Co się dzieje z Robertem Lewandowskim? Zbigniew Boniek tłumaczy! "Święte prawo"

Piłka nożna
Co się dzieje z Robertem Lewandowskim? Zbigniew Boniek tłumaczy! "Święte prawo"
Fot. Cyfrasport
Co się dzieje z Lewandowskim? Zbigniew Boniek tłumaczy! „Święte prawo”

- Robert Lewandowski wiele razy ratował nas w opałach, wyciągał nam kamienie zwycięstwa z płonącego ogniska, a teraz ma słabszy okres. Kto jak kto, ale on ma święte prawo do słabszego meczu. Jest Karol Świderski, który przejął pałeczkę w ataku i jego gol zdecydował o zwycięstwie nad Albanią. To nie może tak działać, że Robert nie strzeli gola w następnym meczu i już wszyscy będą nawoływać, żeby go odsunąć od składu – podkreśla w rozmowie z Polsatsport.pl wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek.

Michał Białoński: Reprezentacja Polski przegrała z kretesem z Czechami w Pradze, a jej zwycięstwo nad Albanią wisiało na włosku w końcówce, gdy rywale zmarnowali świetną okazję na wyrównanie. Czy nie grozi nam klątwa Bońka 2? Po MŚ w 1986 r. przepowiedział pan, że nie zagramy długo na dużej imprezie i dopiero w 2002 r. Jerzy Engel awansował na MŚ. Czy teraz zmiana pokoleniowa nie może być równie bolesna i ryzykowna?


Zbigniew Boniek: Nie mówmy o żadnej klątwie i miejmy nadzieję, że do niczego podobnego nie dojdzie. Wtedy faktycznie przewidziałem kryzys naszej piłki, ale to były inne czasy, inna rzeczywistość, inna piłka, inni piłkarze.


Dziś każda reprezentacja ma swe okresy lepsze i gorsze, te wahania są typowe, szczególnie przy zmianie pokoleniowej, do jakiej u nas dochodzi. Na pewno po meczach z Czechami i Albanią nikt nie popadł w euforię. Natomiast ja jestem daleki od wielkiej krytyki pod adresem naszej kadry i jej trenera. Spójrzmy na inne drużyny – one też mają swoje problemy. Mecze reprezentacji, szczególnie te marcowe, są wciśnięte w kalendarz klubowy. Zawodnikom jest się ciężko przestawić z dnia na dzień do innej piłki, tym bardziej, że wielu myślami jest przy tym, co ich czeka w klubach. Zwłaszcza tym, których czeka rywalizacja w ćwierćfinale Champions League, Ligi Europy i Ligi Konferencji. To wszystko powoduje problemy i na koniec najlepiej grają ci, którzy są najbardziej skoncentrowani i potrafią nastawić się właściwie od strony mentalnej do meczów kadry.


Proszę spojrzeć na Czechy. Przeciwko nam zagrały koncertowo, zwłaszcza na początku, bo przez pozostałe 85 minuty meczu było 1-1. Wydawało się, że opromienieni zwycięstwem nad nami Czesi jadą tylko podbić pieczątkę i mogą się czuć pewni zajęcia pierwszego, a w najgorszym razie drugiego miejsca w grupie. Tymczasem w Mołdawii ledwo zremisowali.

 

ZOBACZ TAKŻE: Lato wbił szpilkę Lewandowskiemu 


Ciśnie się na usta wyświechtane powiedzenie, że nie ma już chłopców do bicia, szczególnie w piłce reprezentacyjnej.


- Piłka nie jest taka prosta, jak się niektórym wydaje.


Co według pana mogło się stać z naszą drużyną w Pradze, że straciła najszybszego gola w historii, już po 28 sekundach gry, a po 130 sekundach drugiego? Tylko brak koncentracji?


- Po każdej porażce można snuć różne teorie. Według mnie na pewno brakowało trochę koncentracji. Przy pierwszym wrzucie z autu Krejci spokojnie stoi przed polem karnym, zaczyna nabierać szybkości i nikt mu w tym nie przeszkadza wyblokiem. Jeśli rosły zawodnik nabierze szybkości, to osiąga taką dynamikę w wyskoku, że żaden obrońca nie jest w stanie go zatrzymać, wyskoczyć na ten sam poziom. Zatem przy stracie tej bramki błąd był kolektywny, wynikający z tego, że to pierwsze sekundy i nasi zawodnicy spodziewali się, iż dojdzie do spokojnego badania sił, a Czesi to wykorzystali.


Sęk w tym, że ten zimny prysznic nas nie obudził. Druga bramka padła błyskawicznie.


- Przy niej nastąpiło kilka błędów indywidualnych. Strata piłki na środku, potem Jurasek ograł Casha jak chciał, jak dzieciaka. Podejrzewam, że Matty już wtedy miał problemy z kontuzją, bo w przeciwnym razie nie dałby się tak łatwo obiec. Nieszczęście było gotowe. Taka jest piłka. My też czasami wygrywamy po błędach przeciwników.


To prawda, błędy w piłce są chlebem powszednim. Natomiast bardziej martwił brak reakcji na te dwa gongi. Nasza drużyna nie pokazała ani grama złości sportowej.


- Na pewno całe zamieszanie, jakie było ostatnio wokół naszej drużyny, nie pomogło jej w zbudowaniu bojowego ducha. Potrzebny jest reset, cierpliwość i czas, aby porządki Fernando Santosa zaczęły dawać efekty. Na razie nie wszystko w tej drużynie wygląda najlepiej. W tej całej zabawie najważniejsze jest zwycięstwo nad Albanią i remis Mołdawii z Czechami, który podnosi nasze szanse na awans. Natomiast nie zgodzę się z tymi, którzy głoszą, że po rozszerzeniu ME do 24 drużyn awansować muszą wszyscy. Mamy przecież 55 krajów w Europie, więc nawet połowa z nich nie pojedzie na Euro 2024.


Remis Czechów z Mołdawią to faktycznie szansa dla nas, o ile sami się nie potkniemy w Kiszyniowie.


- W naszej grupie kluczowe będzie wygranie wszystkich meczów z Mołdawią i Wyspami Owczymi, a oczywiście w Mołdawii nie będzie lekko i nie zapomnijmy, że za kadencji Waldemara Fornalika tylko tam zremisowaliśmy 1-1. To są punkty, które liczą się niemal potrójnie. Matematyka jest prosta: jeśli zdobędziemy 12 pkt w rywalizacji z Mołdawią i Farerami, to „na dzień dobry” będziemy mieli 16 pkt. Żeby być spokojnym o zajęcie w grupie drugiego miejsca, to według mnie trzeba będzie wywalczyć jeszcze kolejne trzy punkty.


Zostaną na to dwie okazje – rewanż z Czechami w Warszawie i z Albanią w Tiranie.


- Dokładnie. Pamiętajmy też, że Albania może zremisować z Czechami i to też będzie woda na nasz młyn, gdyż Albańczycy będą mieli już pięć punktów straty do nas. Ale nie ma co kalkulować, tylko trzeba grać. W piłce nic nie jest takie pewne, jak się niektórym wydaje. W mediach społecznościowych nie brakuje wyroków: „ten piłkarz jest znakomity, ależ on błyszczy w klubie, co za podania, asysty”. Później następuje weryfikacja w reprezentacyjnej rzeczywistości i po 90 minutach dochodzimy do wniosku, że nie za dobrze to wyglądało. Piłkarze są jak normalni ludzie – mają okresy lepsze i gorsze. Ja nie należę do tych, którzy narzekają. Taka jest po prostu rzeczywistość, trzeba ją przyjąć i spokojnie pracować. Mamy wielu młodych piłkarzy, trener Santos musi ich poznać jeszcze lepiej, ale już widać jego reakcję po tych dwóch meczach. Po niepowodzeniu w Czechach trener przemeblował skład na Albanię, widać, że szuka nowych wariantów.


Poza tym, trzeba sobie jasną powiedzieć: w takich wyrwanych meczach w środku tygodnia, które poprzedzają ledwie trzy jednostki treningowe, to zawodnicy, którzy są niewątpliwie utalentowani, ale nie grają na co dzień w klubach, nie będą błyszczeć na boisku. Braku gry w klubie nie nadrobi się na treningach. Jest na to jeszcze szansa, jeśli są trzy tygodnie przygotowań przed dużą imprezą, ale nie w takiej sytuacji, jaką miał Fernando Santos na ostatnim zgrupowaniu.


Po meczu z Czechami wytknął pan Fernando Santosowi, że Sebastian Szymański nie jest skrzydłowym. Selekcjoner już po meczu z Albanią przyznał się do tego błędu. Spodziewał się, że Sebastian będzie w stanie łamać do środka, ale na skrzydle czuł się jednak ograniczony.


- Ja od pierwszego dnia mówiłem, że jeśli już PZPN postanowił pożegnać Czesława Michniewicza, to dla mnie wybór Fernando Santosa był najlepszym z możliwych. Ten fachowiec daje ci totalną gwarancję na każdym polu. Zobaczymy, jak nasza kadra będzie wyglądała od strony sportowej. Na wejściu selekcjoner został przyjęty wręcz entuzjastycznie i zobaczymy, jak to będzie wyglądało po następnych meczach. Natomiast reprezentacja Polski nie będzie nigdy grała tak jak Portugalia.


Nie wiem, czy w głowie trenera nie pojawił się pomysł, aby filigranowego Szymańskiego ustawić na skrzydle tak jak w Portugalii biegał mu niski, ale dobry technicznie Bruno Fernandes. Natomiast w naszym wypadku to nie wypaliło. Ja uważam, że Sebastian Szymański to zawodnik, który jeśli się będzie czuł pewnie, będzie miał wsparcie trenera, to na pewno sobie poradzi, ale na środku pomocy, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że on nie jest bocznym pomocnikiem.


Ale do kościoła odwiecznych krytyków naszej kadry nie dam się zapisać. W eliminacjach do ME za kadencji Jerzego Brzęczka zdobyliśmy 25 pkt i to był najlepszy pod tym względem wynik. Za Adama Nawałki również spokojnie awansowaliśmy na Euro 2016. Tym razem mamy troszeczkę inny układ, bo w grupie jest tylko pięć zespołów. Zatem te przepychanki w tabeli będą, bo np. w czerwcu my i Czesi gramy tylko po jednym spotkaniu, a Albania z Mołdawią po dwa. Te przetasowania, różnice punktowe i w liczbie rozegranych meczów będą działały troszkę stresująco, pobudzająco. Trzeba się do tego przyzwyczaić, grać jak najlepiej. Uważam, że na ME do Niemiec nie możemy nie pojechać. Natomiast te nasze polskie gadki: „w tej grupy można wystawić nawet juniorów, a i tak mamy pewny awans”. Ja sobie nie przypominam, żeby ktokolwiek podpisywał z UEFA jakiś dekret mówiący o tym, że Polska musi jechać na mistrzostwa Europy. Pojedziemy na nie, jeżeli będziemy dobrze grali.


Umówmy się: dla mnie Albania to jest zespół równie mocny co Czesi, ona ma również swój potencjał. Oczywiście, w debiucie nowego trenera Sylvinho grała bardzo defensywnie, ale na dwie minuty przed końcem byłą bliska wyrównania. Zatem trzeba być czujnym i ostrożnym do końca w każdym meczu. Mołdawia sprawiła wielką niespodziankę, remisując z Czechami. Byle tylko nie powtórzyła tego w starciu z nami!


Nie brakuje głosów, że Robert Lewandowski przeciw Albanii zagrał jeden ze słabszych meczów w historii tych reprezentacyjnych. Sądzi pan, że to zmęczenie? Robert nie miał po raz pierwszy przerwy świątecznej, już w sylwestra grał mecz ligowy.


- Według mnie to nie ma żadnego znaczenia. Taka jest po prostu piłka: Robert wiele razy ratował nas w opałach, wyciągał nam kamienie zwycięstwa z płonącego ogniska, a teraz ma słabszy okres. Ma święte prawo do słabszego meczu. Jest Karol Świderski, który przejął pałeczkę w ataku i jego gol zdecydował o zwycięstwie. To nie może tak działać, że Robert nie strzeli gola w następnym meczu i już wszyscy będą nawoływać, żeby go odsunąć z pierwszego składu. Niestety, jesteśmy strasznie radykalni w piłkarskich osądach. Ja uważam, że to normalne, iż w karierze każdego piłkarza są momenty lepsze i gorsze. Robert przyzwyczaił nas, że w wysokiej formie jest prawie zawsze, a teraz raptem doszło do jej obniżki. Musimy się przyzwyczaić do tego, że Robertowi takie obniżki będą się zdarzały i będzie strzelał mniej bramek. To jest przecież normalne.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie