PZPN ma wielki problem po wyborach? Zbigniew Boniek komentuje

Piłka nożna
PZPN ma wielki problem po wyborach? Zbigniew Boniek komentuje
Łukasz Grochala/Cyfrasport
Zbigniew Boniek i prezes PZPN-u Cezary Kulesza

- Czy PZPN będzie miał problem po wyborach? Każdy związek sportowy powinien starać się być jak najbardziej apolitycznym. Prywatnie każdy może mieć swoje sympatie i antypatie, byle nie przenosił tego do związku. Z tego, co słyszałem, to podczas meczu z Mołdawią na trybunie VIP Stadionu Narodowego nie było ani jednego polityka. A szkoda, bo kilku mogło sobie zrobić zdjęcia pamiątkowe, bo prędko już tam nie wrócą – powiedział Polsatowi Sport wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek.

Michał Białoński, Polsat Sport: Wydawało się, że nowa reprezentacja, pod wodzą Michała Probierza, będzie się rodziła w mniejszych bólach, a przede wszystkim zdoła pokonać u siebie Mołdawię, bo tylko to przedłużało nasze nadzieje na awans z grupy. Jaka jest pana opinia po remisie 1-1 ze 159. drużyną rankingu FIFA?

 

ZOBACZ TAKŻE: Mołdawia zagrała Polsce na nosie! Niedzielan: Nie jestem w stanie tego zrozumieć

 

Zbigniew Boniek: Prawdę powiedziawszy, to od meczu z Andorą nie widziałem, by nasza drużyna narodowa stworzyła tak wiele sytuacji i pokazała tyle ikry, wigoru, chęci do wygrania spotkania. Niestety, zawiodła skuteczność. Michał przebudowuje drużynę, wpuszcza do niej sporo młodości, a wiadomo, że czasem owa młodość szybciej biega niż myśli. Zabrakło nam chłodu, spokoju, lepszego rozegrania akcji, natomiast nie zabrakło zaciętości i chęci.

 

Nawet eksplozja radości po zdobyciu wyrównującego gola pokazała, że ta drużyna zupełnie inaczej myśli i chce inaczej funkcjonować, niż przez ostatnie pół roku za kadencji trenera Santosa. To był okres absolutnie stracony dla reprezentacji.

Boniek stanął w obronie Milika

Ale też remis z Mołdawią właściwie skazuje nas na baraże.

 

I musimy się do nich jak najlepiej przygotować. Nasz awans z grupy może spowodować tylko cud, nieuzależniony od nas. Nasza młoda drużyna musi wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik, a starsi zawodnicy muszą jej w tym pomóc. Natomiast ja nie należę do tych, którzy wyłącznie krytykuję. Gdyby Arek Milik w niedzielę strzeliłby choć jedną bramkę, to nastroje i odbiór tego meczu byłyby zupełnie inne.

 

A miał trzy okazje.

 

Swoją szansę miał też Jakub Kamiński, po tym, jak „obciął się” zawodnik Mołdawii. Gdybyśmy wygrali 2-1, to mielibyśmy narrację: „Jak wspaniale idzie Probierzowi przebudowa reprezentacji. Oto nowa twarz kadry!”, itd. W piłce wynik determinuje ocenę i nastroje.

 

Gdy w marcu ubiegłego roku graliśmy baraże, za kadencji Czesława Michniewicza, mieliśmy o tyle łatwiej, że Rosja została wykluczona, a ze Szwecją graliśmy u siebie. Teraz na własnym stadionie zagramy z Estonią, która wcale nie będzie łatwiejszym rywalem niż Mołdawia, a jeśli przebrniemy tę przeszkodę, to w finale zagramy na wyjeździe z rywalem pokroju Holandii, Walii, czy Chorwacji.

 

Rzeczywiście, mieliśmy o wiele łatwiejszą drogę do Kataru niż teraz tę do Niemiec. Trener Probierz ma niemal pół roku ciężkiej, dobrej pracy z tą reprezentacją. Michał pracy się nie boi. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, choć może jeszcze zdarzy się cud i awansujemy z grupy, ale szanse na to, że Czesi nie pokonają u siebie Mołdawii są naprawdę niewielkie.

Boniek o losach Probierza, jeśli nie awansuje na ME

Mówi pan, że trener Probierz potrzebuje czasu, ale PZPN za kadencji Cezarego Kuleszy zmienia selekcjonerów średnio co pół roku. Trudno wyobrazić sobie, by nie doszło do kolejnej zmiany, jeśli nie awansujemy na ME. Wierzy pan w pozostawienie Probierza, jeśli poniesie fiasko w walce o Euro 2024?

 

To trudne pytanie, ale też ciężko budować przyszłość na porażkach. Absolutnie należę do partii przyjaciół Michała Probierza, ale jeśli po tym, jak nie wygraliśmy z Mołdawią nie wygramy z Czechami w Polsce i odpadniemy w barażach, to pozycja trenera będzie ciężka i trudna do obrony. Z drugiej strony uważam, że jeżeli prezes Kulesza jest przekonany, że to jest ta właściwa droga, to powinien się jej trzymać. Ja do misji Probierza jestem nastawiony pozytywnie. Za Santosa każdy robił to, co mu się podobało, dzisiaj widać, że każdy piłkarz jest z trenerem, wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę, widać kolektyw, radość. To są ważne elementy w piłce reprezentacyjnej.

 

Krytycy znajdują czterech kozłów ofiarnych remisu z Mołdawią: Patryka Pedę, Patryka Dziczka, Pawła Wszołka i Arkadiusza Milika. Co pan na to?

 

Nie wiem, kto takie tezy stawia.

 

Do błędu w sprawie Dziczka sam się przyznał trener Probierz, zdejmując go po pierwszej połowie.

 

Nie dziwię się, że Michał postawił na Dziczka, bo to piłkarz, który lubi bardzo szybko przenosić piłkę do ofensywy, lubi grać w pionie. Przy zagęszczonej obronie nie bardzo mu to wyszło, ale idea trenera była jasna i klarowna.

 

Jeżeli chodzi o Wszołka, to w Legii, na ogół, dostaje od Josue podania na wolne pole, wygrywa pojedynki biegowe, robi przewagę na skrzydle. Natomiast w meczu z Mołdawią był skazany na ataki pozycyjne, krótkie wymiany piłki – ty do mnie, a ja do ciebie, bo przeciwnik bronił się w dziesięciu, stojąc za linią piłki. A to nie jest woda na młyn Wszołka.

 

A co do Milika, to powiem tylko jedną rzecz. Gdybym spojrzał na jego wyniki biegowe i porównał je do słynnego meczu z Niemcami z czasów Adama Nawałki, to okazałoby się, że nie są one ani lepsze, ani gorsze. Milik jest napastnikiem i jeśli tylko nie strzeli bramki, to każdy mu znajdzie dziurę w całym. W meczu z Mołdawią miał sytuację wymarzoną, strzelił głową, bramkarz, odbił, a dobitkę Arka zatrzymał tylko dzięki błyskawicznej reakcji. Gdyby nie ten refleks bramkarza, wszyscy by orzekli: „Postawienie na Milika, po jego słabym występie z Wyspami Owczymi, to znakomity ruch Probierza. Kupił go sobie na lata”. Ale taka reakcja, ocena tylko na podstawie wyniku, to domena kibiców. Ja na to patrzę inaczej.

 

Trafiają do pana głosy: „Nie ma się co dziwić, że Peda gra tylko w Serie C”?

 

Odpowiem ich głosicielom tak: co Peda w tym meczu zawinił? Czy bramkę straciliśmy z jego winy? Nie. A, że miał kilka niecelnych podań? Piotrek Zieliński, którego cenię i który jest moim ulubionym zawodnikiem, kilka razy również podał pod nogi rywala. Ja takiej krytyki nie kupuję.

 

A kupuje pan ustawienie naszej drużyny z trójką stoperów? W drugiej części gry, gdy Mołdawia głównie się tylko broniła, oni kryli pustą przestrzeń na naszej połowie.

 

Rzeczywiście, można było przejść z piątki na czwórkę obrońców. Na połowie Mołdawii było tak ciasno, że przeniesienie jeszcze jednego naszego piłkarza do ofensywy z jednej strony jeszcze bardziej by zwiększyło ten tłok, ale z drugiej, być może strzelilibyśmy zwycięską bramkę. Trzech obrońców nie musiało pilnować jednego Nicolaescu, o którym z góry wiedzieliśmy, że tylko on może nam strzelić bramkę.

 

Uważam też, że jeżeli gramy dwoma wahadłowymi, to Przemek Frankowski powinien występować na prawej stronie, bo tak non stop i to dobrze występuje w lidze francuskiej. Gdyby również w reprezentacji występował na swej naturalnej pozycji, to mielibyśmy z tego więcej korzyści.

 

To kogo widziałby pan na lewym wahadle, skoro zawodników lewonożnych nam brakuje?

 

Widziałbym tam na przykład Jakuba Kamińskiego, którego pamiętamy z Lecha, że świetnie radził sobie na lewej stronie, lubił łamać akcje do środka i strzałem szukać dalszego rogu. Alternatywę mógłby stanowić również Tymoteusz Puchacz, oczywiście po wyleczeniu kontuzji. W reprezentacji na lewej flance dobrze grał również Bartosz Bereszyński.

 

Sęk w tym, że Kamiński, podobnie jak Jakub Kiwior, ma problem z regularną grą w klubie i to się odbija na ich formie. Brakuje pewności?

 

Każdy zawodnik, który na co dzień w klubie nie łapie odpowiedniej liczby minut gry, obrazowo mówiąc, pokrywa się lekką rdzą. To jest normalne: każdy rdzewieje, jeśli nie gra. Niezależnie od tego, czy jest młody czy starszy. Widać to potem na boisku.

 

W czym szukać nadziei oprócz czasu, który powinien pracować na korzyść Michała Probierza?

 

Nie zapominajmy, że graliśmy bez Pawła Dawidowicza.

 

I przede wszystkim bez Roberta Lewandowskiego.

 

To wiadomo, ale ja mam na myśli obronę, czyli fundament, bez którego nie może funkcjonować żadna silna, solidna drużyna. I my tej solidnej obrony jeszcze nie mamy. Najgorsze jest to, że przed meczem z Mołdawią wiadomo było, że mogą nam strzelić bramkę tylko ze stałego gry i może to zrobić tylko Nicolaescu, a mimo tego, nie byliśmy się w stanie przed tym obronić.

 

Trener Probierz stawia diagnozę – brakuje nam zawodników wysokich. Ktoś może mu odpowiedzieć: „Dlaczego pan nie powołał wysokiego Jana Bednarka”?

 

Problem w tym, że bramka nie padła po strzale głową, tylko nogą. Zgadzam się z Michałem, że zawodników dobrze grających głową nigdy nie jest za wielu, chociaż Kiwior dobrze radzi sobie w tym elemencie.

 

Czy ewentualny powrót Roberta Lewandowskiego na mecz z Czechami może scementować zespół, czy wręcz przeciwnie?

 

Oczywiście, że to pomoże. Robert jest bardzo ważną częścią tej drużyny. Natomiast wydaje mi się, że nie powinniśmy się zastanawiać nad tym, czy trener się dostosuje do Lewandowskiego. Lewandowski na pewno się dostosuje do drużyny.

Boniek o sytuacji PZPN-u po wyborach parlamentarnych

Po wyborach w Polsce zanosi się na zmianę władzy. Czy PZPN może mieć duże problemy w związku z tym, że był postrzegany jak pupil tej dotychczasowej? Marek Koźmiński przestrzegał przed nadmiernym identyfikowaniem się z jednym obozem.

 

Trudno powiedzieć, to nie do mnie pytanie. Ja uważam, że każdy związek sportowy powinien starać się być jak najbardziej apolitycznym. Prywatnie każdy może mieć swoje sympatie i antypatie, byle nie przenosił tego do związku. Z tego, co słyszałem, to w niedzielę na trybunie VIP, która na Stadionie Narodowym nazywa się lożą platynową, nie było ani jednego polityka. A szkoda, bo kilku mogło sobie zrobić zdjęcia pamiątkowe, bo prędko już tam nie wrócą.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie