Grzegorz Lato skomentował wygraną z Farerami. Przytoczył stare przysłowie

Grzegorz Lato skomentował wygraną z Farerami. Przytoczył stare przysłowie
fot. PAP
Grzegorz Lato

- Nie było Roberta Lewandowskiego, a szkoda, bo mógłby strzelić parę bramek, powiem panu. Ale z drugiej strony, jest takie stare przysłowie: „Zwycięzców się nie sądzi”. Oczywiście, były mankamenty, uchybienia, błędy, ale drobne. Dlatego dla mnie był to pozytywny debiut trenera Probierza – powiedział Polsatowi Sport po zwycięstwie Polski na Wyspach Owczych 2-0 król strzelców MŚ 1974 r. Grzegorz Lato.

Michał Białoński, Polsat Sport: Za pana czasów, 50 lat temu, poradziliście sobie na wyjeździe z innej klasy „Wyspiarzami”. Teraz udało się pokonać znacznie niżej notowane Wyspy Owcze 2-0. Jak pan ocenia ten mecz?

 

ZOBACZ TAKŻE: Szczęsny wypalił bez ogródek. "To jest jakiś cud"

 

Grzegorz Lato, król strzelców MŚ 1974 r.: Wygraliśmy i to spokojnie, trzeba powiedzieć. Młodzi powalczyli, poszarpali. Nie było Roberta Lewandowskiego, a szkoda, bo mógłby strzelić parę bramek, powiem panu. Ale z drugiej strony, jest takie stare przysłowie: „Zwycięzców się nie sądzi”. Oczywiście, były mankamenty, uchybienia, błędy, ale drobne. Dlatego dla mnie był to pozytywny debiut trenera Probierza. 

 

Trudno mieć pretensje do selekcjonera Probierza, który miał tylko dwa treningi przed meczem. Smutnym zjawiskiem jest fakt, że grając długo w przewadze prawie nie stwarzaliśmy sobie sytuacji bramkowych. Farerzy, którzy są półamatorami, dwa razy nam zagrozili i domagali się też rzutu karnego po faulu Jakuba Kiwiora.

 

To dywagacje w stylu co by było, gdyby było, ale nie było. Wygraliśmy 2-0 i koniec. Lepszy numer wykręciła Albania, pokonując 3-0 Czechów i awans na Euro 2024 ma niemal w kieszeni, a przecież gra jeszcze z Wyspami Owczymi u siebie.

 

Tymczasem pojawiały się dywagacje, że Albania z Czechami mogą zagrać na remis, co oddaliłoby nas od drugiego miejsca w grupie.

 

To już nie te czasy, co za komuny i trochę później, gdy handlowało się meczami. Były wyroki, zawieszenia, sędziowie za kratami. Dzisiaj to jest niemożliwością, wiadomo, jak takie kombinowanie się kończy. Ustawę zwalczającą korupcję w sporcie wprowadzono w 2003 r. Dlatego dzisiaj nikt się nawet nie odważy pisnąć, powiem panu. Nikomu do głowy nie przyjdzie pomysł ustawienia meczu. Dlatego już nie ma takich przypadków, jak choćby ten Łukasza Piszczka, który dostał wyrok w zawieszeniu za kupienie meczu.

 

Fernando Santos pewnie nie wiedział o istnieniu Patryka Pedy, który w debiucie wypadł obiecująco, uchronił nas przed stratą bramki.

 

Bardzo dobrze, że ten chłopak dostał szansę. Od dawna mówiłem, że do kadry trzeba wpuścić trochę świeżej krwi. Probierz to zrobił. Teraz gramy u siebie z Mołdawią. Dokładnie kiedy jest ten mecz?

 

W niedzielę, o godz. 20:45.

 

A faktycznie, czyli na kwadrans przed zamknięciem lokali wyborczych (śmiech). Wcześniej trzeba zagłosować.

 

Gromy krytyki sypią się na Arkadiusza Milika, ale też jego przeciętna sytuacja była bardzo niska. Spośród zawodników z pola tylko Tomasz Kędziora i Patryk Peda grali bliżej naszej bramki. Milik nie miał żadnej okazji bramkowej, a po faulu na nim czerwoną kartkę dostał Askham.

 

Ja nie jestem krytycznie nastawiony do gry Milika. Jemu wystarczy pół sytuacji do zdobycia bramki i przyjdzie moment, że ten nos do zdobywania goli zacznie wykorzystywać. Tak samo jak Robert Lewandowski.

 

Ogólnie każda drużyna się obroni po zwycięstwa 2-0. Każda! Owszem były uchybienia, ale ileż treningów miał Probierz? Jeden czy dwa. Wy byście chcieli, żeby było 5-0 i żeby wróciły czasy sprzed 50 lat, ale na to potrzeba czasu, żeby dorosło nam pokolenie. My ciągle wspominamy medale, jakie polska piłka zdobywała w latach 70. i 80., dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce na świecie, a raz piąte. Musimy poczekać na godnych następców.

 

Doradzał pan prezesowi Kuleszy zatrudnienie Polaka w roli selekcjonera. Michał Probierz to dobry wybór? Kibice woleli Marka Papszuna, a po wyborze Probierza pojawiały się głosy, że to kolesiostwo, układ białostocki.

 

To, że Michał Probierz prowadził przez sześć lat Jagiellonię Białystok nie ma żadnego znaczenia. Ostatnio prowadził drużynę młodzieżową do lat 21 i to z bardzo dobrym skutkiem, z wynikami, powiem panu. To tak samu jak Kaziu Górski, który zanim objął reprezentację narodową, prowadził młodzieżówkę i niektórzy również narzekali: „To Warszawka sobie wybrała”. Teraz było dwóch kandydatów: Papszun i Probierz. Obaj byli do zaakceptowania. Ale oczywiście wy musicie wymyślać, coś sensacyjnego pisać, że Probierz prowadził Jagiellonię, zna prezesa, powiem panu. Najlepiej, jakbyście sami wybrali selekcjonera.

 

Ale przecież często pan podkreśla, że wybraliśmy panu Franciszka Smudę przed Euro 2012.

 

Tak było! Cała prasa pisała: „Tylko Smuda czyni cuda!”. A później, gdy nie udało się wyjść z grupy na ME, to winnych nie było.

 

Pan musiał brać na klatę odpowiedzialność?


Ja przecież nie grałem na Euro 2012.

 

Smuda też nie grał. Świetne okazje w meczu z Czechami mieli m.in. Robert Lewandowski i Eugen Polanski.

 

No właśnie, ale ich nie wykorzystali i na tym polega również urok piłki, że ma pan często sytuacji od groma, a to jeden wypad przeciwnika, cyk, pada gol i koniec. Odpada pan.

 

Wracając do obecnej reprezentacji, mam nadzieję, że mecz z Mołdawią będzie zdecydowanie inny, a później, w listopadzie, czeka nas rewanż z Czechami.

 

Już we wtorek czeka nas okrągła, 50. rocznica remisu z Anglią na Wembley, którym zagwarantowaliśmy sobie awans na MŚ 1974 r. Został pan zaproszony na jakąś fetę z tej okazji?

 

Jak pan zaprosi, to przyjadę (śmiech). Mieliśmy fajną uroczystość z tej okazji w Mielcu, bo aż trzech piłkarzy Stali grało na Wembley. Oprócz mnie - Jasiu Domarski i Heniu Kasperczak, który nie mógł przyjechać, bo przechodzi rehabilitację po wypadku. Ale feta była fajna. Pokazali ten mecz, jak nas ci Anglicy cisnęli. Jasiu Tomaszewski bronił jak w transie. Rywale go obudzili, po tym, jak go kopnęli w rękę. Ale bronił super, trzeba powiedzieć. Ja miałem ich dobić, powiem panu.

 

Wychodził też pan na czystą pozycję, gdy rywal - Roy McFarland złapał pana w pół, niczym w rugby, ale czerwonych kartek wówczas nie było.

 

Faktycznie, gdyby obowiązywały współczesne przepisy, McFarland dostałby czerwoną kartkę za ten faul, ale 50 lat temu dostał tylko żółtą. Najlepsze było to, że brytyjska prasa nas wyśmiewała wtedy. Jasia Tomaszewskiego wyzywała od klaunów, mi doradzała przepisanie się do lekkoatletyki. Dopiero po meczu nabrała do nas szacunku, a już całkiem po MŚ w RFN-ie, z których wróciliśmy z medalem, a ja zostałem królem strzelców. 

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie