Niebezpieczny precedens w Ekstraklasie! Paradoks goni paradoks

Piłka nożna
Niebezpieczny precedens w Ekstraklasie! Paradoks goni paradoks
Fot. Cyfrasport
Paweł Raczkowski

Kluby długo narzekały na poprzedniego szefa sędziów Zbigniewa Przesmyckiego, ale ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek był jak skała. Uznał, że sędziowie mają być państwem w państwie, w którym króluje właśnie Przesmycki. Nowy przewodniczący sędziów Tomasz Mikulski ma inny styl zarządzania, który przypada do gustu klubom, ale nie wiem czy arbitrom. Potraktowanie Pawła Raczkowskiego po jego wpadce w meczu Lech – Pogoń to dość niebezpieczny precedens.

Po meczu Lecha z Pogonią posypały się gromy na sędziego Pawła Raczkowskiego. Przede wszystkim za to, że nie usunął z boiska Kostasa Triantafyllopoulosa. Obrońcy „Portowców” powinien pokazać drugą żółtą kartkę za faul, ale zamiast tego zastosował korzyść, co było poważnym błędem. Raczkowski miał prawo się nie zorientować, że faulującym jest właśnie Grek, który ma już na koncie jedną kartkę, więc o stosowaniu korzyści nie mogło być mowy. Zwykła, ludzka pomyłka.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fortuna 1 Liga: Skróty meczów 27. kolejki


„Kolejorz”, grając w przewadze liczebnej przy prowadzeniu 1-0, miałby większe szanse na odniesienie zwycięstwa. Mecz zakończył się remisem 2-2. Niezadowolony z pracy arbitra prezes Lecha Karol Klimczak zadzwonił do Tomasza Mikulskiego. Przewodniczący Mikulski postanowił odsunąć Pawła Raczkowskiego od najbliższej kolejki Ekstraklasy, a także od prowadzenia meczów Lecha w nieokreślonym terminie.

Dwa paradoksy. Drugi doprowadził do skandalu w Grecji

Zatem Paweł Raczkowski jest jednym z trzech najwyżej cenionych przez UEFA polskich sędziów, w środowisku nazywają go nawet „drugim po Marciniaku”, ale po jednym błędzie nie kwalifikuje się do prowadzenia meczów Lecha. To pierwszy paradoks. Drugi jest jeszcze większy. Karnie odsuniętego od polskiej ligi arbitra Tomasz Mikulski postanowił delegować na mecz AEK Ateny – Aris Saloniki. Grecy poprosili o przysłanie im sędziego klasy UEFA Elite bądź co najmniej First. Z tej elitarnej mamy tylko Szymona Marciniaka, pierwszą, obok Raczkowskiego, legitymują się jeszcze Daniel Stefański i Bartosz Frankowski. Tomasz Mikulski uznał jednak, że Stefański i Frankowski potrzebni mu są w kraju, a Marciniak po kontuzji nie był jeszcze gotowy do pracy.


Oczywiście Grecy bardzo szybko dowiedzieli się, że dostają sędziego odsuniętego od Ekstraklasy po dość poważnym błędzie. Dziwnym trafem rozpętała się afera z udziałem Pawła Raczkowskiego. Greckie media oskarżały go udział w awanturze alkoholowej z udziałem dwóch mówiących po polsku kibiców Panathinaikosu, do jakiej miało dojść na pokładzie samolotu. Raczkowski zaprzeczał, zapewniając, że on i jego zespół nie spożywali alkoholu, zapewniał, że to on został zaatakowany przez dwóch kibiców. Fakty są jednak takie, że meczu AEK – Aris nie poprowadził, a informacja o tym poszła w świat.

Odsunięcie Raczkowskiego po telefonie prezesa rodzi konsekwencje

Problem jest inny. Jak będą się czuli sędziowie, widząc że po jednym telefonie od prezesa klubu jeden z najlepszych polskich sędziów jest wystawiany na bocznicę i nie może prowadzić meczów jednego z największych polskich klubów? Jaki daje im to komfort pracy? Czy jadąc na mecz Lecha nie zadrżą im nogi, wiedząc, że jeden przypadkowy błąd może doprowadzić do załamania kariery? Precedens z Raczkowskim grozi jeszcze czymś innym. Czy za przykładem Lecha nie pójdą Legia, Raków, czy inne kluby z mocarstwowymi aspiracjami i nie zaczną wykręcać numeru Tomasza Mikulskiego?

Kluby nie powinny kontaktować się z szefem sędziów. To rodzi podejrzenia

W ogóle takie nieformalne kontakty klubów z szefem sędziów brzydko pachną czasami, w których karty rozdawał „Fryzjer”. Uważam, że to powinna być zakazana praktyka. Na wzór tej zabraniającej kontaktów z piłkarzem na ponad pół roku przed wygaśnięciem jego kontraktu.
Jeśli klub ma pretensje, czuje się skrajnie skrzywdzony przez arbitra, powinien się zwrócić, na drodze oficjalnej, do zarządu PZPN-u, a najlepiej do jego szefa Cezarego Kuleszy.


W uczciwość Tomasza Mikulskiego nikt nie wątpi. Wszyscy widzą, że to szalenie pracowity fachowiec, ale w sytuacji z Raczkowskim zapędził się w ślepy zaułek.


Pamiętamy, w jakich okolicznościach Mikulski został szefem sędziów. 19 sierpnia 2021 r., pod koniec swej drugiej kadencji, Zbigniew Boniek postanowił odwołać Przesmyckiego, by uchronić go od „linczu” po zmianie za sterami PZPN-u. Mikulski był prawą ręką Przesmyckiego, więc najpierw zastępował go tymczasowo, ale 2 września 2021 r. został już na stałe sternikiem sędziów. Decyzję w tej sprawie podjął nowy zarząd.

Szefem sędziów nie musi być były arbiter

Skoro dziś na horyzoncie nie widać równie charyzmatycznego co Przesmycki, a mniej kontrowersyjnego kandydata, to może warto nowym szefem środowiska sędziowskiego uczynić kogoś, kto nie był arbitrem, za to ma nieskazitelną opinię i nie pozwoli, by kluby wchodziły mu na głowę? Polska piłka miała już takich fachowców, którzy świetnie sobie poradzili z kierowaniem sędziami i to w trudnych dla piłki czasach. Wystarczy przypomnieć Andrzeja Strejlaua.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie