Bieżnia prosta, życiorys pokręcony. Sha'Carri Richardson kontra Ewa Swoboda na Śląskim

Inne
Bieżnia prosta, życiorys pokręcony. Sha'Carri Richardson kontra Ewa Swoboda na Śląskim
fot. Materiały prasowe
Bieżnia prosta, życiorys pokręcony. Richardson kontra Swoboda na Śląskim!

- Jest jedyna w swoim rodzaju. To kolorowy ptak lekkoatletyki, który nigdy nie wzbudza neutralnych emocji. Może prowokować, ale również dać powód do uwielbienia – mówi o Sha’Carri Richardson Piotr Małachowski, dyrektor sportowy Silesia Memoriału Kamili Skolimowskiej. 16 lipca na Stadionie Śląskim Amerykanka w doskonałym towarzystwie pobiegnie na 100 metrów. Jej rywalką będą wybitne nazwiska, a wśród nich Polka Ewa Swoboda! Do Diamentowej Ligi w Polsce pozostał dokładnie miesiąc.

Sprinterzy na sto metrów zawsze byli charyzmatyczni. Ale nawet w takim gronie są tacy, których nie sposób pomylić z kimkolwiek innym. Życiorys i sposób bycia Sha’Carri Richardson doprowadził ją do popularności, która pomimo młodego wieku już dawno zyskała nie tylko wymiar krajowy. Kolorowy ptak żeńskiej lekkoatletyki 16 lipca rozłoży skrzydła na Stadionie Śląskim.

 

ZOBACZ TAKŻE: Ewa Swoboda poza podium w Oslo

 

– Jedyna w swoim rodzaju – mówi o Amerykance Marek Plawgo, dyrektor ds. komunikacji mityngu, który od tego roku znalazł się na stałe w kalendarzu prestiżowej Diamentowej Ligi. To ten atut największych polskich zawodów lekkoatletycznych pozwala przyciągać na Śląsk największe postaci Królowej Sportu.

 

Chociaż Richardson akurat jeszcze niedawno sama powiedziałaby, że jedyną królową jest tutaj ona sama.

 

– Można ją kochać, jak robią tysiące albo nie akceptować, co pewnie też niektórym się zdarza. Sha’Carri nigdy nie wzbudza neutralnych emocji. Jest zero-jedynkowa. Przylgnęła do niej łatka kontrowersyjnej. Niemniej, w marketingu sportowym to dziś szalenie cenna cecha – przyznaje Piotr Małachowski, dyrektor sportowy mityngu pamięci zmarłej polskiej mistrzyni rzutu młotem.

 

Richardson nie jest jak Kamila, którą 16 lipca pomoże nam godnie upamiętnić – to pewne. Ale jest porównywalnie doskonała jako sportowiec, chociaż przed dwoma laty, gdy miała szansę dowieść tego na igrzyskach olimpijskich w Tokio, w ogóle na nie nie pojechała. Powód – wykrycie w jej organizmie THC, czyli substancji zawartej w marihuanie. Na nic zdały się tłumaczenia, że korzystała z niej w stanie, gdzie jest legalna. Wyroku nie złagodziło również tłumaczenie, że sięgnęła po używkę w chwili wielkiej życiowej straty i ogromnych emocji, które chciała uspokoić. O tym, że nie żyje jej matka, dowiedziała się w trakcie tzw. Olympic Trials – amerykańskich eliminacji do reprezentacji olimpijskiej. Wcześniej rodzice ją porzucili, ale to doświadczenie – jak sama przyznała – było jednym z najbardziej dewastujących ją emocjonalnie w życiu. Mimo że teoretycznie zawieszenie za naruszenie przepisów antydopingowych powinno jednoznacznie być przyjmowane źle, z Sha’Carri było inaczej. Jak zwykle: jedni postawili na niej krzyżyk, drudzy w sieci protestowali przeciwko dyskwalifikacji i krytykowali World Athletics m.in. z pomocą hashtagów w mediach społecznościowych. Tak jakby Richardson była półboginią. Tak jakby faktycznie była królową sportu.

 

Ma 23 lata i jeszcze żadnego rekordu świata seniorek. Czyli pewnie królową nie jest, ale równocześnie w środowisku trwa wyczekiwanie na koronację. Wielcy eksperci twierdzą, że jeśli ktokolwiek ma poprawić na 100 metrów czas 10.49 s autorstwa Florrence Griffith-Joyner, to będzie nią właśnie ona.

 

– Na razie najszybciej biegała setkę w 10.72 s, a tej wiosny w 10.76. Niedawno w Kenii wystąpiła na 200 m, gdzie uzyskała genialny czas 22.07, mimo że ostatnie metry pokonała z rozłożonymi ramionami w stylu Usaina Bolta. Jej obecność na stadionie to zawsze gwarancja show. Nawet jeśli z odważnych stylizacji dziś zostały już tylko tatuaże i długie tipsy. Uspokoiła się, dojrzała, ale w jej sercu musi wciąż być gorąco. To jej natura – twierdzi Plawgo i uważa, że na jej rozwój gigantyczny wpływ musiało mieć dzieciństwo. – Bieżnia dla niej jest prosta, ale życie było dotąd wybitnie pokręcone – komentuje dawny medalista MŚ.

 

Po czwartkowej Diamentowej Lidze w Oslo Richardson jest wiceliderką światowych tabel 2023. Ale z Marie-Josee Ta Lou przegrywa o tylko setną sekundy. W lipcu może być lepiej, zwłaszcza że na Stadionie Śląskim w polskiej Diamentowej Lidze obok niej staną inne wybitne sprinterki: Shericka Jackson i Ewa Swoboda.

 

– Kocham Stadion Śląski. To miejsce, gdzie naprawdę można szybko biegać – przekonuje Polka, która na początku czerwca na tym obiekcie przebiegła 100 m w 11.03 s. Był to jej pierwszy występ tej wiosny, który od razu przyniósł nowy rekord życiowy.

 

Jackson natomiast jest czwarta w rankingu sezonu (wybitne 10.78 s). Część fanów to ją, a nie Sha’Carri typuje jako kandydatkę do poprawienia rekordu świata, ale raczej na 200 metrów, gdzie ma obecnie drugi rezultat w dziejach. Doświadczenie z pewnością jest po jej stronie. Z jamajską sztafetą w Tokio sięgnęła po złoto olimpijskie, w dorobku ma również już trzy tytuły mistrzyni świata. Jej najlepszy w karierze bieg na „setkę” był o 0.01 s lepszy niż Sha’Carri.

 

Znakomite emocje i sprinterski popis na Diamentowej Lidze na Śląsku zapewnią jednak nie tylko kobiety.

 

– Mam przyjemność ogłaszać takie nazwiska: Fred Kerley, Trayvon Bromell, Marvin Bracy i Akani Simbine. To absolutna czołówka tej konkurencji, medaliści największych imprez – w tym ostatnich MŚ w Oregonie – i biegacze, na których poczynania patrzy całe środowisko. Są niemalże gwarancją biegania w czasie znacznie poniżej 10 sekund. Ostatnio usłyszałem od jednego z młodych Polaków, że wzoruje się na technice biegu Kerley’a. To mówi chyba najwięcej o tym, kto 16 lipca wystąpi w Memoriale „Kamy” – zauważa Małachowski.

Informacja prasowa
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie