Pan piłkarz. Anglicy chcieli dać za niego 100 tysięcy funtów. Po jego strzałach szczypały palce

Piłka nożna
Pan piłkarz. Anglicy chcieli dać za niego 100 tysięcy funtów. Po jego strzałach szczypały palce
fot. Cyfrasport/PAP
Pan piłkarz. Anglicy chcieli dać za niego 100 tysięcy funtów. Po jego strzałach szczypały palce

Piłka po jego strzale w meczu ze Szkocją rozerwała siatką. Angielskie media pisały po tamtym spotkaniu, że Everton oferował za niego 100 tysięcy funtów. To był jednak 1965 roku. Zagraniczny transfer w tamtych czasach był niemożliwy. Dlatego w Łodzi dalej mogli chodzić "na Sadka". Tak jak teraz chodzą "na Pirulo". Hiszpan, zdobywając dwie bramki w ostatnim meczu ŁKS-u z Chrobrym (5:2) wyprzedził Jerzego Sadka w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców ŁKS-u na zapleczu Ekstraklasy.

Jerzy Sadek strzelił 102 gole dla ŁKS-u, z czego 34 na zapleczu Ekstraklasy. Polak pozostaje najlepszym, snajperem w historii klubu. Jednak w 1. Lidze, lepszy od niego jest Pirulo. W miniony weekend Hiszpan wyprzedził legendę lat 60. i początku lat 70. Pirulo ma o jednego gola więcej niż Sadek.

Kiedyś chodziło się "na Sadka"

Tak jak teraz kibice ŁKS-u nie potrafią sobie wyobrazić składu bez Hiszpana, który teraz stoi przed szansą wyśrubowania nowego klubowego rekordu strzeleckiego, tak kiedyś nikt nie wyobrażał sobie drużyny bez Sadka.


Urodził się 13 stycznia 1942 roku w Radomsku. Grał w tamtejszych klubach. Stali i Czarnych. W wieku 20 lat trafił do ŁKS-u i szybko stał się jedną z największych gwiazd. Wtedy chodziło się "na Sadka". Kibice uwielbiali jego firmową akcję, kiedy zbiegał ze skrzydła w kierunku środka boiska i tuż zza linii pola karnego strzelał po ziemi. Bramkarze mieli z tymi jego uderzenia sto kłopotów.

Po jego strzale pękła siatka

Piłkarski świat poznał atomową siłę uderzenia Sadka przy okazji meczu Szkocja – Polska (1:2) w Glasgow. To był 13 października 1965 roku. Jeszcze na trzy minuty przed końcem był remis po golach Billa McNeila i Ernesta Pola. I wtedy wyskoczył Sadek i strzelił tak, że piłka rozerwała siatkę. Sprawozdawca radiowy relacjonujący tamto spotkanie był w euforii, choć prawda jest taka, że uderzenie nie było zbyt mocne, a siatka źle naciągnięta. W każdym razie angielski Everton tak się zachwycił Polakiem, że oferował 100 tysięcy funtów za transfer, który jednak w tamtych czasach był niemożliwy. Przedstawiciele klubu mieli wejść do szatni Polaków zaraz po meczu. Determinacja była wielka, ale i też prasa na Wyspach porównywała Sadka do Toma Lawtona, gwiazdy Chelsea. O kogoś takiego warto było się bić.


Sadek pokazał się ostatecznie kibicom Evertonu. W styczniu 1966 roku zagrał tam w towarzyskim spotkaniu Anglia – Polska. Zakończyło się ono remisem (1:1), a zawodnik ŁKS-u pokonał legendarnego Gordona Banksa i strzelił jedynego gola dla naszych. Pierwszego, jakiego strzeliliśmy Anglikom. Tamten mecz długo, właściwie do pamiętnego remisu na Wembley (1:1 w 1973) był dla nas powodem do dumy. W końcu Anglia pół roku po tamtym spotkaniu zdobyła mistrzowski tytuł.

O jego akcjach z Lubańskim krążyły legendy

Był ważnym zawodnikiem polskiej kadry. Po jego akcjach z Włodzimierzem Lubańskim rywale łapali się za głowy. Krążyło nawet takie powiedzenie: "Lubański podaje do Sadka i trzepie się siatka".


W reprezentacji strzelił 6 goli. W eliminacjach do mundialu w 1966 roku trzy (jedno we wspomnianym meczu ze Szkocją i dwa w wygranym 7:0 pojedynku z Finlandią). Trafiał też w eliminacjach do mistrzostw Europy (gol w wygranej 4:0 z Luksemburgiem) oraz grach towarzyskich. Strzelił bramkę nie tylko Anglikom, ale i też Brazylii (3:6). Ostatni raz zagrał dla Biało-Czerwonych w 1971, w meczu z RFN (1:3).

Holendrzy zmierzyli siłę jego strzału

Z Polski wyjechał dopiero w 1973 roku (miał już wtedy 31 lat i dostał zgodę na transfer zagraniczny). Dostał angaż w holenderskiej Sparcie Rotterdam. Żartowano, że klub go wziął z powodu dobrej gry głową. Tak na marginesie, to właśnie Holendrzy mieli zmierzyć siłę jego strzały. Wyszło im, że piłka kopnięta przez Sadka mknie z prędkością 122 kilometrów na godzinę. – Miałem kopyto. Jak uderzyłem, to piłka aż gwizdała – mówił Sadek, w wywiadzie, jakiego udzielił Mirosławowi i Mateuszowi Stelmaszczykom.


W tej samej rozmowie chwalił się, że jak kiedyś słynny Edward Szymkowiak odbił piłkę po jego strzale, to palce szczypały go przez pięć minut. Sadek miał kopyto, ale miał też płuca (palił, ale to nie przeszkadzało mu dobrze grać w piłkę) i trzymał formę, choć nie stosował żadnej diety. – Brało się schabowego z kapustą, a po meczu to i piwo też można było wypić – przyznał kiedyś Sadek.


W Holandii, gdzie grał 4 lata (Sparta, HFC Harlem) zrobił furorę. W jednym meczu HFC z De Graafschap strzelił cztery gole. Dwa pierwsze w początkowych 5. minutach spotkania. W drużynie przeciwnej grał Guus Hiddink, który później został znanym trenerem.

"To był pan piłkarz"

Jednak holenderskie dokonania nie są w stanie przyćmić tego, czego dokonał w ŁKS-ie. Strzelał dla klubu ważne bramki. Pierwszą przy sztucznym oświetlenie w czerwcu 1970 (podobno około godziny 21.10) w meczu z Motorem Lublin (4:0). W sezonie 1969/70 ustrzelił hat-tricka w obu derbowych meczach z Włókniarzem Łódź. Przez 10 kolejnych sezonów (począwszy od 1962/1963) był też najlepszym strzelcem ŁKS-u. W rozgrywkach 1970/71 zdobył najwięcej, bo 15 goli.


Jerzy Sadek zmarł 8 lat temu. Walczył z chorobą nowotworową. W efekcie trafił w ciężkim stanie do szpitala. – To był pan piłkarz – mówił Marek Chojnacki, gwiazda ŁKS-u w rozmowie z Antonim Bugajskim z Przeglądu Sportowego. – Ale kopnięcie to on miał, na dodatek z obu nóg. W lidze rywale się tego bali. Wykonywał więc zamach, że niby strzela, obrońca się wtedy odwracał, by nie przyjąć centralnie potężnego uderzenia, a on wtedy walił na bramkę z drugiej nogi – opowiadał Mirosław Bulzacki w książce "Był sobie piłkarz".

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie