Piotr Zieliński w neapolitańskim kotle. Neapol kocha nie tylko Maradonę

Piłka nożna
Piotr Zieliński w neapolitańskim kotle. Neapol kocha nie tylko Maradonę
fot. PAP
Piotr Zieliński w neapolitańskim kotle. Neapol kocha nie tylko Maradonę

Neapol to miasto pełne żywiołów i pogrążone w nieustannym chaosie. Pełne korków, trąbiących aut, przemykających motorowerów, odrapanych kamienic, remontowanych ulic i wydającej się nie mieć końca przebudowy linii metra, którego niektóre stacje są urokliwe, ale to stwierdzi się dopiero wtedy, gdy zejdzie się pod ziemię.

Stadion Diego Armando Maradony z zewnątrz wygląda jak relikt przeszłości albo wręcz obiekt wyłączony z użytku. Szykowany pod rozbiórkę. Wewnątrz jest już lepiej. Pewne pomieszczenia zostały nawet "podrasowane" i wyglądają, jak na Ligę Mistrzów przystało. Ale bez przesady. Wiele rzeczy ciągle prezentuje się tak, jak wtedy gdy "boski Argentyńczyk" wprawiał tu neapolitańskich kibiców w stan ekstazy.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Mistrzów: Wielkie emocje w końcówce! Inter zagra w ćwierćfinale

 

Od jego śmierci minęło dwa i pół roku. Klub już kilka dni po tym smutnym fakcie nadał stadionowi jego imię. W Neapolu na każdym kroku czuło się jego kult, ale dziś wydaje się, że jest on jeszcze potężniejszy. Murali jest jeszcze więcej niż kiedyś. Nawet kawa, którą wczoraj wypiliśmy w barze nieopodal stadionu tuż po akredytowaniu się na środowy mecz, podana została w drobnych filiżankach z jego wizerunkiem. W tunelu znajdującym się tuż przy wejściu na murawę postawiono monument Diego. Z napisem "Ja też jestem Neapolitańczykiem". Lewa stopa pozbawiona jest buta. Pomalowana jest za to na złoty kolor. Nie trzeba długo się zastanawiać dlaczego. Włosi mieli wielu wybitnych piłkarzy, kluby z tego kraju zdominowały niegdyś europejskie puchary, ale największy piłkarz wszechczasów Włochem nie jest. I nie zagrał akurat w żadnym z tych najbardziej utytułowanych zespołów. Wybrał miejsce mierzące się z tymi samymi problemami, co on w swoim dzieciństwie. I później. Te dwa twory idealnie pasowały do siebie.


Neapol potrafi uwielbiać jak żadne inne miejsce na apenińskim bucie. To miasto musi mieć swoich bohaterów. Innych niż gdzieś indziej. Nie z wielkiego świata czy bogatych domów. Dlatego tak bardzo gloryfikuje dziś Kwiczę Kvaratskelię i Victora Osimhena. Nigeryjczyk jako dzieciak kopał w Nigerii piłkę nieopodal wielkiego wysypiska na śmieci. Tam często znajdował… obuwie. Czasem na jego lewej nodze znajdował się "Nike", na drugiej "Reebok". Jeżeli udało się znaleźć, choć dwa w podobnym rozmiarze. Czasem grał w jednym. Paralela z posągiem Maradony nasuwa się sama. To miejsce, w którym dziś zarabia pieniądze, kocha takie historie. Wyobrażacie sobie go wśród bogaczy z Paryża przy wypacykowanym Neymarze z brylantami w uszach i kosmetyczką ze święcącymi się drogocennymi kamieniami w futurystycznym, kosmicznym kształcie? Ja nie…


W tym całym gorącym i pełnym kontrastów kotle swe miejsce odnalazł Piotr Zieliński. Piłkarz grzeczny, czasem pewnie nawet za bardzo, stonowany, emanujący wysoką kulturą i godnością. Nie związany z żadnymi aferami, skandalami, wyskokami i tym podobne. Aż dziw bierze, że z graczy zgłoszonych na wiosnę w Lidze Mistrzów to właśnie Polak zakłada niebieskie barwy najdłużej – od 2016 roku! Nawet Mario Rui i Alex Meret są tu krócej. Czasem kontrasty pasują do siebie jak ulał. Ktoś tak poukładany jak on, także w kontekście boiskowych zachowań niezbędny jest w każdej, nawet najbardziej szalonej drużynie. I choć "Zielu" nigdy nie będzie noszony na rękach tak często jak Diego, "Kvaradona" czy Osimhen to jest tu bardzo ceniony. Nie słyszałem tu złego słowa na jego temat. Raczej cmokanie z zachwytem, gdy ktoś zorientuje się, że jesteśmy z Polski.

 

Włosi znają się na piłce. I doceniają też wierność. A przecież "Zielu" odrzucił już wiele ofert i propozycji. Trzy tygodnie temu w pomeczowym wywiadzie po dobrym w swoim wykonaniu spotkaniu we Frankfurcie zdementował pogłoski, że chce odejść. Miejsce, w którym się znajduje, z pewnością ma wiele wad i niedogodności. Ale nigdzie indziej nie kocha się tak piłkarzy, jak tu. Szczególnie tych o magicznej lewej nodze. Choć Piotr obiema posługuje się przecież bardzo dobrze. Obyśmy się przekonali o tym nie tylko w środę, w rewanżu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, ale także za kilka dni w Pradze.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie