Wisła Kraków daleka od standardów. "Takie połowy nie mogą się już zdarzać"

Piłka nożna
Wisła Kraków daleka od standardów. "Takie połowy nie mogą się już zdarzać"
fot. CyfraSport
Marc Carbo w Rzeszowie rozegrał jeden z najsłabszych meczów w koszulce Wisły

Nowy trener Wisły Kraków - Albert Rude - nie odmienił zespołu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Hiszpan sam przyznał po meczu ze Stalą Rzeszów, że w pierwszej połowie jego drużynie było daleko od jej standardów. Po przerwie Biała Gwiazda zagrała tylko minimalnie lepiej, ale cieszyła się na koniec z trzech punktów. Do poprawy jest wiele elementów.

Zimowa przerwa jak zwykle była ciekawa w klubie z ulicy Reymonta. Do Krakowa zawitał nowy szkoleniowiec Albert Rude - wybrany na to stanowisko przy pomocy zaawansowanych danych oraz technologii - w procesie rekrutacyjnym, jakiego nigdy wcześniej w Polsce nie było. Hiszpan miał półtora miesiąca, żeby przygotować drużynę do walki o powrót do Ekstraklasy. Pierwsza weryfikacja miała nastąpić w wyjazdowym starciu ze Stalą Rzeszów - w niedzielę 18 listopada.

 

ZOBACZ TAKŻE: Dawid Janczyk na testach w kolejnym klubie! Ma pomóc w walce o utrzymanie

 

"Chcemy żeby nasza drużyna była odważna i pewna siebie. Chcemy grać swoją piłkę" - mówił Rude na konferencji prasowej przed starciem w Rzeszowie. W pierwszej połowie z chęci Wiślaków nie wyszło jednak nic. Biała Gwiazda grała ociężale i nie potrafiła znaleźć recepty na dobrze zorganizowaną Stal. Odwagę i pewność siebie można było dostrzec w nielicznych piłkarzach, jak Kacper Duda. To on wykreował jedną z dwóch groźnych okazji - najpierw odebrał piłkę, po czym szybko obsłużył Goku, którego strzał zatrzymał jednak Gerard Bieszczad.

 

Gospodarze z Rzeszowa zmuszali Wiślaków do licznych błędów, a najkosztowniejsza okazała się strata Marca Carbo, którą bezlitośnie wykorzystał Adrian Bukowski, strzelając gola na 1:0.

 

W pierwszej połowie goście paradoksalnie nie wykorzystali dwóch okazji stworzonych po akcjach zespołowych (pudło Angela Rodado z 32. minuty), strzelili za to gola po serii stałych fragmentów gry i zamieszaniu w polu karnym. Tym razem Rodado mógł już zapisać 12. bramkę w sezonie na swoim koncie. Trener Rude w swoim notesie z pewnością miał jednak zapisanych więcej uwag niż plusów wynikających z pierwszej części. Na pomeczowej konferencji szkoleniowiec dużo mówił o tym, co działo się w szatni w przerwie.

 

- Pokazaliśmy drużynie strefy, w których mieliśmy problemy i jak im zaradzić. Mamy zawodników o wysokiej jakości, którzy wiedzą jak wdrażać to w życie - powiedział Rude, dodając chwilę później: - Mieliśmy kłopoty z zarządzaniem przestrzenią. Byliśmy o sekundę spóźnieni w pressingu.

 

Hiszpański trener był za to zadowolony z drugiej połowy, choć trzeba przyznać, że goście mieli po przerwie furę szczęścia. Gdyby Krzysztof Danielewicz skutecznie wykonał rzut karny w doliczonym czasie przy wyniku 1:1, to Stal prawdopodobnie cieszyłaby się ze zwycięstwa. Futbol był jednak tego dnia brutalny dla rzeszowian, którzy nie wykorzystali swojej szansy, a chwilę później stracili gola po stałym fragmencie gry.

 

W tym momencie trzeba zatrzymać się przy pozytywach w drużynie Wisły. Impuls do lepszej gry po przerwie dali rezerwowi i tu należy docenić zarządzanie meczem przez Alberta Rude, który wpuścił na murawę odpowiednich graczy. Z dobrej strony pokazał się Dawid Szot, który spisał się o niebo lepiej od grającego od pierwszej minuty Bartosza Jarocha. Bramkę na 2:1 strzelił zaś drugi z wprowadzonych bocznych obrońców - Eneko Satrustegui - po dośrodkowaniu innego rezerwowego - debiutującego w Białej Gwieździe Dejviego Bregu.

 

Przed meczem w Rzeszowie, pod Wawelem wiele mówiło się o obsadzie bramki w Wiśle. W związku z kontuzją Kamila Brody, między słupkami musiał stanąć krytykowany jesienią Alvaro Raton. Tym razem Hiszpan zamknął usta krytykom - był pewnym punktem zespołu i jednym z najlepszych graczy Wisły. Albert Rude po meczu wypowiedział się na palący temat golkipera.

 

- Dalej szukamy bramkarza, chcemy podjąć dobrą decyzję dla całego zespołu. Chcemy wzmocnić rywalizację o miejsce w bramce. Dziś Alvaro był świetny. Był świetnym zabezpieczeniem dla linii defensywnej, był odważny, starał się komunikować z obrońcami, aby zapobiec groźnym kontratakom. Miał trudne spotkanie, ale wywiązał się z tego zadania znakomicie i jestem z tego powodu szczęśliwy. Potrzebował takiego meczu - powiedział Rude.

 

Co jeszcze Wiślacy mogą zapisać po stronie plusów? Oczywiście trzy punkty i potężny mentalny kopniak przed kolejnymi spotkaniami związany ze zwycięską bramką w doliczonym czasie. To zresztą nie pierwsza sytuacja w tym sezonie, kiedy Biała Gwiazda wyrywa trzy punkty w ostatnich sekundach.

 

 

 

 

Wisła wciąż jest jednak daleka od poziomu gry, jaki co tydzień chcieliby widzieć jej kibice. Być może to kwestia złapania świeżości po zimowych przygotowaniach, dlatego na razie nie trzeba jeszcze bić na alarm. Sam trener Rude widzi zdecydowane pole do poprawy. - To nie jest jeszcze to co chciałbym oglądać tydzień w tydzień, szczególnie nasza postawa w pierwszej połowie (...) Będziemy pracować nad tym, żeby takie połowy już się nie zdarzały - stwierdził szkoleniowiec krakowian.

 

Kolejna okazja do obejrzenia Białej Gwiazdy w akcji nadarza się w piątek 23 lutego. Transmisja meczu Wisła - GKS Tychy w Polsacie Sport Extra.

Paweł Ślęzak/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie