Polka przez 75 tygodni żyła w stresie. Jak ona to wytrzymała? Niesamowity wyczyn

Żużel
Polka przez 75 tygodni żyła w stresie. Jak ona to wytrzymała? Niesamowity wyczyn
fot. PAP
Polka przez 75 tygodni żyła w stresie. Jak ona to wytrzymała? Niesamowity wyczyn

- Choć przede wszystkim kocham żużel i piłkę nożną, to moją listę bohaterów sezonu 2023 otwiera Iga Świątek. Inaczej nie mogłem wybrać. Nasza 22-latka zasługuje na pochwały nie tylko za trzecią wygraną w Roland Garros, ale przede wszystkim za 75 tygodni na szczycie oraz za to, że po tym, jak Aryna Sabalenka strąciła ją z tronu, to szybko potrafiła tam wrócić. Kiedyś wielką królową polskiego sportu była Irena Szewińska, teraz mamy Igę – pisze Dariusz Ostafiński.

Spadła ze szczytu, a potem wróciła

 

Przez 75 tygodni Iga Świątek żyła pod ciągłą presją. Rola liderki rankingu WTA musiała ją cieszyć, ale i też przytłaczać. Po odpadnięciu z US Open straciła pierwsze miejsce, ale trudno było ją za to krytykować. Raczej należało ją chwalić za to, że wytrzymała tak długo. Bo te 75 tygodni to coś, czego już nikt jej nie zabierze. Potrafiła utrzymać się na szczycie, choć przez 75 tygodni rywalki kombinowały, co by tu zrobić, żeby pokonać Igę, żeby znaleźć na nią jakiś sposób. W końcu im się to udało. Jednak Iga po zejściu ze szczytu złapała oddech, odpoczęła i znów siedzi na tronie. Rok 2023 rozpoczęła i skończyła jako królowa kobiecego tenisa. Duży plus za trzecią wygraną na kortach Rolanda Garossa.

 

Bił wszystkich i wtedy do gry weszli sędziowie

 

To wyglądało tak, jakby chcieli mu zabrać złoto przy zielonym stoliku. Bartosz Zmarzlik na przedostatnią rundę żużlowego Grand Prix do Vojens przyjechał przypieczętować sukces. Miał gigantyczną przewagę, więc postawienie kropki nad "i" wydawało się czymś oczywistym. I wtedy do gry weszli sędziowie i wykluczyli naszego mistrza z duńskiej rundy za brak odpowiedniego stroju w kwalifikacjach. Odpowiedniego, czyli bez logo sponsorów cyklu. I nagle olbrzymia przewaga stopniała do kilku punktów. Na finałową rundę w Toruniu polski zawodnik przyjechał zdeterminowany i zdeklasował rywali, zdobywając czwarty tytuł mistrza świata. Eksperci nie mają wątpliwości, że wciąż nie powiedział ostatniego słowa, że w ilości tytułów może przebić wszystkich.

 

Polak zdemolował rywali. "Mieli spięte tyłki"

 

Finał mistrzostw świata na skoczni normalnej w Planicy. Piotr Żyła skokiem na odległość 105 metrów w pierwszej serii zniszczył konkurencję. Już wtedy było jasne, że Polak obroni tytuł mistrza świata zdobyty dwa lata wcześniej w Oberstdorfie. Mistrz olimpijski Wojciech Fortuna stwierdził, że jak rywale zobaczyli fruwającego Żyłę, to "mieli spięte tyłki". – Skakali, mając w głowie to, czego dokonał Piotrek i każdemu czegoś tam brakowało – zauważył Fortuna

 

W ogóle to wyniki osiągane przez naszych na tamtych mistrzostwach wzięlibyśmy dziś w ciemno. W końcu na skoczni normalnej Żyła zdobył złoto, a Dawid Kubacki i Kamil Stoch zajęli miejsca piąte i szóste. A jeszcze szesnasty był Paweł Wąsek. Do tego doszedł brąz Kubackiego na skoczni dużej i miejsca Stocha i Żyły w dziesiątce (odpowiednio czwarte i dziewiąte). Konkurs drużynowy skończyliśmy na czwartym miejscu, ale przed Niemcami, którzy w tym sezonie są dla nas nieosiągalni.

 

Zadziwili świat. Zagrali skutecznie i ładnie dla oka

 

Polscy siatkarze byli wymieniani w gronie drużyn, które mogą to zrobić. Nie byli jednak murowanymi kandydatami do złota. Wyżej stały akcje Włochów, Brazylijczyków, Francuzów czy Amerykanów. Nawet mówiło się, że być może Biało-Czerwoni potraktują Ligę Mistrzów w sposób czysto szkoleniowy. Jednak chłopcy Nikoli Grbica nie poszli na łatwiznę. Szkoleniowiec idealnie dostosował zawodników do swojego systemu. Nasza drużyna wygrywała i serwowała widowisk. Kiedy patrzyło się na detale, to można było czuć jedynie dumę, że tak gra reprezentacja Polski. Ligę Mistrzów wygraliśmy pierwszy raz w historii. We wrześniu dołożyliśmy wygraną w mistrzostwach Europy po finałowym 3:0 z Włochami, a potem jeszcze przeszliśmy jak burza kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Paryżu.

 

Już klęczały na jednym kolanie

 

Na mistrzostwach Europy nasze siatkarki nie zrobiły niczego ekstra (przegrały kluczowe mecze z Serbią i Turcją, choć po trzecim miejscu w Lidze Narodów apetyty były większe), więc turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Paryżu miał nam wynagrodzić wszystko. Długo jednak grały poniżej oczekiwań, a po 2:3 z Tajlandią może nie leżały na łopatkach, ale na jednym kolanie przyklęknęły na pewno. Nikt nie wiedział, jak ta porażka podziała na nasze zespół. Poza tym stało się jasne, że siatkarki będą musiały wygrać z Włoszkami i Amerykankami. Mecze z faworytkami wyszły nam jednak fantastycznie. Okazało się, że porażka z Tajlandią otworzyła naszym głowy, wyzwoliła cały ich potencjał. Odrzuciły na bok cały lęk, przestały kalkulować i zagrały wprost cudownie każdy z trzech  meczów o wszystko.

 

Polski rodzynek w sporcie nie tylko dla bogaczy

 

Golf kojarzy nam się z milionerami i pięknymi resortami, ale tak naprawdę to jest gra dla każdego. Trudna, wymagająca, ale żeby w nią grać, to nie trzeba mieć grubo wypchanego portfela. Wystarczy determinacja, chęć i ciężka praca. Polacy w światowym golfie na razie znaczą niewiele. Wyjątkiem jest Adrian Meronk, który ma za sobą najlepszy rok w karierze i zajmuje 48 miejsce w światowym rankingu. Przez moment był wyżej, bo na 45 miejscu, ale i to 48 jest bardzo dobre. W końcu zawodowych golfistów jest około 10 tysięcy. W tym roku Meronk wygrał turniej w Rzymie i prestiżowe zawody Andalucia Masters.

 

Kopciuszek na salonach. Tego jeszcze nie było

 

Awans Puszczy Niepołomice do piłkarskiej PKO Ekstraklasy, to największa sensacja tego sezonu. Drużyna z liczącego niewiele ponad 12 tysięcy miasteczka rozłożyła na łopatki wielką Wisłę Kraków, pokazując, że absolutnie zasługuje na to, by grać z najlepszymi. A trener Tomasz Tułacz zrobił sobie piękny prezent w ósmym roku pracy z zespołem. W ostatnich latach kuszony był wielokrotnie, a jednak uparł się, że do Ekstraklasy wejdzie z Puszczą i w końcu to zrobił. A żeby było jeszcze ciekawiej, to po 18 kolejach Puszcza jest nad strefą spadkową, co oznacza, że romantyczna historia klubu z małego miasta wcale nie musi się źle skończyć.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie