Zbigniew Boniek: Polityka dzieli ludzi, a najbardziej cierpią na tym piłkarze

Piłka nożna
Zbigniew Boniek: Polityka dzieli ludzi, a najbardziej cierpią na tym piłkarze
fot. PAP
Zbigniew Boniek

Od kilku dni polskie środowisko piłkarskie żyje "aferą premiową", czyli pieniędzmi, obiecanymi piłkarzom przez premiera Mateusza Morawieckiego, które - zdaniem wielu ekspertów - podzieliły naszą reprezentację przed najważniejszymi meczami mundialu. Zbigniew Boniek przyznał w rozmowie z Romanem Kołtoniem w "Prawdzie futbolu", że wszystko to, co dzieje się wokół tej afery, bardzo go smuci.

Były znakomity piłkarz i prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej podkreślił, że fakt, iż krótko po rozmowach w sprawie premii wyciekły do mediów szczegóły rozmów, źle świadczy o samej drużynie narodowej.

 

- W przeszłości różnie bywało, ale wszystko na zewnątrz nie wychodziło. To tylko pokazuje, że ta drużyna jest nieszczelna. Bo kto to mógł powiedzieć? Jaki to jest przepływ informacji? Zawodnik mówi to do menadżera, bo przecież piłkarz nie zadzwoni do dziennikarza... Ale to tylko pokazuje, że zamiast być poważnymi piłkarzami, bawimy się w jakąś dziecinadę i opowiadamy historie, które stawiają tę drużynę w jeszcze gorszym świetle. Gdzieś słyszałem, że dyskusji w ogóle nie było, gdzieś słyszałem, że trwała ona pięć minut, jeszcze gdzieś, że to były tylko rozmowy, bez szczegółów - powiedział Boniek.

 

ZOBACZ TAKŻE: Ostre słowa Zbigniewa Bońka o reprezentacji! "To jest drużyna? Dziecinada"

 

Medalista mistrzostw świata z 1982 roku dodał, że najbardziej zasmuciły go słowa Grzegorza Krychowiaka, który powiedział, iż część obiecanej przez premiera premii zawodnicy mogliby przekazać na cele charytatywne.

 

- Przeczytałem wywiad z Grzegorzem Krychowiakiem, który żałuje, że ta premia nie zostanie wypłacona, bo jakaś część tych pieniędzy mogła pójść na cele dobroczynne. To mnie troszeczkę martwi, bo to się fajnie czyta i można fajnie kupić ludzi, ale zasada jest taka: jak nie chcesz tych pieniędzy, to mówisz, że cię to nie interesuje i niech dzielą sobie na 25 osób - zaznaczył Boniek.

 

Były as Juventusu przypomniał, że kiedy on, jeszcze jako zawodnik "Starej Damy", zagrał w meczu na Heysel, przed którym doszło do starć między kibicami Juventusu a Liverpoolu, w wyniku których zginęło 39 osób, on sam bez konsultacji z resztą zespołu zdecydował o przekazaniu pełnej premii na rzecz rodzin tragicznie zmarłych fanów.

 

- Kiedyś grałem mecz na Heysel. Tragiczny mecz, zginęło wiele ludzi. Po meczu były jakieś dyskusje, kto daje 5 procent czy 10 procent na fundację, która się tworzyła, by zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli. I ja kilka dni po tym meczu byłem w Albanii na spotkaniu Albania - Polska. Wróciłem z Albanii, zadzwoniłem do prezesa klubu i powiedziałem, że ja tych pieniędzy nie chcę i poprosiłem, by całą moją premię oddano na fundację, która zaopiekuje się rodzinami tych, którzy zginęli. Były pytania, czy uzgadniałem to z kapitanem, ale z kim ja to miałem uzgadniać? Zadzwoniłem sam z siebie i moja wola była taka, że oddaję 100 procent tych pieniędzy. A mówimy o kwocie, za którą mogłem kupić 20 domków jednorodzinnych. Ale czułem, że te pieniądze nie są mi potrzebne, nie zdecydują one o jakości mojego życia, a było mi tak przykro ludzi, którzy stracili bliskich... I jeśli ja teraz czytam wypowiedzi zawodników, że jak coś by dostali, to coś by dali... Nie no, panowie! - grzmiał Boniek.

 

"Zibi" uważa, że próby odwrócenia uwagi od "afery premiowej" poprzez wycofywanie się rakiem z obietnic oraz rozmów o pieniądzach robią jeszcze więcej szkody.

 

- Teraz to nie ma o czym mówić. Można bić pianę o tych pieniądzach, ale tutaj weszła już polityka, a polityka dzieli ludzi. Jedni piszą jedne rzeczy, drudzy inne, a najbardziej cierpią na tym piłkarze - skonkludował były prezes PZPN.

 

Zbigniew Boniek apeluje jednak, by przez pryzmat rozmów polityków ze sztabem szkoleniowym oraz zawodników z trenerami nie oceniać pracy trenera Czesława Michniewicza ani występu Biało-Czerwonych w Katarze.

 

- Podchodzę do tego na dużym spokoju i bez jakiejkolwiek histerii. I to jest pierwsza, podstawowa rzecz. Wiadomo, że jeśli byśmy na tym mundialu grali dobrze i wypadli dobrze, a przegrali później z Francją, to pewnie by żadnego dymu nie było. Natomiast dym się zrobił podwojony, bo wyszliśmy z grupy dzięki rezultatowi meczu, w którym nie uczestniczyliśmy (Meksyk - Arabia Saudyjska, przyp. red.), a po drugie doszły rzeczy, które działy się po spotkaniu z Argentyną i które powodowały, że wszyscy jechali, krytykowali wszystko i wszystkich. To spowodowało trochę nerwową atmosferę, ale trzeba się do tego przyzwyczaić, trzeba z tym żyć i umieć wyciągać wnioski, by podejmować takie decyzje, żeby się to w przyszłości nie powtarzało - zakończył.

 

Całość rozmowy na kanale "Prawda futbolu".

 

RI, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie