Król strzelców bez ogródek. "Jeden uciekał jak szczur. Trzeba było dogadać się z Papszunem”

Piłka nożna

- Ja już chyba nie muszę powtarzać, że byłem za polskim trenerem. Miałem swoje doświadczenia z Beenhakkerem, który na Euro 2008 zajął z reprezentacją ostatnie miejsce, a potem był jeszcze Sousa, który uciekł jak szczur, bo parę groszy więcej mu w Brazylii dali. Trzeba się było dogadać z Markiem Papszunem, to dziś by tych lamentów nie było – mówi Grzegorz Lato, legenda reprezentacji, po przegranym meczu z Albanią (0:2) w Tiranie.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Czy my naprawdę jesteśmy tacy słabi, że nie stać nas na wygraną w Albanii?

 

ZOBACZ TAKŻE: Szanse reprezentacji Polski na awans na Euro. Terminarz, baraże


Grzegorz Lato, król strzelców mundialu 1974: Ja ostrzegałem. Albania, to nie są frajerzy. Tam Niemcy mieli kłopoty, Anglicy również.


No dobrze, ale to nie zmienia faktu, że Albania nie jest gigantem, lecz co najwyżej średniakiem. Z takimi dotąd wygrywaliśmy.


Myślę jednak, że trochę tego średniaka zlekceważyliśmy. Wy dziennikarze lubicie patrzeć w statystyki i na tej podstawie wyciągać wnioski. Przed tym meczem czytałem, że przegraliśmy z nimi tylko raz i na dokładkę 70 lat temu. Teraz mamy już dwie porażki na koncie. Oni nas załatwili tym pięknym strzałem i golem na 1:0.


Szczęsny nie popełnił w tamtej sytuacji błędu?


Akcja szła prawą stroną i on był blisko prawego słupka. Był dobrze ustawiony, ale to był taki strzał, co czasami wychodzi raz na sto lat, raz na całe życie. Piłka była mocno bita, dostała jeszcze jakiejś dziwnej rotacji.


Czyli nie mogliśmy zapobiec. Gorzej, że nie potrafiliśmy odpowiedzieć.


I tak dochodzimy do sedna. Oddaliśmy może jeden dobry strzał, coś tam Krychowiak próbował, ale to za mało. Kazmierz Górski mówił nam kiedyś: panowie, gdzie x strzałów, tam szansa na x bramek. To jest proste jak budowa cepa. Nie ma strzałów, nie ma goli. My nie daliśmy sobie szansy.


I teraz nie wyjdziemy z grupy, o której mówiono, że nie mamy prawa z niej nie wyjść, bo taka słaba.


Musimy wygrać te trzy mecze, które nam zostały i liczyć na dobre wyniki w pozostałych. Tyle że już pierwsza część planu będzie trudna do wykonania, bo Czesi nam nie leżą.

 

I nie wiemy, czy leci z nami pilot? Pan jak patrzy na reprezentację, to jest pan pewien, że trener Santos nad tym panuje.


Nie wiem. Płacą mu duże pieniądze, to niech myśli.


Wygląda na zagubionego w akcji.


Totalnie zagubionego. Ja już chyba nie muszę powtarzać, że byłem za polskim trenerem. Miałem swoje doświadczenia z Beenhakkerem, który na Euro 2008 zajął z reprezentacją ostatnie miejsce, a potem był jeszcze Sousa, który uciekł jak szczur, bo parę groszy więcej mu w Brazylii dali. Trzeba się było dogadać z Markiem Papszunem, to dziś by tych lamentów nie było.


To może trzeba się dogadać teraz?


Santos ma kontrakt na dwa lata. Pójdzie, jak mu wszystko wypłacą. To nie jest łatwa sprawa.


Czyli trzeba zagryźć zęby i czekać.


Santos miał oglądać polską ligę, miał podejmować męskie decyzje. Na razie tego nie robi, choć mamy w młodzieżówce paru wartościowych zawodników.


Na otwarcie Santos miał odwagę, a teraz ją stracił i tak, jak poprzednik gra Krychowiakiem, który najlepsze lata ma za sobą.


To nie tylko Krychowiak, bo Grosicki też wrócił. Najbardziej jednak bulwersuje mnie to, że grają ludzie, którzy w klubach siedzą na ławce. Za moich czasów to było nie do pomyślenia. Nie grasz w klubie, nie grasz w reprezentacji. Poza tym nasza drużyna podzieliła się na równych i równiejszych. Jedni przyjeżdżają na zgrupowanie o czasie, a inni później, bo mają reklamy do nagrania. Nie ma dyscypliny.


Jak się panu w Tiranie podobał Lewandowski?


Ja nie jestem od oceniania. A on w ogóle grał? (śmiech). Nie no, to taki żart. A poważnie, to niedawno zdobyłem się na szczerość, to usłyszałem, że starsi zawodnicy nie powinni się wypowiadać.


Pan się zamierza do tego zastosować?


Nie, ale nie o mnie tu chodzi. Ja bym sobie życzył, żeby media miały więcej odwagi w ocenach. Bo czasem mam wrażenie, że dziennikarze ważą słowa, żeby się święte krowy nie obraziły. Zagraniczne media, jak jest źle, to piszą, co myślą. Jak Lewandowski zagrał dwa słabsze mecze, to go hiszpańska prasa zjadła. Krytyka jest potrzebna, powinna mobilizować.


Nikt jednak nie lubi krytyki. Nasi piłkarze również. Zresztą, jak oglądałem wywiady z naszymi zawodnikami po meczu w Tiranie, to trochę samokrytyki było, ale sportowej złości ani odrobinę.


Było raczej takie: Polacy nic się nie stało. A tu trzeba się poważnie zastanowić. Chłopaki muszą siąść i pogadać, bo tej drużyny nie ma. Lewandowski strzela z Wyspami Owczymi i podbiega do niego tylko dwóch rezerwowych. My, mam na myśli drużynę Górskiego, wszyscy szliśmy na piwo, a jak dostawaliśmy łupnia, to szlag nas trafiał. Z tą drużyną już w Katarze stało się coś złego i to się ciągnie.


Premia od premiera się ciągnie. Lewandowskiego zajmuje to bardziej niż mecze o punkty.


Mnie się podobało, to co Francuzi zrobili z premią. Całą oddali na cele charytatywne mówiąc, że oni zarabiają miliony w klubach.


To jeszcze na koniec proszę powiedzieć, co by zrobił z trenerem pan Lato, jakby był prezesem PZPN?


Nie jestem i nie muszę nic robić. Była burza, zrobiło się spięcie i nie ma światełka w tunelu. Nie ma jednak co się śmiać. Trzeba płakać. Jak powiedziałem, potrzebna jest męska rozmowa i refleksje. Lewandowski nie może mówić, że każdy może do niego przyjść, zapukać i pogadać. On jest kapitanem, on ma się wykazać inicjatywą.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie