Skandal w meczu Pucharu Polski. Piłkarze zeszli z boiska w trakcie serii rzutów karnych

Piłka nożna
Skandal w meczu Pucharu Polski. Piłkarze zeszli z boiska w trakcie serii rzutów karnych
Fot. Polsat Sport

Piłkarze Sandecji Nowy Sącz zeszli z boiska w trakcie serii rzutów karnych meczu ze Śląskiem Wrocław w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski. Powodem decyzji zawodników miały być obraźliwe hasła kierowane z trybun w stronę Maissy Falla.

Piłkarze Śląska na początku meczu kontrolowali przebieg gry. Na prowadzenie po raz pierwszy mogli wyjść w 21. minucie gry. John Yeboah miał dużo miejsca w polu karnym, by oddać celny strzał, ale przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Wychowanek Wolfsburga wykazał się większą skutecznością dwie minuty później. Najpierw poprowadził indywidualną akcję, a następnie zagrał na jeden kontakt z Michałem Rzuchowskim i wyszedł na sytuację "sam na sam" z Matusem Putnockym. Yeboah minał bramkarza i dał prowadzenie swojej drużynie. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Kolejna niespodzianka w Fortuna Pucharze Polski! Wisła za burtą rozgrywek 

 

Po zdobyciu bramki Śląsk nadal przeważał, ale w końcu do głosu zaczęła dochodzić Sandecja. W 42. minucie Krzysztof Toporkiewicz zagrał piłkę za linię obrony do nadbiegającego Łukasza Kosakiewicza. Ten jednak spudłował z bliskiej odległości. Ta sytuacja skłoniła podopiecznych Stanislava Vargi do odważniejszych działań ofensywnych. Ostatecznie jednak w pierwszej połowie nie zobaczyliśmy więcej goli. 

 

Pierwsze kilkanaście minut drugiej części spotkania było dość chaotyczne. Żadna z ekip nie była w stanie stworzyć składnej akcji. Przełom nastąpił w 63. minucie gry. Maissa Fall efektownie zgrał piłkę do Toporkiewicza. Ten oddał strzał, po którym piłka odbiła się od słupka i spadła pod nogi Kosakiewicza. 32-latek z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki i doprowadził do remisu. 

 

Kolejne minuty nie wskazywały, by mecz mógłby skończyć się w regulaminowym czasie. Po obu stronach brakowało dogodnych sytuacji bramkowych. W 85. minucie Dawid Szufryn zablokował uderzenie Piotra Samca-Talara. Po upłynięciu trzech doliczonych minut stało się jasne, że konieczne będzie rozegranie dogrywki. 

 

Tempo gry w ciągu dodatkowych 30 minut było bardzo wolne. Dopiero w 112 minucie gry Putnocky dwukrotnie uratował Sandecję. Najperw powstrzymał wprowadzonego na boisko kilka minut wcześniej Denisa Jastrzembskiego, a następnie z największym trudem obronił uderzenie głową Caye Quintany. Kilkadziesiąt sekund później ręką piłkę w polu karnym zagrał Szufryn. Arbiter przeanalizował sytuację na powtórce i podyktował "jedenastkę" dla Śląska. 

 

Do futbolówki podszedł Quintana. Hiszpan bardzo pewnie wykorzystał rzut karny i dał prowadzenie ekipie z Wrocławia. W końcówce dogrywki zespół z Nowego Sącza ruszył do szaleńczego ataku. Wydawało się jednak, że Śląskowi nic już nie odbierze wygranej. Tymczasem w piątej minucie doliczonego czasu gry w sytuacji "sam na sam" z Rafałem Leszczyńskim znalazł się Kosakiewicz. Gracz Sandecji uderzył piłkę między nogami bramkarza Śląska i zdobył drugą bramkę w meczu. Tym samym doprowadził do serii rzutów karnych. 

 

Na początku serii "jedenastek" Leszczyński obronił strzał Kosakiewicza. Okazało się, że bramkarz Śląska wyszedł przed linię i rzut karny musiał zostać powtórzony. Przy drugiej próbie zawodnik Sandecji uderzył jednak w poprzeczkę. Później lepiej strzały z jedenastego metra egzekwowali piłkarze z Wrocławia. W trzeciej kolejce w słupek uderzył Fall.

 

Chwilę później na boisku zaczęło się zamieszanie. Okazało się, że z trybun w stronę Senegalczyka miały paść obraźliwe hasła. Zawodnicy Sandecji w geście protestu opuścili boisko. Niedługo później sędzia Jarzębak zakończył mecz. 

 

mtu, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie