Marian Kmita: Ciężkie czasy dla piłki ręcznej w RP

Piłka ręczna
Marian Kmita: Ciężkie czasy dla piłki ręcznej w RP
fot. PAP
Marian Kmita: Ciężkie czasy dla piłki ręcznej w RP

Kiedy większość miłośników sportu w Polsce zastanawia się, kogo na selekcjonera narodowej drużyny wybierze Cezary Kulesza albo dlaczego Mariusz Chłopik szuka propagandowego wsparcia dla polskiego rządu w moralnym marginesie krajowego dziennikarstwa sportowego, w tle, po cichu dopala się świeca naszej piłki ręcznej. Dyscypliny, która jeszcze kilka lat temu miała wszelkie dane, żeby dogonić siatkówkę i zdeklasować koszykówkę. Nic takiego jednak się nie stało. Dlaczego?

Odpowiedź jest i prosta, i trudna zarazem, bo nie ma jednego winnego tej sytuacji. To cały długotrwały splot błędów, zaniechań i uprzedzeń wielu ludzi, od których zależało to, czy sukcesy drużyny Bogdana Wenty z lat 2007 i 2009 będą fundamentem postępu polskiego handballu, zwanego swojsko od czasów Józefa Piłsudskiego „szczypiorniakiem”. Szansa była wtedy ogromna, chociaż mam wrażenie, że ówczesne władze Związku Piłki Ręcznej w Polsce (taki dziwoląg językowy, chyba po to żeby nie nazywać się w skrócie PZPR) nie za bardzo zdawały sobie sprawę, jakim potencjałem dysponuje ówczesna reprezentacja Polski.

Zobacz także: Sławomir Szmal: Okres, kiedy osiągaliśmy sukcesy, został przespany, jeśli chodzi o promocję dyscypliny

 

Przypominam sobie nawet taką jedną moją rozmowę, po konferencji prasowej przed wylotem na MŚ 2007 do Niemiec, z ówczesnym Prezesem  ZPRP – Andrzejem Kraśnickim. W kuluarach pytam: Andrzej, a tak naprawdę jakie cele stawiasz przed drużyną i trenerem? A on na to: „Jak nie wyjdą z grupy, to trzeba będzie rozwiązać umowę z Bogdanem.” Trochę mnie to zaskoczyło, bo przecież Bogdan Wenta to był i wciąż jest gość z silnym charakterem, a jego kluczowi zawodnicy grali wtedy w topowych klubach najsilniejszej wtedy ligi Europy – Bundesligi. Skąd więc taka niewiara? Hmm, może z nieznajomości tematu. Nie tylko Andrzej Kraśnicki nie wierzył wtedy w polskich piłkarzy ręcznych. Agencja sprzedająca wtedy prawa telewizyjne do turnieju w Niemczech „wycisnęła” z Polsatu zabawne z dzisiejszego punktu widzenia całe 150 tysięcy jednostek w twardej walucie. Nie targowali się specjalnie, bo tak jak Kraśnicki nie wierzyli w cuda, a ostatni i jedyny medal na mistrzostwach świata Polacy zdobyli wcześniej w odległym 1982 roku. Ha, odbili sobie w następnym rozdaniu, bo za następny turniej TVP zapłaciło jej już okrągłe, tłuste 2 miliony euro. 

 

Tak czy owak nasza drużyna zagrała w Niemczech koncertowo i osiągnęła największy, jak do tej pory, sukces w historii – wicemistrzostwo świata, a mecz finałowy z gospodarzami turnieju obejrzało w otwartym Polsacie prawie osiem milionów widzów. Cała Polska żyła wtedy naszymi „Gladiatorami” – Grzegorzem Tkaczykiem, Karolem Bieleckim, braćmi Lijewskimi, Arturem Siódmiakiem czy Sławomirem Szmalem. Popularnością gonili piłkarzy i siatkarzy, którzy ledwie dwa miesiące wcześniej w Japonii także zdobyli srebrne medale mistrzostw świata. Wydawało się, że to idealny moment żeby przeprowadzić gruntowną reformę polskiej piłki ręcznej. Znaleźć dla niej lojalnych sponsorów na lata, rozbudować i unowocześnić infrastrukturę, opracować nowy system szkolenia dzieci i młodzieży. Niestety, wbrew nadziejom szło z tym bardzo opornie, a wkrótce głównym zadaniem działaczy stało się pacyfikowanie odważnych wypowiedzi Bogdana Wenty, który szczerze i z charakterystyczną dla siebie ekspresją wskazywał wszystkie bolączki jego kochanej dyscypliny sportu.

 

Na nieszczęście dla niego i wszystkich prawdziwych reformatorów, kolejne turniej MŚ 2009 r. to następny medal Polaków, zdobyty w jeszcze bardziej dramatycznych okolicznościach niż ten w Niemczech. To wtedy przecież powstała nowa, umowna jednostka czasu – „Jedna Wenta” – równa 14 sekundom, które potrzebowali Polacy do strzelania decydującej bramki w końcówce meczu z Norwegami. Polacy byli na ustach wszystkich, ale reformy w związku dalej nie ruszały, a i Wenta dalej był persona non grata. Lata mijały, Bogdan Wenta oddalał się coraz bardziej od piłki ręcznej, jego zawodnicy też byli bardziej w opozycji do działaczy niż z nimi współpracowali. To pokolenie jeszcze raz zerwie się do walki o jeszcze jeden medal na MŚ w Katarze w 2015 roku i z wielkimi nadziejami przystąpi do rozgrywanego w Polsce Euro 2016.

 

Niestety ten turniej będziemy wspominać jak Brazylijczycy piłkarski mundial z 2014 roku. Ich klęska 1:7 w półfinałowym meczu z Niemcami to coś podobnego do meczu naszych piłkarzy ręcznych z Chorwacją, dającego przepustkę do strefy medalowej. Paradoksalnie nawet porażka siedmioma bramkami dawała nam wtedy awans do ½ finału turnieju, ale Chorwaci zdemolowali nas aż 37:23! To był prawdziwy szok i informacja, że coś się nieodwracalnie kończy, że z pogrobowców Bogdana Wenty już nic więcej się nie wyciśnie. A co w zamian? A w zamian wielka organizacyjna dziura z perspektywą trwających właśnie w Polsce i Szwecji, schowanych w medialnym cieniu innych ważnych i nieważnych wydarzeń, mówiąc delikatnie – bardzo nieudanych dla nas - mistrzostw świata.

 

Dlaczego tak się stało? Ano dlatego, że oprócz nieudolności działaczy, od 2016 roku polska piłka ręczna karmiła się tylko iluzjami, że wszystko się jakoś ułoży. Przecież nasze kluby z Kielc i Płocka świetnie sobie radziły w europejskich pucharach, tyle tylko, że Polaków w ich składach ze świecą szukać i reprezentacja pożytku nie miała żadnego. Liga zmieniająca bez powodu głównego nadawcę z Polsatu na TVP, teraz chodzi po mieście i prosi o audiencje, bo przy Woronicza już nie za bardzo palą się do przedłużenia kontraktu. Dodatkowym znakiem, że piłka ręczna nie jest już towarem pierwszej potrzeby w TVP, jest to, że wszystkie mecze Polaków na aktualnych MŚ nadano tylko w TVP Sport i żaden z nich nawet nie zbliżył się do widowni 1 miliona widzów, co jak na imprezę rozgrywaną w Polsce jest sporym rozczarowaniem.

 

Co prawda całe mistrzostwa nadaje platforma streamingowa Viaplay, ale chyba przeceniła jakość polskich magistrali internetowych i wciąż boryka się z dużymi problemami technicznymi, więc na dzisiaj nie jest żadną alternatywą dla stacji z Woronicza 17. Wszystko to razem świadczy o tym, że ogólnie - polska piłka ręczna ma się dzisiaj gorzej niż przed rokiem 2007, kiedy niespodziewanie ruszała na podbój świata. Może jeszcze nie leży w trumnie, ale gromnicę już jej do ręki włożyli. Kto? A ci którzy mówią, że ją najbardziej kochają.

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie