Łukasz Kuczyński: Jestem dobrej myśli

Zimowe
Łukasz Kuczyński: Jestem dobrej myśli
fot. PAP
Reprezentant Polski, Łukasz Kuczyński.

W najbliższy weekend w stolicy Korei Południowej odbędą się mistrzostwa świata w short tracku. W rywalizacji wystąpią reprezentanci Polski, którzy do Seulu wyruszyli już w sobotę w samo południe. - O moją formę jestem spokojny. Ważna będzie "chłodna" głowa i spokój – zapewnia w rozmowie z Polsatsport.pl reprezentant Polski, Łukasz Kuczyński. Transmisja sobotnich i niedzielnych zawodów od 6:00 rano w Polsacie Sport Extra.

Grzegorz Michalewski: Za Tobą bardzo udany start w pucharze świata w Dordrechcie, gdzie zdobyłeś brązowe medale na 500 metrów oraz w rywalizacji sztafet mieszanych. Przyznasz, że tamten weekend w Holandii był dla Ciebie wyjątkowy.

 

Fantastyczny. Wprawdzie od tego startu minęło już trochę czasu, ale to co się tam wtedy wydarzyło cały czas powoli do mnie dociera. Nawet teraz jeszcze oswajam się z tą myślą, że w Holandii byłem dwa razy na podium. I przyznam się, że jest to naprawdę bardzo fajne uczucie.

 

Pierwszy raz zdarzyło się, że w głównym finale w pucharze świata mieliśmy aż dwóch reprezentantów Polski. W Holandii w decydującym wyścigu na 500 metrów startowałeś razem z Diane Sellierem. Mieliście opracowany jakiś plan jak przejechać ten dystans?

 

Nie było wtedy takiej możliwości i to z kilku względów. Po pierwsze ja startowałem z toru pierwszego, a Diane z piątego. Po drugie jest to najkrótszy dystans indywidualny i właśnie na 500 metrów najważniejszą rolę odgrywa start, a potem jazda na maksymalnych obrotach. Jest to za krótki dystans, aby można tutaj było cokolwiek zaplanować. Ogromnie się cieszę, że udało mi się finiszować na miejscu medalowym.

 

Podobno apetyt wzrasta w miarę jedzenia. Dzień wcześniej w rywalizacji sztafet mieszanych zajęliście także trzecie miejsce. Ten wynik uzyskany w „mikście” dał Ci taką dodatkową motywację przed rywalizacją na 500 metrów?

 

Po tym podium ochota na rywalizację była u mnie jeszcze większa. Miałem naprawdę taki „głód” do ścigania. W tym sezonie w pucharze świata byłem już kilka razy w ćwierćfinałach, a w Dordrechcie wywalczyłem pierwszy w karierze awans do półfinału. To mnie zmobilizowało do tego, aby wywalczyć też historyczną kwalifikację do wielkiego finału. Udało się.

 

Z jednej strony presja związana ze startem w wielkim finale, a z drugiej cała ta otoczka która towarzyszy prezentacji zawodników przed startem, a później ceremonia medalowa jest czymś szczególnym dla każdego sportowca.

 

Wiele razy wyobrażałem sobie, że będę w półfinale i finale. Do startu w Dordrechcie to uczucie pozostawało tylko w sferze moich marzeń. Stres przed startem w półfinale i samym finałem jakiś był, ale zaskakująco dobrze to wszystko zniosłem. Przed samym startem w finale, gdy spiker wyczytywał moje nazwisko i podczas specjalnej prezentacji wjeżdżałem na linie startu, to było czymś cudownym. Potem ta radość, gdy minąłem linię mety wiedząc że zdobyłem medal pucharu świata, było czymś czego nie można opisać. Odbierając medal po dwunastu latach trenowania short tracku czułem, że właśnie w tym jednym, jedynym momencie oddało mi to za te wszystkie lata treningów. Napawała mnie duma i ogrom szczęścia.

 

Twoje świetne wyniki sprawiły nam bardzo dużo radości, ale nie były one przypadkowe. Owszem w short tracku potrzebne jest szczęście, ale osiągnięcie sukcesu w tak trudnej dyscyplinie sportu musi być poparte świetnym przygotowaniem i to na wielu płaszczyznach.

 

Tak, to prawda. Rezultaty, które miałem w tym sezonie, nie tylko te w Dordrechcie, wynikały z wieloletniego specjalistycznego treningu abym był najszybszym łyżwiarzem świata. To nie są tylko zajęcia typowo fizyczne, ale też dużą rolę w tym całym procesie odgrywa psychika. Cały czas pracuję nad „głową”, bo w czasie zawodów to jest też bardzo ważny czynnik.

 

Obecny sezon jest znakomity w Twoim wykonaniu. Poprawiłeś swoje rekordy życiowe na 500 i 1000 metrów, regularnie meldujesz się w wyścigach głównych pucharu świata. Jakie czynniki miały wpływ na ten Twój niesamowity progres?

 

Byłem już na to gotowy, ale potrzebowałem czasu żeby wejść w to dorosłe „shorttrackowe” życie i odpowiednio połączyć te kropki. Znam zasady i na lodzie aby osiągać dobre wyniki nie mogę ich łamać. Kluczowa jest „chłodna” głowa w czasie wyścigu i umiejętne podejmowanie dobrych decyzji w ułamku sekundy. To trzeba wypracować, a tego nie zrobi się z dnia na dzień.

 

Przed Tobą debiut w mistrzostwach świata. Do tych zawodów w Seulu podchodzisz w jakiś szczególny sposób?

 

Nie, tak samo jak do tych choćby w Dordrechcie. O moją formę jestem spokojny. Ważna będzie „chłodna” głowa i spokój. W podświadomości mam gdzieś tam zakodowane, że to jest odrobinę wyższy poziom od zmagań w pucharze świata. Tak naprawdę to są te same zawody, tylko inaczej nazwane. Nie myślę o tym magicznym baloniku z racji tego, że są to mistrzostwa świata. Kwalifikacje nie będą łatwe, ale będą one takie same dla wszystkich uczestników. Wielokrotnie zdarzało się, że nawet najlepsi nie zdołali wywalczyć awansu do wyścigów głównych. Jestem dobrej myśli i nie mogę się doczekać pierwszych startów w Seulu.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie