Z tą myślą kładzie się spać. Czy poradzi sobie z klątwą Adama Małysza?

Zimowe

- Cały czas wierzę, że mogę to robić (czytaj wygrywać) i poniekąd dlatego dalej to robię – mówił Kamil Stoch niespełna miesiąc temu w rozmowie z Kamilem Wolnickim z Przeglądu Sportowego. Na podium zawodów Pucharu Świata stał po raz ostatni dwa lata temu, a od jego ostatniej wygranej minęły prawie trzy lata.

Coraz częściej miewa rozterki, a na emeryturę jest wysyłany po każdym nieudanym konkursie. Nie jest jednak na rozwód ze sportem gotowy. W innym wywiadzie mówi, że idzie spać z myślą, że kolejnego dnia będzie robił to, co kocha.

 

Stoch w skokach osiągnął wszystko. Przebił nawet naszego wielkiego mistrza Adama Małysza, czyli tego, który obudził w Polakach wielką miłość do tego sportu.


Rozterki mistrza Stocha


Stoch zdobył cztery, w tym trzy złote medale olimpijskie, złote, srebrne i brązowe medale mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach. Dwa razy wygrywał Kryształową Kulę, a na podium końcowej klasyfikacji Pucharu Świata stał sześć razy. Wygrał 39 konkursów, 80 razy stawał na podium, pobił wiele rekordów. Niejeden, patrząc na takie osiągnięcia, powiedziałby: dość, wystarczy.

 

ZOBACZ TAKŻE: Dramat austriackiego skoczka. Zerwał więzadła krzyżowe


W rozmowie z Wolnickim Stoch w jednej chwili przyznaje: "Wiesz, ile razy ja myślę w ciągu roku, że kurde, mam już tego dość, biorę Ewę (żona – dop. aut.) i jedziemy dookoła świata". Po chwili dodaje: "Nie chcę tego robić do końca życia". Na samym końcu górę bierze jednak miłość do skoków i przekonanie, że wciąż stać go na dobre skakanie i wygrywanie zawodów.


Wie, jak się wychodzi na prostą


W swojej karierze miał już tyle zakrętów, że nabrał doświadczenia w wychodzeniu na prostą. - Chodzi o to, żeby to przetrwać i wierzyć cały czas w poprawę. To jest klucz do sukcesu - mówi w Przeglądzie Sportowym. Tam także przyznaje, że jemu wystarczy jeden dobry skok i pozytywnie się nakręca. Przyznaje też, że na nadchodzący sezon jest gotowy.


- Czuję głód skoków i nawet kiedy bywam zmęczony, to idę spać z myślą, że kolejnego dnia będę robił to, co kocham, i chciałbym tak do końca życia - zdradza nasz mistrz w rozmowie z Rzeczpospolitą.


Odrzucił to, co mu przeszkadzało


Stoch nie traci nadziei, choć poprzedni sezon miał niezbyt udany. Zdobywał punkty, zajmował miejsca w dziesiątce, a w Turnieju Czterech Skoczni, w generalnej klasyfikacji był piąty. Jakby to był inny zawodnik, powiedzielibyśmy: super. Jednak Stoch ma poprzeczkę zawieszoną wyżej. On zdaje sobie z tego sprawę. Sam nie ma dla siebie taryfy ulgowej. Jego te 2 lata bez podium bolą bardziej niż opinię publiczną i kibiców.


Wróćmy do tej nadziei. Ona bierze się, stąd, że polski zawodnik wprowadził dwie istotne korekty. Inaczej poukładał sobie pewne sprawy w głowie. Kiedy w sezonie 2022/23 przyszły gorsze wyniki, to, zamiast skupiać się na sobie, nad tym co on sam może zrobić lepiej, bił się z myślami: czemu oni skaczą tak dobrze, a ja, choć robię wszystko, jak należy, jestem z tyłu. To było negatywne nastawienie. Kamil zdał sobie z tego sprawę, odrzucił je.


Poza tym dał sobie spokój z pracą nad pozycją dojazdową. Ta jego nie była idealne, więc na treningach próbował wypracować taką, która przełożyłaby się na dłuższe loty. Nic jednak z tego nie wychodziło i strasznie się tym frustrował. To już jednak przeszłość. Uznał, że skoro się męczy i nic to nie daje, to trzeba to zostawić. - W końcu potrafiłem wygrywać spóźniając skoki, ale i też mając złą pozycję dojazdową - mówił w Eurosporcie.


Zmiany odblokują Stocha?


Nie jest wykluczone, że te zmiany odblokują Stocha. W przypadku takiego zawodnika nie ma bowiem mowy o jakichś fizycznych niedociągnięciach. Od lat robi wszystko tak samo. Skoro kiedyś przynosiły to efekty, a teraz ich nie widać, to znaczy, że przyczyna tkwi gdzieś indziej. A precyzyjniej rzecz ujmując: w głowie. Zresztą eksperci, kiedy pytamy ich o możliwy powrót Stocha do bardzo dobrego skakania, wskazują, że wiele będzie zależeć od jego nastawienia psychicznego. Od tego, jak zareaguje na ewentualne niepowodzenia i czy dalej będzie mu się chciało, gdy wynik nie będzie taki, o jakim marzył.


Problemem każdego wielkiego zawodnika, a takim jest Stoch, jest to, że wciąż ma w głowie to, że przez wiele sezonów był na szczycie, bił wszystkich, a nagle okazuje się, że teraz do tych najlepszych doskakuje sporadycznie. Na dokładkę mając dużą dozę szczęścia.


To dlatego wciąż mu się chce


W zasadzie w przypadku Stocha powinniśmy docenić to, że wciąż mu się chce. Skacze już ponad dwie dekady. W sporcie to cała wieczność. Zwłaszcza teraz, gdy wszystkie niemal dyscypliny dynamicznie się rozwijają, gdy zachodzą w nich przeróżne zmiany. 36-latka z bogatym CV trzeba zdecydowanie podziwiać za to, że chce mu się te wszystkie sprzętowe i techniczne nowinki przyswajać. Tym bardziej że nie ma gwarancji, że coś mu to da. W zasadzie jest tylko dalsza chęć robienia tego, co samego zawodnika wciąż zdaje się cieszyć i nadzieja, że kiedyś jeszcze poczuje te emocje związane z wygraną.


- Czuję, że mi tego brakuje. Lubię być jednym z najlepszych albo najlepszym. Lubię stawać na podium, bo to jest też nagroda za robotę, za wyrzeczenia, czas poświęcony na treningach i nerwy, które to kosztuje - przyznaje Stoch w Przeglądzie Sportowym.


Szedł jak po swoje i wtedy się zaciął


- Codziennie trenuje, poświęca swoje prywatne sprawy, żeby utrzymać masę ciała. To są naprawdę duże wyrzeczenia. Jak on je ponosi, to znaczy, że widzi sens. W sporcie to nie działa jednak tak, że ktoś pracuje, a potem wciska enter i wszystko gra. To jest bardziej skomplikowane. Jasne jednak, że jest nadzieja. Ja zakładam, że on sam wierzy w to, że wróci - tak mówi nam o możliwym powrocie Stocha na top Jakub Kot, były skoczek i ekspert Eurosportu.


Jak już jednak Stochowi uda się włączyć enter, to do historii przejdzie temat "klątwy Małysza". Kiedy Stoch w świetnym stylu otworzył rok 2021 i stanął po raz 39 na podium, wyrównując rekord Małysza, wydawało się, że zaraz naszego mistrza przeskoczy. Wtedy się jednak zaciął i ten stan rzeczy trwa. Niektórzy żartują, że to działa klątwa, ale sam Małysz trzyma kciuki za to, żeby Stoch pobił jego rekord. Pierwsze szansa na to w fińskiej Ruce, gdzie startuje tegoroczny sezon PŚ w skokach.

 

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie