Co dalej z Thurnbichlerem? Pierwszy trener Stocha mówi wprost. Czas na duże zmiany

Zimowe
Co dalej z Thurnbichlerem? Pierwszy trener Stocha mówi wprost. Czas na duże zmiany
fot. PAP
Thomas Thurnbichler

Michal Dolezal stracił pracę po fatalnym dla polskich skoków sezonie 2021/22, a jego los był przesądzony już po marnym otwarciu i braku przebudzenia w Turnieju Czterech Skoczni. Teraz historia się powtarza. Pierwszy period był w wykonaniu naszych zawodników dramatycznie słaby, a o inauguracji TCS w Oberstdorfie, poza 17. miejscem Kamila Stocha, lepiej zapomnieć. Czy Thomasa Thurnbichlera należy potraktować tak, jak dwa lata temu Doleżala?

Kiedy Thomas Thurnbichler przejął kadrę polskich skoczków, szybko okrzyknęliśmy go zbawcą. Dawid Kubacki do końca sezonu 2022/23 bił się o Kryształową Kulę. Do tego doszły medale Piotra Żyły (złoty) i Kubackiego (brąz) w mistrzostwach świata. Może nieco gorzej prezentował się Kamil Stoch, ale w sumie trio naszych starszych panów było widoczne w kolejnych konkursach. Austriakowi wróżono świetlaną przyszłość. Drugi rok jest jednak zdecydowanie gorszy. Tak fatalnych wyników naszych skoczków nie pamiętają najstarsi górale.

Za wcześnie okrzyknęliśmy go zbawcą

- Ja już rok temu mówiłem, że trenera Thomasa Thurnbichlera będzie można ocenić po drugim roku pracy. W pierwszym wszystko działo się siłą rozpędu, a bazą dla tamtych, zasadniczo bardzo dobrych wyników było to, co zrobił poprzedni szkoleniowiec Michal Doleżal – mówi Krzysztof Sobański, pierwszy trener Stocha.


O ile w pierwszym roku pracy Thurnbichler potrafił tchnąć nowego ducha w trio Stoch, Żyła, Kubacki, o tyle teraz każdy z nich zadziwia in minus. Jest tak źle, że cieszymy się z 17. miejsca Stocha na inaugurację TCS w Oberstdorfie. Na domiar złego nie widać zaplecza. Jeśli ktoś liczył, że za Thurnbichlera dokona się wymiana pokoleń, to może to marzenia odłożyć na bok. – Nie ma czego wymieniać – zauważa Sobański. – Wąsek się zatrzymał, a nawet cofnął. Jak sięgamy po Kota, który przez dwa lata nie mógł nic zrobić, to źle o nas świadczy. Doszliśmy do sytuacji, gdzie starzy nie skaczą, a za ich plecami nie ma nikogo, kto mógłby nam poprawić humor.

Austriak ewidentnie się pogubił

Oczywiście trudno obarczać Thurnbichlera za wszystkie niepowodzenia, ale faktem jest, że przygotowaniom tych najlepszych towarzyszy cała masa błędów. Austriak wygląda tak, jakby teraz uczył się prowadzenia zespołu. – Trener musiał zrobić coś źle, bo w innym razie Stoch trafiałby w próg, a Kubackiemu na tymże progu nie spadałby biodra - ocenia Sobański. 

 

Co zatem zrobić z trenerem, który ewidentnie się pogubił? Czy należy potraktować go, jak Doleżala? Czy może trzeba mu zaufać? – Teraz na pewno nie ma sensu robić nerwowych ruchów – przekonuje Sobański. – Ci starzy zaczną skakać. Słuchałem ostatnio Tajnera, który przekonywał, że jest plan naprawczy i oni się obudzą. Tajner jest blisko, ja w to wierzę. Jednak nawet jak ta prognoza się sprawdzi, to trudno będzie powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Nie można budować siły skoków na „dziadkach”. Potrzeba nam ludzi, którzy będą im deptali po piętach.

Tego trenera trzeba wymienić

Jeśli jednak tak postawić sprawę, to przyszłość Thurnbichlera wydaje się oczywista. Bo o ile w przypadku starszych można powiedzieć, że nie dopilnował kwestii sprzętowych czy technicznych (Andreas Wellinger, który wygrał inaugurację TCS, szeroko prowadził narty, żeby stworzyć dużą powierzchnię nośną, podczas gdy Stoch skakał wąsko), o tyle w przypadku zaplecza wygląda to dramatycznie. – Zaplecza nie ma – ucina Sobański.


Pierwszy trener Stocha nie uważa jednak, żeby zwolnienie Thurnbichlera było wyjściem z sytuacji. –Trzeba raczej szerzej zastanowić się nad dwoma innymi rzeczami. Po pierwsze kadra B, którą prowadzi David Jiroutek. Czechów nie ma w skokach, a my na ich trenerze opieramy wiarę w przebudzenie. Jak dla mnie to należy głęboko przemyśleć i zastanowić się, czy nie wymienić trenera kadry B. Na pewno reorganizacja sztabu jest konieczna.

PZN poszedł za głęboko

- Kolejna sprawa, to kwestia pracy w szkołach. PZN poszedł za głęboko. Nie może być tak, że człowiek po studiach, czy po kursach, który jest pod każdym względem przygotowany do pracy z dziećmi, jest nadzorowany przez Roberta Mateję. On był dobrym skoczkiem, ale nie ma żadnej wiedzy o tym, jak pracować z tymi młodymi. Proszę zauważyć, że gdzieś zniknęło nam całe pokolenie młodych, zdolnych, a teraz to już nie mamy nikogo. To jest efekt tego błędu. Bo na szkoleniu trzeba się znać. To muszą robić odpowiedni ludzie – przekonuje Sobański.

Dwie duże zmiany trzeba zrobić na pewno

Nasz ekspert stawia więc sprawę jasno: Thurnbichler powinien zostać, natomiast należy rozważyć zmianę trenera kadry B Jiroutka, a dodatkowo przeorganizować całe szkolenie, bo system, który jest obecnie, powoduje, że Austriak nie dostaje do kadry ciekawych i odpowiednio obrobionych zawodników.


- Do olimpiady ci starsi może jakoś dociągną, ale zasadniczo oni swoje zrobili. Ich prawem jest skakać raz lepiej, raz gorzej. Związek powinien całą uwagę skoncentrować na budowie zaplecza, żeby Thurnbichler dostał do ręki atuty – kończy Sobański.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie