Po skokach w Ruce. Są powody do zmartwień

Zimowe
Po skokach w Ruce. Są powody do zmartwień
fot. PAP/EPA
Po skokach w Ruce. Są powody do zmartwień

Dawid Kubacki utrzymał pozycję lidera klasyfikacji generalnej, a Piotr Żyła w sobotnim konkursie stanął na najniższym stopniu podium. W Ruce nie było już jednak takich wyników, jak w Wiśle, gdzie Kubacki wygrał oba konkursy. - Dawid trzyma się jednak w dziesiątce, co uważam za sukces, zważywszy na wysoki poziom światowej czołówki. Teraz jest tak, że wystarczy drobny błąd i nie ma cię w konkursie – mówi nam Jakub Kot, były skoczek i ekspert, dowodząc, że mamy większe powody do zmartwień.

Dariusz Ostafiński: Dramat Kubackiego w niedzielnym turnieju skoków w Ruce. Taki jest ton wielu komentarzy, bo Kubacki był liderem po pierwszej serii i spadł na szóste miejsce.


Jakub Kot: Nie pisałbym i nie mówił o dramacie, bo choć w pierwszej serii Dawid oddał najlepszy skok, to Kraft, Nakamura, Lanisek i Granerud byli blisko. Było wiadomo, że ciężko będzie to utrzymać. Jasne, drugi skok Dawid zepsuł, ale dramat to byłby, jakby spadł na bulę, a on tylko musiał uznać wyższość kilku będących w świetnej formie rywali i dalej jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.


Kubacki zaostrzył nam jednak apetyty po dwóch wygranych w Wiśle.


No tak, ale przecież nie wypadł z dziesiątki. W dwóch konkursach w Ruce był blisko podium. Jakby wypadł z dziesiątki, to można by się martwić. Dawid trzyma się jednak w dziesiątce, co uważam za sukces, zważywszy na wysoki poziom światowej czołówki. Teraz jest tak, że wystarczy drobny błąd i nie ma cię w konkursie. W Ruce słabszy dzień miał w sobotę Nakamura, a drugi w kwalifikacjach Geiger nie załapał się do niedzielnego konkursu.


Jak duży wpływ na wyniki miało to, że był to pierwszy konkurs w zimowej scenerii. Wisła była pod tym względem inna.


To, że cała skocznia była na biało, że mieliśmy inne temperatury niż w Wiśle, to z pewnością sprawiły, że zawody w Ruce były inne niż dwa polskie konkursy otwierające sezon. Jednak zasadnicza różnica była taka, że Ruka to zupełnie inna skocznia niż ta w Wiśle. Inny jest jej profil, inne są odległości. W Wiśle skacze się po 134 metry, w Ruce 150.


Rozumiem, że przeskok z igielitu na śnieg nie miał znaczenia.


Nie. Natomiast Wisłę warto zapamiętać, bo tak mogą wyglądać skoki w przyszłości. Klimat się zmienia, więc ta hybrydowa formuła może coraz częściej gościć. Szkoda, bo białe zawody mają swój klimat, ale na początku listopada innej możliwości nie było i pewnie nie będzie.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie