"Jeśli nic się nie przewróci, mistrzem będzie Legia"
„Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu”, „pierwsze koty za płoty”, „za wcześnie”, „jest jeszcze tyle kolejek do końca”. „No jak można oceniać po pierwszym meczu?”. Takie argumenty padają, jeśli ktoś pokusi się o wytypowanie czegokolwiek już na postawie startu rozgrywek. Jednak zaryzykuję: mistrzem sezonu 2023/2024 powinna zostać Legia.
Wydaje się, że to będzie najlogiczniejsze zwieńczenie całej serii sensownych ruchów, wykonywanych w Legii od pewnego czasu, a nie tylko zachwyty po zwycięstwie w meczu otwarcia z ŁKS 3:0. Choć podczas tego spotkania wyraźnie było tez widać różnicę, w porównaniu do poprzednich sezonów, w jakim miejscu w sensie czysto sportowym znajduje się ta drużyna.
Zobacz także: Szalony mecz w Łęcznej! Cztery gole na inaugurację
Ekipa Kosty Runjaica jest już teraz w bardzo dobrej formie fizycznej, widać polot, entuzjazm w grze, łatwość w dochodzeniu pod bramkę rywala. Funkcjonują schematy, zagrywki Pawła Wszołka do Tomasa Pekharta, który strzelił trzy gole to już praktycznie danie firmowe. Niemiecki trener gra na dwie tzw. dziesiątki, gdzie Ernest Muci i Josue wspierają Pekharta, ale równie dobrze może błyskawicznie przejść na grę z dwójką napastników. I wcale nie musi być w tym zestawie czeski wieżowiec. Są przecież do dyspozycji Marc Gual, najlepszy zagraniczny napastnik w naszej lidze w ubiegłym sezonie czy wreszcie zdrowy Słoweniec Blaż Kramer. No i Muci oczywiście i wciąż młody (21 lata) Maciej Rosołek... Do wyboru, do koloru…
Elastyczność w grze w środku pola jest możliwa dzięki dobrym transferom. Od razu było widać, że Juergen Elitim to prawdziwy rozgrywający, gotowy do gry w pierwszym składzie z marszu. Kolumbijczyk śmiało może być gwiazda polskiej ligi, mając do pomocy harującego za trzech Bartosza Slisza. Dokonał on w ostatnim czasie takiego postępu, że dostrzegł to także Fernando Santos. Slisz już nie tylko biega, ale także kreuje i wszystko robi w szybszym tempie niż jakiś czas temu. A wróci przecież jeszcze po kontuzji Bartosz Kapustka.
W obronie Serb Radovan Pankov okazał się na tyle dobry, że z miejsca wygryzł z pierwszej jedenastki kogoś tak dobrego jak Artur Jędrzejczyk. Grając w trzyosobowej formacji obronnej, Pankov pozawalał sobie na rajdy w pole karne. Obrońca z duszą napastnika? Czemu nie? Pewnie, że szkoda sprzedanego do Celtiku Glasgow Maika Nawrockiego, ale 5 mln euro (drugi w historii klubu najwyższy transfer) wpływające do klubowej kasy z tego tytułu jakoś ten żal rekompensuje.
Warto podkreślić szybkość dokonanych transferów. Nie w ostatniej chwili, ale na początku okresu przygotowawczego, co ma ogromne znaczenie w kontekście choćby meczów w europejskich pucharach, które już za chwilę.
No i mieliśmy debiut kolejnego nastolatka, co jest potwierdzeniem kierunku, w którym zmierza klub. Reprezentant młodzieżówki, która niedawno tak zachwycała w mistrzostwach Europy na Węgrzech Filip Rejczyk dostał kilka minut i pewnie będzie ich dostawać coraz więcej, bo talent ma nieprzeciętny.
Aż siedmiu polskich zawodników, którzy zagrali w piątek z ŁKS, to też w skali naszej Ekstraklasy jakiś pozytywny ewenement.
W Legii od pewnego czasu wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę. Wrodzony spokój dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego jakby udzielił się reszcie. Zieliński sam wybrał sobie trenera, nie ulegając żadnej presji, więc ten może czuć się bezpiecznie i widać to w jego pracy. Nie miota się, nie wykonuje nerwowych ruchów, nauczył się neutralizować presję związaną z pracą w stolicy. Już z Legią coś zdobył (Puchar i Superpuchar Polski), teraz szykuje się na coś więcej.
A do tego trybuny. Gigantyczna praca, jaką wykonali ludzie w klubie odpowiedzialni za strategię sprzedażową, sprawiła, że na mecz z beniaminkiem wyprzedano wszystkie bilety. W środku wakacji, na zwykły mecz ligowy, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Śmiało można powiedzieć, że w Warszawie po latach wraca moda na Legię. A przecież jeszcze niedawno był bojkot i kontestowanie właściciela, żądano jego odejścia.
Tego samego, który zarządza klubem obecnie, ale jakiś czas temu postanowił się delikatnie przesunąć, powierzając poważne role takim ludziom jak prezes Marcin Herra, wspomniany dyrektor Zieliński czy szefa skautingu Radosław Mozyrko.
Legia naprawdę dobrze wygląda, ale oczywiście „nie wolno oceniać po pierwszym meczu”…
Przejdź na Polsatsport.pl