Marek Magiera: Duże granie Chemika Police

Siatkówka
Marek Magiera: Duże granie Chemika Police
fot. PAP
Chemik Police

Finałowe turnieje o Puchar Polski od lat mają swój wyjątkowy klimat i to niezależnie od tego, czy grają panie czy panowie. Nie inaczej było podczas ostatniego weekendu w Nysie, gdzie siatkarki czterech najlepszych polskich klubów spotkały się już szósty rok z rzędu.

Wygrały siatkarki Grupy Azoty Chemika Police, które po raz kolejny – można powiedzieć tradycyjnie – kiedy grają w Nysie, to zwyciężają w całej imprezie. Tak też było dwa, trzy i cztery lata temu. Można powiedzieć, że jak zwykle przy dużym udziale Natalii Mędrzyk, która jest chyba stworzona po to, aby w finałowych turniejach o Puchar Polski grać swoje najlepsze mecze. W tegorocznej edycji dała świetną zmianę w finale i była siatkarką, która tchnęła nowego ducha w cały zespół, który rozpoczął spotkanie od stanu 0:2. Postawę Mędrzyk w tym roku trzeba ocenić wyjątkowo, bo przecież dopiero niedawno wróciła do treningu i gry po przerwie na urlop macierzyński.

 

ZOBACZ TAKŻE: Mariusz Wlazły ogłosił zakończenie kariery. "Jestem spełnionym sportowcem"


Dla triumfatorek oczywiście gratulacje, nie może być inaczej. Dla kibiców, którzy emocjonalnie związani są z klubem z Polic zdobycie trofeum to duża rzecz, wszak Chemik śrubuje rekord zdobytych pucharów i ma ich w kolekcji już dziesięć.


Z perspektywy bezstronnych kibiców cieszyć może fakt, że główne role w poszczególnych spotkaniach odgrywały reprezentantki Polski – szczególnie w półfinałach i cała sprawa dotyczy nie tylko siatkarek z tak zwanej podstawy jak Agnieszki Korneluk, Martyny Łukasik, Zuzanny Góreckiej, Kamili Witkowskiej, czy Aleksandry Gryki, ale też zmienniczek jak Weroniki Szlagowskiej, czy Julity Piaseckiej, która w seniorskiej kadrze jeszcze może szerzej nie zaistniała, ale po raz kolejny pokazała, że ma papiery na naprawdę duże granie.


Finał z kolei należał do zagranicznych gwiazd – Valentiny Diouf z ŁKS-u i przede wszystkim Jovany Brakocević z Chemika, która bezdyskusyjnie wybrana została zawodniczką finałowego meczu i jak najbardziej zasłużenie w glorii i chwale odebrała nagrodę MVP. Brakocević pokazała, że jest prawdziwą liderką nie tylko na boisku, ale także poza nim, bo kiedy na czasie trzeba było wstrząsnąć drużyną zrobiła to w sposób mistrzowski. Wszystko później zadziałało już jak trzeba i Chemik wskoczył w opcje tak zwanego „dużego grania”.


A duże granie jest potrzebne, żeby polskie kobiece kluby mogły zaistnieć szerzej, głównie na europejskiej arenie. Ten wątek co raz przewijał się na turnieju w Nysie w kontekście rywalizacji naszych męskich klubów – Zaksy i Jastrzębskiego Węgla – w Lidze Mistrzów i ich bezpośredniego starcia w sobotnim hicie PlusLigi. Otwarcie mówił o tym trener Developresu Stephane Antiga, który jako zawodnik wygrywał Ligę Mistrzów z zespołem Paris Volley.


– Jesteśmy coraz bliżej, to prawda, my, Chemik, czy ŁKS, ale żeby regularnie rywalizować na równym poziomie z klubami tureckimi czy włoskimi, na co dzień w naszej lidze musimy grać na dużej intensywności, na wysokim poziomie, innej drogi nie ma – powiedział w piątkowym magazynie 7 Strefa. – Ich przewaga nad nami, to nie tylko budżety i możliwość kontraktowania najlepszych siatkarek, ale przede wszystkim wymagająca liga. One co tydzień grają na najwyższym poziomie, a my mówiąc szczerze tylko raz na jakiś czas, a to trochę mało.


I to prawda. Finałowy turniej Pucharu Polski w Nysie pokazał, że przy zaangażowaniu całego środowiska jest absolutnie możliwe, aby w miarę szybko zrobić kolejny krok do przodu.


Panowie ten krok zrobili już dawno temu i teraz z tego korzystają. Jastrzębski Węgiel i Grupa Azoty Zaksa Kędzierzyn Koźle są o krok od awansu do wielkiego finału tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Trzymajmy kciuki za nasze drużyny. Niech historia znów napisze się na naszych oczach.

Marek Magiera/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie