Odrodzenie polskich skoków. „Nie wytrzymał nerwowo”, ale w nim cała nadzieja

Zimowe
Odrodzenie polskich skoków. „Nie wytrzymał nerwowo”, ale w nim cała nadzieja
fot. PAP
Aleksander Zniszczoł

Z polskimi skokami od ćwierć wieku nie było tak źle. Po raz ostatni kłopoty ze wskoczeniem do dziesiątki mieliśmy w 1999 roku, a więc przed wybuchem Małyszomanii. Ostatnie dni wlały jednak w nasze serca nadzieję. Raz, że 16-latek Łukasz Łukaszczyk wywalczył brąz na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich młodzieży, a na treningu pobił rekord skoczni. Dwa, że w drugim konkursie PŚ w Zakopanem błysnął Aleksander Zniszczoł pokazując, że wcale nie jesteśmy skazani na trio Kubackim, Stoch, Żyła.

Łukasz Łukaszczyk zaskoczył już na treningu przez ZIO. Na obiekcie, na którym Kamil Stoch zdobył olimpijskie złoto, 16-latek z Polski skoczył 114 metrów. To nieoficjalny rekord skoczni w kompleksie Alpensia Ski Jumping Centre. Największe gwiazdy, ze Stefanem Kraftem na czele, nie potrafiły tam skoczyć dalej niż na 113,5 metra.

 

ZOBACZ TAKŻE: Thurnbichler zmarnował szansę młodemu Polakowi! Adam Małysz stanowczo reaguje!


Polski talent przełożył świetną formę z treningu na zawody, w których zdobył brąz. Tuż za podium był Kacper Tomasiak. Może to szansa na odrodzenie polskich skoków i powiedzenie, że nie jesteśmy skazani na naszych weteranów. Tym bardziej że w niedzielnym konkursie PŚ w Zakopanem, to nie Kubacki, Stoch czy Żyła byli na ustach kibiców. Wielkie nadzieje narobił nam Aleksander Zniszczoł.

Na dobre skakanie nigdy nie jest za późno

- To był dobry junior z takiej bardzo ciekawej grupy z Biegunem i Stękałą – przypomina trener skoków Krzysztof Sobański. – Zniszczoł to już nie jest młody zawodnik, ma 29 lat, ale nigdy nie jest za późno na wyskok formy i dobre skakanie.


- Po Zakopanem mam jednak mieszanie uczucia, co do naszego zawodnika. Właściwie to nie wiem, czy ten pierwszy skok był taki dobry, czy drugi tak zepsuty. Mieliśmy zmienne wiatry, a te przeliczniki nie są doskonałe. Jak dobrze powieje, a skoczek nie straci za wiele ujemnych punktów, to potrafi zrobić dobry wynik. Najbardziej martwi mnie jednak to, że Zniszczoł zepsuł drugi skok. Podpalił się, spóźnił go, nie wytrzymał nerwowo – ocenia Sobański.

Materiał jest. Tylko musi trzymać nerwy na wodzy

Zdaniem Sobańskiego Zniszczoł jest materiałem na to, żeby zapełnić lukę po trójce weteranów. Sporo się jednak musi w jego skakaniu zmienić. Przede wszystkim musi być bardziej stabilny, oddawać dwa równe skoki, a nie dwa z kompletnie innej półki. – Nerwy też musi trzymać na wodzy. Zasadniczo lepiej by było, jakby zdarzyła się odwrotna sytuacja, czyli skok z jedenastego na czwarte, a nie spadek. Poprawienie pozycji pokazuje klasę skoczka – przekonuje nasz ekspert.


Poza Zniszczołem trener widzi też ciekawe perspektywy przed Pawłem Wąskiem, który w tym sezonie wolno się rozkręca, ale ma potencjał na dobre skakanie. – Zasadniczo Zniszczoł już ma przebłyski, a Wąsek rośnie w oczach. Niestety także dosłownie, bo jak na skoczka jest wysoki. Dlatego potrzeba mu więcej czasu. I w zasadzie z zawodników, których teraz mamy w kadrze A i B, to właściwie tylko tych dwóch daje nadzieję na dobre wyniki i zastąpienie Stocha, Kubackiego i Żyły – przyznaje Sobański.

Inni już niczego nie gwarantują

Co do pozostałych, to Sobański ma mieszane uczucia. Mówi, że Stękale przeszkadza obecna technika skoku. Nie jest dla niego, a przy tylnych wiatrach Stękała w ogóle sobie nie radzi. Z kolei Klemens Murańka chyba, zdaniem Sobańskiego, ma jakiś kłopot związany z motoryką, bo technicznie skacze bez zarzutu. – Habdas i Juroszek, choć zapowiadali się rewelacyjnie, też przepadli. Dlatego teraz cała nasza nadzieja w Zniszczole i Wąsku – wyrokuje Sobański.


A co z Łukaszczykiem? Kiedyś mieliśmy świetnego skoczka Stanisława Bobaka, który wyskoczył, jako nastolatek. Może z Łukaszczykiem będzie tak samo?

Rewelacyjny 16-latek potrzebuje czasu

- W tej chwili, oprócz wspaniałej techniki, trzeba mieć świetne cechy motoryczne i szczęście. Łukaszczyk ma technikę, ale zawody Pucharu Świata, to nie są żarty. Trzeba go do tego odpowiednio przygotować. Najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to rzucić go teraz na głęboką wodę. Przecież nie chodzi nam o to, żeby stracił pewność siebie i nabawiał się kompleksów. Niech dalej bije się z rówieśnikami, a potem wzmacniajmy go przez starty w zawodach FIS Cup, następnie Pucharu Kontynentalnego. To jest właściwa ścieżka. Nie wiem, może za dwa lata będzie gotowy. A może ten proces potrwa dłużej. Nie sposób tego dziś określić – kończy Sobański.


Mamy więc jasność, że Łukaszczyk to następna perełka do oszlifowania, ale na występ tego chłopaka w PŚ musimy trochę poczekać. Teraz jest natomiast czas Zniszczoła i Wąska, bo weterani są zmęczeni i rozgoryczeni brakiem wyników.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie