Szacunek i nadzieja. Raków Częstochowa to temat na doktorat

Piłka nożna

Los bywa czasem przewrotny. I okrutny. Także ten futbolowy. O zdobyciu mistrzostwa Polski piłkarze Rakowa Częstochowa dowiedzieli się w klubowym autokarze. Wracając do domu. Po porażce w Kielcach. Kilka dni po bolesnej przegranej karnymi z Legią w finale Fortuna Pucharu Polski.

Ta sama Legia, nie zwyciężając w Szczecinie z Pogonią, "pozwoliła" drużynie Marka Papszuna sięgnąć po tytuł już w niedzielę. Gdyby pokonała "Portowców", ta rozstrzygnięta już co prawda kwestia mogła zostać przesunięta na mecz Rakowa z Lechem. Przewrotnie pisząc, Kosta Runjaic znów zepsuł trochę możliwość zorganizowana prawdziwej uroczystości ekipie spod Jasnej Góry. Najważniejszy z historii Rakowa dzień nie miał więc scenariusza idealnego do stworzenia stuprocentowego święta.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kibice przywitali swoich bohaterów! Tak w Częstochowie świętowano mistrzostwo (ZDJĘCIA)

 

Ale i tak nawet te okoliczności nie mogły zabrać wszystkim ludziom związanym z sukcesem RKS-u nawet odrobiny radości i poczucia satysfakcji. Michał Świerczewski i jego ludzie udowodnili, że w polskiej piłce klubowej mimo wielu niedogodności da stworzyć się zespół, który ciągle idzie do przodu i zbiorczo licząc przez trzy ostatnie sezony był najlepszy w każdych rozgrywkach, w których brał udział.

 

Opowieść o właścicielu Rakowa i "wymyślonym" przez niego trenerze, szefie rady nadzorczej a wcześniejszym prezesie Wojciechu Cyganie czy dyrektorach sportowych Pawle Tomczyku i Robercie Grafie powinna zostać poddana jakiejś pracy doktorskiej, bo w naszej piłce takie zdarzenie jeszcze nie miało miejsca. I konia z rzędem temu, który powtórzy częstochowskie dzieło w następnych kilkudziesięciu latach.

 

Polska liga miała oczywiście w przeszłości "przebłyski" takich klubów jak Piast Gliwice czy Zagłębie Lubin – z wiadomych przyczyn nie wracam tu do Amiki Wronki i Groclinu – ale nikt nie zdominował tak rozgrywek jak Raków. To powinna być przecież domena Legii Warszawa, Lecha Poznań czy Pogoni Szczecin. Kiedyś tak "bawiła" się w naszej piłce Wisła Kraków, ale czasy były inne. Bogusław Cupiał mógł mieć przecież prawie każdego polskiego zawodnika. Dziś żaden polski klub nie ma na to żadnych szans. A Częstochowa, choć ma na głowie koronę, przegrywa batalię o "wymarzonych" graczy z działaczami ze stolicy czy Poznania.


Odnoszę wrażenie, że wynik Rakowa zaczyna niektórych uwierać jak kamień w bucie. Widać to było w obu ostatnich spotkaniach z Legią – szczególnie w zachowaniu poza boiskiem – czy w naśmiewaniu się z charakteru wczorajszej fety, gdy zespół przyjechał do Częstochowy po meczu w Kielcach.

 

Ktoś, kto przełączył się w tym samym czasie na Eleven Sports i zobaczył, co działo się w Neapolu, nawet z zamkniętymi oczami, dostrzegłby kontrast. Ale umówmy się – do atmosfery Napoli trudno cokolwiek w Europie porównać. Nie mówiąc już o różnicy miedzy Serie A, a PKO PB Ekstraklasą. Ale zamiast szydzić z Rakowa, trzeba mu bić brawo. I go szanować. I trzymać mocno kciuki za to, by ten projekt dostał wreszcie właściwe wsparcie z miasta, "normalny" stadion, awansował do fazy grupowej jednego z europejskich pucharów i utrzymał się na dłużej w czołówce naszej ligi.

 

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie