Andrzej Pluta o swoich synach. "Byli skazani na koszykówkę"

Koszykówka
Andrzej Pluta o swoich synach. "Byli skazani na koszykówkę"
fot. Tytus Żmijewski
Andrzej Pluta był jednym z najlepszych rzucających obrońców w historii polskiej koszykówki

97-krotny reprezentant Polski Andrzej Pluta wychował koszykarsko synów – Andrzeja i Michała występujących w ekstraklasie, a teraz szkoli kolejnych adeptów tej gry, prowadząc z żoną indywidualne zajęcia. - Moi synowie skazani byli na koszykówkę, choć trenowali także inne sporty - powiedział PAP

Starszy z synów – 22-letni Andrzej jr ma za sobą udany debiut w reprezentacji w listopadowych meczach prekwalifikacji ME 2025 (m.in. 14 pkt przeciw Chorwacji) i coraz lepsze występy klubowe w Treflu Sopot (rekord 19 pkt w meczu w Warszawie przeciw Legii). O dwa lata młodszy Michał walczy na razie o minuty i zaufanie sztabu szkoleniowego Astorii Abramczyk Bydgoszcz, ale Andrzej Pluta senior jest przekonany, że cierpliwą i rzetelną pracą przekona do siebie trenerów.

 

ZOBACZ TAKŻE: Emocje we Włocławku! Andrzej Pluta dał zwycięstwo Treflowi w hicie EBL

 

48-latek, dwukrotny uczestnik ME (1997 i 2007), wraz z żoną Justyną, byłą zawodniczką, prowadzi zajęcia w ośrodku Squash and More w miejscowości Orzech na Śląsku, w pobliżu Radzionkowa, gdzie Plutowie mają dom. Jednak pomaga rozwijać koszykarskie talenty nastolatkom nie tylko ze Śląska.

 

- Najwięcej osób jest oczywiście ze Śląska, ale mamy też podopiecznych z Rzeszowa czy Włocławka. Prowadzimy z każdym indywidualne, półtoragodzinne zajęcia koszykarskie, w tym pół godziny na siłowni, od poniedziałku do soboty. W niedzielę mamy zajęcia grupowe. Chodzi o to, by to, czego nauczyli się indywidualnie mogli sprawdzić w rywalizacji z rówieśnikami - powiedział dwukrotny mistrz Polski (2003 Anwil Włocławek, 2004 Prokom Trefl Sopot).

 

Plutowie mają pod swoja opieką 20-25 nastolatków, jedna grupa to roczniki 2010 i starsi, a pozostali to 10-12-latkowie.

 

- Niektórzy trenują z nami trzy razy w tygodniu, inni raz czy rzadziej. Średnio w hali spędzamy około pięciu godzin dziennie, choć są dni, że po siedem-osiem. Zwracamy uwagę na technikę – podania czy pracę stóp, motorykę, ale i sprawy mentalne, bo głowa, nastawienie, samodyscyplina jest kluczowa. Są różni szkoleniowcy, jeden bardziej wymagający, inny mniej, ale chodzi o to, by zawodnik sam miał świadomość jakości treningu i przykładał się do każdego profesjonalnie - dodał.

 

Synowie Pluty rzemiosła koszykarskiego uczyli się nie tylko od rodziców, ale i w Hiszpanii, gdzie przebywali i trenowali (m.in. w Sewilli) przez sześć lat.

 

- To była inwestycja w ich sportowe życie, ale nie tylko. Podczas pobytu w Hiszpanii uczestniczyłem w różnych szkoleniach, mogłem od środka zobaczyć jak funkcjonują kluby, jak zorganizowane jest szkolenie młodzieży, w końcu oglądać z bliska takie wydarzenia jak np. Puchar Króla. Swoje ponad dwudziestoletnie doświadczenia chcę przekazywać teraz innym - podkreślił.

 

Wcielając się w rolę trenera Pluta pamięta o wszystkich swoich szkoleniowcach.

 

- Nie ma jednego trenera, o którym mogę powiedzieć, że zawdzięczam mu wszystko. Pamiętam o każdym, tych którzy byli na początku kariery i tych w zawodowych klubach. Każdy starał się zaszczepić mi coś innego, zwracał uwagę na inną rzecz. Od każdego z nich biorę to, co było w jego warsztacie, podejściu do człowieka, najlepsze. Podkreślam jednak zawsze, że bardzo ważna jest samoświadomość zawodnika. Trener może coś pokazać, podpowiedzieć, ale to koszykarka – koszykarz muszą potem sami doskonalić ten czy inny element - ocenił.

 

Jakie cechy synowie odziedziczyli po słynnym ojcu, do którego są i będą zawsze porównywani?

 

- Synowie to mieszanka charakterów żony i mojego. Na pewno to, co mają po nas – bo mamy podobne podejście do życia z Justyną - to praca na serio, na 150 procent, charyzma. Byli skazani na koszykówkę po takich rodzicach, ale trenowali również inne dyscypliny – piłkę nożną, pływanie i judo. Wybór sportowej drogi był jednak dla nich jasny, choć było im trudniej niż mi. Musieli walczyć w Hiszpanii o swoje miejsce i teraz muszą to robić w Polsce. Myślę, że tu i tam przekraczają swoje granice. Ich najważniejsze cechy to zdyscyplinowanie i ambicja - dodał.

 

Profesjonalny sport oznacza sukcesy i porażki, ale też rozłąkę z rodziną, dlatego Plutowie cieszą się z wigilijnego spotkania w... Sopocie.

 

- Pojechaliśmy na święta do Andrzeja, do Sopotu. Ze względu na mecze Trefla w Lidze Północnoeuropejskiej to było najlepsze logistycznie rozwiązanie. W zasadzie na jeden dzień świąteczny przyjechał do nas młodszy Michał, ale każda chwila spędzona razem jest cenna. Plany na Sylwestra? Oczywiście treningi, choć nie przez cały dzień. Wieczorkiem usiądziemy sobie razem z żoną, odpoczniemy, coś ugotujemy. Obżarstwa nie będzie, bo musimy być w formie i być przykładem dla naszych podopiecznych - dodał dwukrotny MVP Meczu Gwiazd PLK (1999 i 2008) słynący z celnych rzutów zza linii 6,75 m.

 

OM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie