Kluczowa decyzja Wisły Kraków. "Biorę stuprocentową odpowiedzialność"

Piłka nożna
Kluczowa decyzja Wisły Kraków. "Biorę stuprocentową odpowiedzialność"
fot. Polsat Sport
Jarosław Królewski

- Decyzja o zatrudnieniu dyrektora sportowego Kiko Ramireza, umowa z nim, wszystko jest moją prywatną decyzją. Biorę za nią stuprocentową odpowiedzialność, a co za tym idzie, także za transfery – powiedział w trzeciej części wywiadu dla Polsatsport.pl prezes i właściciel Wisły Kraków Jarosław Królewski. W ramach 23. Kolejki Fortuna 1. Ligi krakowianie podejmą w sobotę, o godz. 17:30 GKS Tychy. Transmisja w Polsacie Sport News i na Polsat Box Go.

Michał Białoński: Jakie były kulisy powrotu do Wisły Kiko Ramireza? Pod względem skuteczności transferów trudno go pobić, że wymienię tylko Carlitosa, Jesusa Imaza, czy uznawanego za najlepszego piłkarza Ekstraklasy Iviego Lopeza, którego pomagał sprowadzać do Rakowa.

 

Jarosław Królewski, prezes i właściciel Wisły Kraków: Skuteczność jego transferów zdeterminowała zatrudnienie Kiko na stanowisku dyrektora sportowego Wisły. Poza tym bardzo dobrze nam się rozmawia i pracuje. Jesteśmy w kontakcie codziennie.

 

Znał go pan przed zatrudnieniem w klubie?

 

Znałem owoce jego pracy, dokładnie przeanalizowałem jego historię, a poznaliśmy się w listopadzie ubiegłego roku, gdy sondowałem możliwość jego powrotu.

 

Ale nie był pan jeszcze wówczas większościowym udziałowcem?

 

Decyzja o zatrudnieniu Kiko, umowa z nim, wszystko jest moją prywatną decyzją. Biorę za nią stuprocentową odpowiedzialność, a co za tym idzie, także za transfery. Oczywiście ten mój autorski pomysł został zgłoszony do Rady Nadzorczej, został przez nią przyjęty. Zobaczymy, czy się powiedzie.

 

Co zrozumiałe, Kiko Ramirez zna najlepiej rynek hiszpański, ale czy przez to nie zamknięcie się na ten polski?

 

Nie, do działu sportu dołączyła nowa osoba, która jest Polakiem. Młody skaut, który pomoże nam w penetracji rodzimego rynku. W dziale sportu mamy też Pawła Brożka.

 

Kluczowy jest też fakt, że Kiko jest włączony w rozmowy o pracy akademii. Zatem nie grozi nam nadmierne skoncentrowanie na Hiszpanach.

 

Gdy zbierałem opinie na pański temat, jeden z bardziej znanych kibiców Wisły podziwia pana za to, że zaryzykował majątkiem dla ratowania klubu, czego nie zrobili, jak się wyraził, „wiślacy z krwi i kości” i nie przeszkodził panu w tym stosunkowo krótki staż w kibicowaniu Wiśle.

 

Z tym krótkim stażem to się nie zgodzę, bo już w 2010 r. jeździłem na wyjazdowe mecze Wisły Kraków, nie mówiąc o tym, że często bywałem na tych domowych. Zatem nie jestem takim nowicjuszem jak sobie ludzie wyobrażają. Nie jedzie się na pucharowy mecz Wisły na Litwę przez kilka godzin, z różnymi przygodami, z eskortą policji, jeśli się nie jest oddanym klubowi. A fakt, że sporo zaryzykowałem, zostając większościowym udziałowcem, wynika z mojego podejścia do życia. Uważam, że powinno się kończyć projekty, jakie się zaczyna i wykorzystać w nich całą wiedzę i doświadczenie. Nie robiłbym z tego wydarzenia, które ma pokazywać moc jednego z akcjonariuszy względem innych, czy względem innych sponsorów.

 

Każdy, kto jest lub był akcjonariuszem klubu, od Tomka Jażdżyńskiego, przez Kubę Błaszczykowskiego, po Władysława Nowaka, Adama Adamczyka i Adama Łanoszkę spowodował, że dziś Wisła istnieje. Bez nich nie siedzielibyśmy tutaj.

 

Jak ktoś jest dorosłym człowiekiem i nie szuka poklasku czy nie robi zbędnych prób przedłużania sobie niektórych kończyn, to potrafi to docenić. Z drugiej strony, futbol, ciągłość historyczna klubu to splot wielu wydarzeń i pozytywnych decyzji z przeszłości, sprzed 117 lat. Fakt, że tak długo ten klub przetrwał, to ciężka praca wszystkich, łącznie z kibicami. Dlatego eksponowanie wysiłku finansowego jednej osoby jest niepotrzebne. Można mieć nawet 400 mln zł i nie poradzić sobie z prowadzeniem klubu przez złe decyzje. Ja staram się podejmować te dobre. Podjąłem decyzję o przejęciu większościowego pakietu akcji Wisły, jestem z niej na razie zadowolony. Jest optymalna na ten czas. Nie jestem sam, czuję wsparcie innych akcjonariuszy. Oni również wierzą w ten projekt, podobnie jak kibice i sponsorzy. Mamy dobre kontakty z nimi i zrobimy wszystko, aby Wisła jak najszybciej awansowała do Ekstraklasy.

 

Musiał pan długo przekonywać żonę do zgody na większe zaangażowanie się w Wisłę? W listopadzie 2022 r. był pan bliski oddania swoich akcji w klubie za symboliczną złotówkę.

 

Wszystko działo się bardzo dynamicznie. To nie były łatwe decyzje i nie chodzi tylko o finanse. One to kwestia totalnie drugorzędna. Trudniejsze nie jest władowanie w klub określonej kwoty, tylko zaangażowanie emocjonalne. To jest najbardziej hardcorowe. Nerwy, mecze, co tydzień huśtawka nastrojów. Wiążą się z tym pozytywne i negatywne doznania. Nie jest tajemnicą, że po przegranym meczu przez tydzień chodzę wkurzony na wszystkich dookoła, choć staram się nad tym pracować.

 

Robię to, by wszyscy, którzy kibicują Wiśle czuli z tego satysfakcję, że są sponsorami, biznesem wspierającym i byśmy mieli poczucie, że zmieniamy się na lepsze każdego dnia i choć troszkę się profesjonalizujemy.

 

Minęło sto dni moich rządów w Wiśle i już dużo udało się osiągnąć. Na pewno klub potrzebuje spokoju. Teorii spiskowych było już za wiele. Wszyscy mieliśmy serce na dłoni. Dlatego było tak dużo emocji wokół klubu, bo każdemu na nim zależało. Gdybyśmy do niego podchodzili tylko biznesowo, to nikt by nie robił takich „występów”, jakie my robiliśmy. Moim zadaniem jest jednać i budować kompromisy. Będę doceniał wszystkich, którzy wydali choćby złotówkę na Wisłę Kraków.

 

Pomimo spadku, udało wam się przedłużyć umowę sponsorską z Orlenem. Wiele klubów wam jej zazdrości, twierdząc, że klub z zaplecza Ekstraklasy nie powinien mieć takiego mecenasa. Oczywiście przemawiają za wami badania takie, jak opublikowane ostatnio przez Google zagraniczne wyszukiwania nazw polskich klubów. Więcej zapytań miały tylko Lech i Legia. Wisła była na trzecim miejscu w Polsce.

 

Niezależnie od tego, czy będzie to Orlen czy inna firma, jeżeli istnieje jakieś miejsce w polskim sporcie, w które warto inwestować, to jest to Wisła Kraków. Po prostu. Tu nie trzeba mieć jakiejś wybitnej wiedzy na ten temat.

 

Raportujemy na bieżąco naszym partnerom zakres ekspozycji naszej marki w mediach. Wisła jest ewenementem w tym zakresie. Będąc w Fortuna 1. Lidze jest w pierwszej czwórce największych klubów w Polsce. Potwierdza to też frekwencja na naszym stadionie. Jesteśmy pod tym względem w krajowej czołówce, wliczając w to również Ekstraklasę.

 

Każdemu sponsorowi zwracamy z nawiązką jego wkład poprzez kontrybucję jego marki. Są odpowiednie metodologie badań, które tego dowodzą. Dla mnie to nie jest żadne zdziwienie.

 

Czy Kuba Błaszczykowski pomaga panu w zarządzaniu Wisłą? Podejrzewam, że gdy prezesem był jego brat Dawid, to aktywniej zarządzał?

 

To nie jest prawda, że Kuba zarządzał. Robił to zarząd. Ja jestem otwarty na rozmowy ze wszystkimi. Nawet z panem, który siedzi u nas na portierni. Pytam go, co sądzi o danym meczu. Takie samo mam podejście do Kuby, Socios Wisła, czy innych akcjonariuszy. Pytam wszystkich, którzy mogą dać ciekawą uwagę na temat działania klubu i wszystko mnie interesuje.

 

Powrotu którego z rekonwalescentów kibice mogą się najszybciej spodziewać: Kuby Błaszczykowskiego, Zdenka Ondraszka czy Alana Urygi?

 

Najbliżej jest Alan, a Zdenek z Kubą walczą o drugą pozycję. Kuba już w coraz większym wymiarze czasowym trenuje z drużyną. Jestem pod jego wielkim wrażeniem i chciałbym mieć tyle determinacji. Zresztą sytuacja Zdenka wygląda bardzo podobnie.

 

Poprzednie części wywiadu można przeczytać TUTAJ i TUTAJ.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie