamiętasz – komentowaliśmy wspólnie ćwierćfinał Pucharu Polski z Bytovią, przy Łazienkowskiej. Ale to dość odległe dzieje, więc nie sądzę by notatki z tamtego meczu były mi teraz „pomocne” (śmiech).

 

To osobliwa choć – w sumie patrząc się na kalendarze nie tylko w Polsce - zdarzająca się jednak od czasu do czasu sytuacja – mecz z tym samym rywalem w ciągu kilku dni w lidze i pucharze – albo odwrotnie. Miałeś już do czynienia z taką okolicznością? Ona coś ułatwia czy jest utrudnieniem?


Nie przypominam sobie bym miał taki układ kiedykolwiek. Fakt, że graliśmy z Legią w piątek daje mi materiał do analizy. Co prawda krótkiej, bo gramy znowu już we wtorek. Ale swoje wnioski mam i chce to doświadczenie z Warszawy maksymalnie wykorzystać, mogliśmy z tego meczu zabrać punkt, a jednak wróciliśmy do Gdańska z niczym. Rywal był lepszy, ale i my swoje sytuacje mieliśmy. Podwyższenie wyniku przy naszym 1:0 i mogło być różnie.


Drużyny, które mają w lidze „inne cele” mówiąc oględnie traktują Puchar jak piąte koło o wozu. Wy też macie za chwile spotkania w lidze: z Piastem- który też walczyć będzie o utrzymanie, a potem zaległy mecz z Górnikiem. Każdy zrozumiałby, jeśli dla ciebie ważniejsze byłoby to, co niebawem wydarzy się w Ekstraklasie.


Nie zgodzę się. Dla Lechii Gdańsk Puchar Polski to rozgrywki ważne. Nikt nie zamierza ich lekceważyć ze względu na trudną sytuację w lidze. Klub zdobył niedawno po wielu latach to trofeum, rok później był w finale. Oczywiście, musimy patrzeć na cały ten tydzień szerzej, tak zarządzać kadrą aby wszystko pogodzić. Ale konfrontacja z Legią ma zawsze prestiżowe znaczenie. Postaramy się sprawić niespodziankę. Zmiany w składzie będą, ale mam pomysł na ten mecz. Traktujemy go jak najbardziej poważnie.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie