Od 30 lat żyje bez prądu. Kiedyś był idolem polskich kibiców

Żużel
Od 30 lat żyje bez prądu. Kiedyś był idolem polskich kibiców
fot. Cyfrasport
Józef Jarmuła to jedna z największych gwiazd polskiego żużla lat '70

W latach '70 ubiegłego stulecia był jedną z największych gwiazd polskiego żużla. Na mecze z jego udziałem przychodziły tłumy kibiców, głównie po to, aby właśnie jego poczynania móc zobaczyć na własne oczy. Słynął z niesamowicie widowiskowej jazdy. Był ulubieńcem fanów. Dzisiaj życie Józefa Jarmuły wygląda zupełnie inaczej.

W środowisku żużlowym w naszym kraju zrobiło się głośno po niedawnym wywiadzie Jarmuły, jakiego udzielił "Tygodnikowi Żużlowemu". Wspomniał w nim o dramatycznej sytuacji, w jakiej znajduje się od wielu lat.

 

- Ja już ponad 29 lat żyję w domu bez prądu. Mam 1400 złotych na czysto do przeżycia. Za to muszę opłacić rachunki i przeżyć. Żyję bez prądu, bo nie stać mnie na opłacenie rachunków - wyznał szczerze.

 

Celebryta wśród żużlowców. Żużlowiec wśród celebrytów

 

81-letni Jarmuła w trakcie swojej kariery charakteryzował się niesamowitą widowiskowością na torze. Sam wielokrotnie przyznawał, że dla niego ważniejsze od wyników było robienie tzw. "show" dla kibiców. Do tego stopnia zależało mu na sympatii fanów, że w trakcie wyścigu po wygranym starcie potrafił zwalniać, pozwolić się wyprzedzić, aby... ponownie wyjść na pierwsze miejsce. To musiało robić wrażenie na publiczności, która z tego powodu licznie odwiedzała stadiony, gdy tylko na mecz przyjeżdżał Jarmuła.

 

Oczywiście jazda na jednym kole, ekstrawagancki jak na żużlowca ubiór podczas prezentacji w postaci smokingu czy cylindra stanowiły dodatkowy element odmiennego wizerunku Jarmuły. Uwielbiali to kibice, nie do końca rywale z toru. Kiedyś śp. Jerzy Szczakiel - pierwszy polski indywidualny mistrz świata, przyznał, że jazda Jarmuły, który specjalnie daje się wyprzedzać na torze, stanowi niebezpieczeństwo dla innych zawodników i jest lekkomyślna.

 

I ciężko nie zgodzić się z takimi słowami, ale na tym polegała charyzma i osobowość Jarmuły, który na każdym kroku wyróżniał się od reszty. Prawdopodobnie, gdyby ścigał się w dzisiejszych czasach, swoją popularnością mógłby pokonać nawet Bartosza Zmarzlika. Jarmuła miał bowiem zadatki na bycie celebrytą. W pewnym sensie takowym był, oprócz tego, że był bardzo dobrym żużlowcem, czołowym w kraju oraz jego reprezentantem w zawodach międzynarodowych.

 

Jarmuła słynął również z ostrej jazdy, a także ze... straszenia swoich adwersarzy. Przed meczem ligowym potrafił obandażować się od stóp do głów niczym mumia, wejść do szatni rywali, podejść do któregoś z zawodników i powiedzieć mu prosto w oczy - "tak będziesz dzisiaj wyglądał!". Nade wszystko urodzony na Węgrzech żużlowiec należał do krajowej czołówki zawodników.

 

Kiedyś gwiazda i idol. Teraz walczy o przetrwanie

 

Tym bardziej niedawna wypowiedź Jarmuły poruszyła środowisko kibicowskie w Polsce. 81-latek często odwiedza stadion Tauron Włókniarza Częstochowa, w barwach którego startował w latach 1974-1981. Ilekroć zjawia się pod Jasną Górą, jest wiwatowany. Niestety, czasami spotykają go przykre doświadczenia.

 

- Kolega zabrał mnie do Rybnika samochodem. Nie chcieli mnie wpuścić na stadion. Poprosiłem przez szparę prezesa, wyjaśniłem kim jestem, prosiłem ochroniarzy, ale nie chcieli wpuścić. Kibice nawet zaczęli krzyczeć do nich i prosić, bo mnie poznali. W końcu przyszedł ten prezes klubu, którego ja nawet nie chcę nazwiska wymieniać. I powiedział mi na odczepnego: panie Jarmuła, ja sobie też muszę bilet kupić. I tyle było rozmowy - rzekł Jarmuła w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

 

Kiedyś na pytanie, ile ma lat, odpowiedział żartobliwie "nie pamiętam". Jako 80-latek potrafił zaprezentować się kibicom na stadionie w skórze, w której startował i robić... pompki. Wciąż nie rozstaje się z motocyklem, mimo upływu lat, kręcąc kółka niczym nastolatek. Showman w najczystszej postaci.

 

Życie Jarmuły w skrajnej biedzie poruszyło kibiców, którzy uruchomili specjalną zbiórkę, aby wesprzeć finansowo idola swoich ojców i dziadków. Odzew jest niesamowity, ponieważ docelowa kwota 14 tysięcy złotych została już dawno przekroczona. Sam Jarmuła przyznał, że nie może liczyć na pomoc ze strony Polskiego Związku Motorowego, który w kampaniach telewizyjnych chwali się... pomocą poprzez specjalny fundusz na rzecz byłych żużlowców.

 

- Byłem w kadrze narodowej i tego nikt mi nie odbierze. Polski Związek Motorowy chce mi tylko odebrać i uznali, że nie zasługuję na pomoc. Opowiadają bajki o fundacjach, o akcjach pomocy dla byłych zawodników, a widać jak to wygląda. A ja chciałem 2,5 tysiąca złotych rocznie, na przeżycie i na opłacenie rachunków. Mam straszne problemy, ale zostałem z nimi sam - skwitował Jarmuła.

Krystian Natoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Żużel na świecie

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie