Adam Małysz po rozmowie z Kamilem Stochem! "On nie chce nawet myśleć o skokach"

Zimowe
Adam Małysz po rozmowie z Kamilem Stochem! "On nie chce nawet myśleć o skokach"
Polsat Sport/Michał Białoński
Prezes Adam Małysz jedną rozmowę z Kamilem Stochem (z prawej) ma już za sobą

- Z Kamilem Stochem umówiliśmy się, że jak będzie gotowy po urlopie, to przyjedzie i porozmawiamy o tym, jak startujemy z kolejnym sezonem. Na razie on nawet nie chce myśleć o skokach, chce się wyciszyć, zapomnieć o tym sezonie. Natomiast ma ochotę trenować i startować dalej. Tylko na luźniejszych warunkach, mając więcej swobody – powiedział Polsatowi Sport prezes PZN-u Adam Małysz.

Michał Białoński, Polsat Sport: Dlaczego miniony sezon dla polskich skoczków był tak słaby i z jakiego powodu przyczynę kryzysu – przetrenowanie z późnej jesieni – poznaliśmy tak późno?

 

Adam Małysz, prezes PZN-u: Powód jest prosty – te przyczyny cały czas były badane i zastanawialiśmy się nad nimi. Trenerzy musieli też dać nam relację o tym, jaki błąd został popełniony, czym się to je.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polski trener ma pretensje do Thurnbichlera. "Do Planicy w ogóle nie powinien był jechać"

 

Faktycznie, przygotowanie było dosyć mocne, zwłaszcza jeśli chodzi o samą końcówkę. Asystent trenera Thurnbichlera Marc Noelke chciał solidnie przygotować skoczków, by wytrzymali trudy długiego i ciężkiego sezonu. Końcówka tych przygotowań była chyba za mocna. Dopiero końcówka sezonu zaczęła wyglądać obiecująco: Olek Zniszczoł był na podium w Planicy, Piotrek Żyła zajął piąte miejsce, Kamil Stoch zmieścił się w "dwudziestce". Forma zaczęła wracać, ale wcześniej starsi zawodnicy byli przemęczeni i sami o tym mówili.

 

Piotr Żyła nazwał końcówkę przygotowań gwoździem do trumny. Dawid Kubacki poszedł jeszcze dalej, uznał, że to zabiło formę. Z jednej strony ładnie z ich strony, że nie poruszali tego tematu w trakcie sezonu, by nie burzyć atmosfery, ale z drugiej, gdybyście wiedzieli o przemęczeniu wcześniej, to można było zareagować i odesłać "zajechanych" na odpoczynek?

 

Dokładnie tak. Myśmy się o tym dowiedzieli dosyć późno, można wręcz powiedzieć, że wręcz za późno. Rozmawiałem z chłopakami, że szkoda, iż nie sygnalizowali nam, co się dzieje. Ja też byłem dosyć sceptyczny, jeśli chodzi o wyjazd na Cypr i późniejszy obóz w Lillehammer. Niektórzy fani mogą sobie pomyśleć, że skoczkowie jadą sobie tam odpocząć, bo zabierają żony i partnerki. A tak naprawdę jest tam ciężka harówka, ciężki trening. Ja zawsze po takich obozach dosyć długo dochodziłem do siebie.

 

Dlatego pytałem parę razy Thomasa, czy jest to dobra metoda. On mnie uspokajał, że w Austrii zawsze tak robili i podobnie postępują Niemcy, którzy stosują podbudowę w ciepłych warunkach, bo później przychodzi ciężka zima. I można powiedzieć, żeśmy w to uwierzyli, ale to się nie do końca sprawdziło.

 

Z drugiej strony, Dawida Kubackiego tam nie było, a też był w słabej dyspozycji. Pytanie czy zawinił obóz na Cyprze, czy bardziej ten w Lillehammer.

 

Dlaczego?

 

Wiemy, że Norwegowie nie za bardzo przykładają się do przygotowania skoczni. Często ich trzeba o to prosić itd. Dodatkowo tam są wolne tory i to również mogło zaszkodzić. Chłopaki oddawali tam pierwsze skoki na śniegu, a przez te tępe tory od razu pozycja najazdowa robiła się wycofaną, za bardzo do tyłu. Większość naszych zawodników przez cały sezon tak jeździła. To mogło mieć bardzo duży wpływ na niepowodzenie.

Małysz: Stoekl wbił gwóźdź do trumny

Co jeszcze mogło na to wpłynąć?

 

Pierwsze zawody w Kuusamo. Przed nimi dostawałem cały czas sygnały, że jest wszystko w porządku, a na Pucharze Świata była wielka klapa. Gwóźdź do trumny wbił Alexander Stoekl, który powiedział, że myślał, iż prowadzeni przez niego Norwegowie są w bardzo dobrym miejscu, bo z niższych belek skakali dalej jak Polacy z wyższych rozbiegów. A Norwegów na początku sezonu też nie było w czołówce PŚ.

 

Nasi skoczkowie się obudzili dopiero w końcówce sezonu, z kolei Niemcy zgaśli. Pytanie, co jest lepsze? Ciężko to wyważyć, by cały sezon był dobry. Utrzymać równą, wysoką formę przez cały sezon potrafili Stefan Kraft lub Kamil Stoch sprzed lat.

 

Jaki jest ratunek przed nowym sezonem?

 

Naszym zawodnikom przybywa lat, więc nie będzie im łatwo, tylko coraz ciężej. Dlatego rozmawiamy na ten temat, aby im trochę odpuścić obciążenia. Żeby sami czuli, ile i jakich treningów mogą zrobić. Są na tyle doświadczeni, że powinni tym regulować, oczywiście, pod kontrolą trenera. Taka zmiana da im więcej luzu i odpoczynku, będą mogli wybierać, na których zawodach startują.

Małysz: Thurnbichler nie ma u mnie żadnych pleców

Gdy dwa lata temu pracę z kadrą A stracił Michal Doleżal, mieliśmy w Pucharze Narodów o 163 pkt więcej niż obecnie i brązowy medal IO Dawida Kubackiego. Tymczasem trener Thurnbichler zostaje, choć z okrojonymi wyłącznie do kadry A kompetencjami. Skąd ta zmiana w podejściu do trenera? Thurnbichler ma plecy u Adama Małysza?

 

Thomas nie ma żadnych pleców (śmiech). Mówimy jednym głosem. Pozostawienie go nie jest wyłącznie moją decyzją, ale całego zarządu, który był zgodny co do tego, że Thomasowi trzeba dać szansę. Myśmy byli przygotowani na to, że może przyjść słabszy sezon, w którym starsi zawodnicy będą słabiej skakać, oczywiście nikt nie przypuszczał, że będzie aż tak słabo. Z drugiej strony, Olek Zniszczoł zaliczył najlepszy sezon.

 

Na pewno błędy były i trzeba wyciągnąć konsekwencje, natomiast trzeba zauważyć też pozytywy. Thomas przyznaje się do błędów i wie, jak to naprawić. Mam nadzieję, że jego pozostawienie nie będzie błędną decyzją, tym bardziej, że zawsze się zwalnia pierwszego trenera, a nie do końca jest to jego wina, choć on bierze wszystko na siebie, bo jest odpowiedzialny za tę grupę. Wiemy, że dużym problemem był asystent Marc Noelke, który odpowiadał za przygotowanie fizyczne.

 

Na pewno plusem jest to, że starzy mistrzowie Stoch, Kubacki, Żyła, nie zniechęcili się po słabszym sezonie, tylko chcą kontynuować kariery. Nadal są ikonami i dźwignią marketingową związku, nie wiem, czy się pan z tym zgodzi?

 

Pewnie, że tak. Rozmawiałem z chłopakami wcześniej i ostatnio w Planicy. Gdyby definitywnie powiedzieli, że nie chcą Thomasa, to współpracę z nim trzeba by rozwiązać. Tymczasem skoczkowie powiedzieli, że nie chcą zmian. Oczywiście, jest sytuacja taka, że w stu procentach potrzebują odpoczynku, dużo większego.

 

Z kolei z Kamilem Stochem umówiliśmy się, że jak będzie gotowy po urlopie, to przyjedzie i porozmawiamy o tym, jak startujemy z kolejnym sezonem. On na razie w ogóle nawet nie chce myśleć o skokach, chce się wyciszyć, zapomnieć o tym sezonie. Natomiast ma ochotę trenować i startować dalej. Tylko na luźniejszych warunkach, mając więcej swobody.

 

To przyniesie dobre efekty?

 

Są na to przykłady. Mi się podoba model Ryoyu Kobayashiego, który widzi, że jest zmęczony, a ma niesamowite czucie własnego organizmu, to wrzuca na luz. Nawet się latem zastanawiałem, czy on trenuje, bo cały czas podróżował. Było go widać tu i tam, czy to Japonia, Europa, czy Ameryka. Ale on ma coś takiego, że jak jest zmęczony, to mówi trenerowi: "Do widzenia, jadę odpocząć". Wraca po trzech, czterech dniach, zupełnie wypoczęty. Może nie do końca fizycznie, skoro tyle podróżuje, ale na pewno psychicznie. To jest model oparty na świadomości zawodnika. Wiadomo, że u nas w kadrze nie każdy ma taką świadomość i czucie organizmu, ale da się to poukładać.

Adam Małysz o planach zatrudnienia dyrektora skoków

Doszliście do wniosku, że nie tylko skoki, ale wszystkie dyscypliny pod auspicjami PZN-u zostaną wyposażone w dyrektorów, koordynatorów, którzy będą stanowili wsparcie dla sztabu trenerskiego. Jednym z kandydatów do pracy ze skoczkami miał być Alexander Stoekl, który w Norwegii, po buncie tamtejszej kadry, nie będzie już pracował.

 

Ja z Alexandrem na ten temat nie rozmawiałem. Natomiast umawiałem się z nim przed paroma laty, gdy chciałem sprowadzić go do Polski. Powiedział, że niestety, ale musi odmówić, ze względu na to, że cała rodzina jest z Norwegii i tam planuje przyszłość, a jeśli nawet zrezygnuje z tamtejszej kadry, to pójdzie pracować do jakiegoś klubu. Umówiliśmy się tak, że jeśli się coś u niego zmieni, to poprosiłem go o telefon. Zawsze jestem gotowy na rozmowy o współpracy w takiej, czy innej formie.

 

Ja w negocjacjach nie chcę nikogo nagabywać z prostej przyczyny: jeżeli dana osoba ma z siebie dać wszystko w jakiejś pracy, to musi jej chcieć.

 

A co do dyrektorów i koordynatorów, był to mój pierwszy pomysł po przyjściu do związku. Dwóch się dobrze spisało, dwóch nie, więc zarząd zdecydował, że nie będziemy z nich korzystać. Dzisiaj jednak wracamy do tego pomysłu. Trenerzy główni potrzebują bezpośredniej pomocy.

 

Jeżeli Stoekl się nie odzywa, to może skorzystać z innego Alexandra – Pointnera, który jest trenerskim guru dla Thomasa Thurnbichlera?

 

Nie rozmawialiśmy z Alexandrem Pointnerem. Ogłosiliśmy konkurs, w którym poszukujemy dyrektora-koordynatora. Dla nas lepiej by było, gdyby to była osoba z Polski, ale jeśli się zgłosi ktoś z zagranicy, to jak najbardziej, weźmiemy go pod uwagę. Trzeba też patrzeć na to, jakie środki mamy na zatrudnienie takiego fachowca. Nasza oferta nie każdego zainteresuje, zazwyczaj znani fachowcy wymagają dużo większych wypłat. W Europie dla pierwszych trenerów obowiązuje stawka od ośmiu do 12 tys. euro miesięcznie. Są to mimo wszystko potężne wydatki. My mamy budżety podzielone do poszczególnych grup, więc jeżeli chcielibyśmy wydać tyle na dodatkowego fachowca, to trzeba z czegoś zrezygnować, by się to spięło finansowo.

 

Natomiast to nie jest tak, że od razu w kwietniu wyłonimy kandydata. Musimy wszystko dobrze przeanalizować, porozmawiać ze wszystkimi kandydatami, by nie powielić błędu, jaki popełniliśmy na początku, gdy zrobiliśmy koordynatorów z tych ludzi, jakich mieliśmy, a nie każdy się do tego nadawał.

 

Trener Thurnbichler chciałby nowego asystenta. Pojawiają się nazwiska Grzegorza Sobczyka i Macieja Maciusiaka. Ten pierwszy dwa lata temu odchodził ze związku w nie najlepszej atmosferze.

 

Rozmowy się toczą. Thomas nie strzela nazwiskami, bardziej zwraca uwagę na fakt, że mamy bardzo mało w Polsce trenerów i nie powinniśmy ich tracić. Z uwagi na te rozmowy nie przedstawiliśmy od razu sztabów kadr na nowy sezon, jak to zrobili Słoweńcy. U nich jest dużo prościej, trenerów mają swoich, nikogo nie biorą zza granicy. My tylu trenerów nie mamy. Na przełomie kwietnia i maja będzie wiadomo, jak będą wyglądać nasze kadry.

 

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie