Fakty oraz mity. Napoli nie żegna się z Ligą Mistrzów przez polski VAR i Marciniaka

Piłka nożna
Fakty oraz mity. Napoli nie żegna się z Ligą Mistrzów przez polski VAR i Marciniaka
fot. Polsat Sport
Fakty oraz mity. Napoli nie żegna się z Ligą Mistrzów przez polski VAR i Marciniaka

Mocny hejt wylał się na polskich sędziów po wtorkowym rewanżu ćwierćfinału Ligi Mistrzów UEFA pomiędzy SSC Napoli a Milanem na Stadio Diego Armando Maradona. Oczywiście głównie z naszego kraju... W Neapolu, owszem, słychać było odgłosy niezadowolenia – ale to normalne. Gospodarze odpadli z rozgrywek, mogli więc czuć spory niedosyt, ale nikt absolutnie przyczyn tego faktu nie szukał głównie w niekorzystnej z punktu widzenia "Azzurrich" decyzji Szymona Marciniaka i jego "varowców".

Nawet Luciano Spalletti, choć jego zdaniem wejście Rafaela Leao na Hirvinga Lozano powinno skutkować "jedenastką", nie w tym upatrywał powodów pożegnania się z Champions League. Uczciwie zauważył, że jego zespół był za bardzo nierozważny w kilku kluczowych momentach, że podejmował niewłaściwe decyzje, że splot nieszczęśliwych okoliczności kadrowych związanych z kartkami i kontuzjami zaburzył podziwianą przez wiele miesięcy płynność w grze drużyny, która nawet przez Pepa Guadiolę uznana została za prezentującą najlepszy futbol. Ale to już było. Dziś zespół z Neapolu, mimo że oddał ponad dwadzieścia strzałów, nie ma już tego błysku i energii. Padło nawet określenie, że "jedzie" na oparach.

Zobacz także: Włoskie media oceniły Piotra Zielińskiego. "Tego u niego zabrakło"

 

Victor Osimhen jest po kontuzji, więc nie siał tak dużej grozy jak zazwyczaj. Chwicza Kwaracchelia pudłował w sytuacjach, w których do niedawna trafiał, był spychany do boku i podwajany, świetnie zajął się nim Davide Calabria. Napoli miało problem z dotarciem do pola karnego, a 16 rzutów rożnych przyniosło znikomą liczbę strzałów w stronę Mike’a Maignana. Przeciwnik miał balans i spokój. Grał mocno defensywnie, ale przecież taka była strategia.

 

Wracając do pracy arbitrów… Jeżeli chodzi o potencjalne powtórzenie rzutu karnego dla Milanu ze względu na przedwczesne wtargnięcie w "16-stkę": wbiegający zawodnik, który wybija później piłkę, znajdowałby się w niedozwolonej strefie w momencie oddawania strzału przez wykonującego jedenastkę Olivera Giroud tylko wtedy, gdyby dotknął nogą podłoża. A taka sytuacja nie miała miejsca. Zagranie ręką Fikayo Tomoriego? Obrońca nie walczył o piłkę, lecz starał się blokować dośrodkowanie. Tylko ten pierwszy aspekt mógłby usprawiedliwiać Anglika. Tematu do szerszych rozważań więc nie ma. Ale to kwestie – w spiskowej teorii – dotyczące braku korzyści dla Milanu. Dla Napoli kluczowa była inna sytuacja.

 

Ta z 37 minuty. Wślizg Rafaela Leao, owszem, był mocny, dynamiczny, zdecydowany, ale trafiona została piłka. Wprawdzie noga dotyka buta atakującego – Hirvinga Lozano – lecz przy tak wyraźnie wybitej futbolówce dla decyzji z wozu VAR nie miało to kluczowego znaczenia. Dlatego nie było komunikatu do Marciniaka, by podszedł zobaczyć tę sytuację do monitora. Mit, że VAR boi się wezwać arbitra finału Mundialu przed ekran jest tu dokładnie typowym dorabianiem ideologii. Ale w tym to właśnie my, a nie Włosi, jesteśmy mistrzami świata…

 

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie