Marek Papszun popełnij jeden błąd. Tak Raków osłabił jego buławę

Piłka nożna
Marek Papszun popełnij jeden błąd. Tak Raków osłabił jego buławę
fot. PAP/Łukasz Gągulski
Marek Papszun popełnij jeden błąd. Tak Raków osłabił jego buławę

Wygrzebanie klubu z trzeciego poziomu rozgrywek, zdobycie z nim dwóch Pucharów Polski, a zwłaszcza znokautowanie konkurencji w walce o mistrzostwo Polski to sztuka nie lada, której dokonał z Rakowem Marek Papszun. W końcówce sezonu szkoleniowcowi niepotrzebnie osłabiono buławę, ogłaszając jego odejście. Sam Papszun z pewnością nauczy się na błędzie, jaki popełnił w finale Pucharu Polski, zbyt łatwo tracąc kontrolę nad emocjami - pisze Michał Białoński.

Polska piłka nie zna podobnych przypadków, by jeden trener z prowincjonalnym klubem, przy skromnych na tle rodzimych potęg warunkach, zdominował rynek. Pracą, pomysłem, konsekwencją w działaniu. Z naszej części Europy przychodzi mi na myśl paralela z Danem Petrescu. Wielki Rumun nie sprawdził się w Wiśle Kraków, piłkarze uznali jego metody treningowe za zbyt uciążliwe. Na stulecie, w 2006 r. opuścił "Białą Gwiazdę", by przejąć broniącą się przed spadkiem w Rumunii Unireę Urziceni. W pierwszym sezonie 2006/2007 zajął z nią dziesiąte miejsce, ale już w drugim, przebił się na piąte, co dało mu prawo gry w Pucharze UEFA. W trzecim roku Unirea Petrescu została mistrzem Rumunii, awansowała do Champions League, gdzie u siebie pokonała Sevillę FC 1:0, w tabeli zajął trzecie miejsce, wyprzedzając Rangers FC. Z prostej przyczyny – piłkarze szli za nim jak w ogień.

Papszun wzorowo rozwijał piłkarzy. Tomas Petrasek trafił do reprezentacji

W Częstochowie zawodnicy skakali w płomienie za Papszunem. Najlepszym tego przykładami są Zoran Arsenić i Tomas Petrasek. Pierwszy miał talent, technikę i wydolność, które przejawiał już w Wiśle i Jagiellonii, ale dopiero w Rakowie Papszun uczynił z niego gwiazdę ligi, jednego z topowych obrońców. Petrasek w Czechach miał kłopoty z przebiciem się do zawodowej piłki. Latem 2016 r. Viktoria Zizkov bez żalu oddała go do Rakowa. Pod skrzydłami Papszuna trafił do reprezentacji Czech, w której rozegrał trzy mecze. Marek Papszun ma unikalny dar budowania piłkarzy, wydobywania drzemiących w nich możliwości.

 

To odwrotna tendencja niż w wielu naszych klubach, do których przychodzą ukształtowani piłkarze, ale ich forma z czasem opada przez słabą jakość treningu, brak indywidualizacji zajęć.

Słabe mecze Rakowa po dwóch konferencjach ws. zmiany trenera. Dziekanowski trafił w punkt

"Medaliki" zdobyły mistrzostwo na trzy kolejki przed końcem. To wielki wyczyn i teraz mogą sobie pozwolić na odrabianie zaległości w wystawianiu młodzieżowców, by nie płacić kary dwóch milionów złotych. Natomiast w ostatnich meczach szło im jak po grudzie. Całkowita bezpłodność w kreowaniu zagrożenia dla bramki Legii w finale Fortuna Pucharu Polski, pomimo gry w przewadze. Niemoc w wyjazdowym starciu z Koroną Kielce. Warto się zastanowić, czy ekspert Polsatu Sport Dariusz Dziekanowski nie miał racji, mówiąc w studiu Pucharu Polski, że Raków pospieszył się z ogłaszaniem odejścia Papszuna. Ten fakt powinien zostać opublikowany po rozstrzygnięciu rywalizacji o PP i mistrzostwo Polski. Na dodatek Raków poprawił drugą konferencją, z prezentacją następcy Papszuna – Dawida Szwargi. Dla mnie to było jak pozbawienie buławy Marka Papszuna, a w najlepszym razie osłabienie jej mocy. Chcąc nie chcąc, piłkarze mieli w głowie zakodowane, że rządy Papszuna dobiegają końca. To siłą rzeczy, nawet podświadomie, powoduje inne reakcje na jego słowa i decyzje.

 

Przewodniczący Rady Nadzorczej Rakowa Wojciech Cygan wyjaśniał, że pospieszne ogłoszenie zmiany na stanowisku trenera było konieczne, gdyż pomogło w negocjacjach z kandydatami na piłkarzy klubu. – Być może ktoś chciał przyjść do Rakowa dla Marka Papszuna, a jego już nie będzie – uzasadnił Cygan. Rodzi się pytanie: co stało na przeszkodzie, by w tajnych rozmowach transferowych Raków nie używał sformułowania "prawdopodobnie trener Papszun odejdzie", a oficjalnie tego nie ogłaszał?

 

Nowy sezon będzie dla Michała Świerczewskiego niemałym poligonem doświadczalnym, gdyż przekonamy się, czy te same metody zarządzania skutkują bez charyzmatycznego szkoleniowca Papszuna. Dawidowi Szwardze nikt nie zastosuje taryfy ulgowej w Ekstraklasie, Pucharze Polski, a już na pewno nie w eliminacjach do Champions League, gdzie już pierwszą przeszkodą może być znacznie bogatszy Ferencvaros Budapeszt.

Papszun i Runjaić powinni trzymać nerwy na wodzy

Po finale Fortuna Pucharu Polski Marek Papszun, ale też Kosta Runjaić muszą wyciągnąć wnioski. Trenerzy tej klasy nie mogą być prowodyrami zadym. Oni mają świecić przykładem, tonować nastroje, a nie dokładać do pieca. Ktoś zawnioskował, by zabronić takiego zachowania w przepisach PZPN-u. Nie trzeba. Zabrania tego przecież etyka trenerska, o której w Polsce często zapominamy.

 

Rozgrywany na PGE Narodowym finał Pucharu Polski stał się już znaczącą marką polskiej piłki, ale też ważnym elementem obchodów Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. I zadający ciosy w twarz "z partyzanta" Filip Mladenović i inni niesforni piłkarze tego nie zepsują. Dobrze się stało, że PZPN szybko ukarał winnych. Słyszę głosy, że trzymiesięczna dyskwalifikacja Mladenovicia jest łagodnym postanowieniem, gdyż przypada na wakacje. Przypomnę tylko, że rywalizacja o europejskie puchary zaczyna się już w lipcu.

 

PZPN wystąpi także do FIFA, by zawieszenie obowiązywało na całym świecie. Wybryki Filipa są dostatecznie udokumentowane. Jeśli FIFA przyzna rację naszej federacji, Mladenović straci także czerwcowy mecz eliminacji do Euro 2024 reprezentacji Serbii, która na wyjeździe zmierzy się z Bułgarią.

Przewodniczący sędziów Tomasz Mikulski uruchomił lawinę

Trener Papszun na konferencji przed finałem PP pozwolił sobie na prowokacyjną wypowiedź odnośnie sędziego Marka Lasyka. Niepotrzebną. Nie zmienia to faktu, że wszyscy spodziewali się obsadzenia na finał Szymona Marciniaka. Obecność sędziego znanego z bezbłędnej pracy podczas finału mundialu w Katarze z pewnością stanowiłaby dodatkową atrakcję. Natomiast to szef sędziów Tomasz Mikulski jako pierwszy pchnął domino, pozwalając klubom na ingerencję w sędziowskiego obsady. Po telefonie prezesa Lecha odsunął od prowadzenia meczów "Kolejorza" Pawła Raczkowskiego. Papszun poszedł za ciosem Lecha.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie