Udany sezon Polaka w kanadyjskiej „Bramie Północy”

Zimowe
Udany sezon Polaka w kanadyjskiej „Bramie Północy”
fot. PAP
Krzysztof Maciaś w akcji.

Krzysztof Maciaś ma za sobą niezwykle udany sezon w jednej z najlepszych juniorskich rozgrywek hokejowych na świecie. 19-letni napastnik w debiucie w lidze WHL w barwach Prince Albert Raiders w 65 meczach strzelił 22 gole i zaliczył 25 asyst. Wychowanek nowotarskiego Podhala aktualnie walczy o miejsce w kadrze reprezentacji Polski na zbliżające się mistrzostwa świata Elity. - Mam nadzieję, że dam drużynie narodowej dokładnie to, czego będzie ode mnie oczekiwał trener – mówi nasz hokeista.

Grzegorz Michalewski: Za tobą bardzo udany sezon w nowej perspektywie, nowych rozgrywkach i otoczeniu. Jak wspominasz ten sezon spędzony w Kanadzie i grę w jednej z najlepszych lig juniorskich na świecie – WHL, w zespole Prince Albert Raiders?

 

Krzysztof Maciaś: Na pewno doświadczyłem bardzo dużo różnych sytuacji, w których wcześniej nigdy nie byłem. Bardzo mi to pomogło rozwinąć się jako człowiekowi, ale też i hokeiście. Miałem dobry start w nowych rozgrywkach, później był chwilowy przestój i bardzo ważne było żebym sobie z tym jak najszybciej poradził i myślę, że mi się udało. Plus dodatkowo jeszcze nowe otoczenie i inny styl hokeja. To była dla mnie też nowa sytuacja, bo nie miałem swojej rodziny, tylko zamieszkałem w rodzinie kanadyjskiej i musiałem się do tego wszystkiego w krótkim czasie przystosować. Myślę, że bardzo mi to pomogło się rozwinąć i później wyglądało to już lepiej.

 

W Twoim przypadku bariery językowej raczej nie było, ale z czym miałeś największe problemy w adaptacji w nowym otoczeniu?

 

Język angielski miałem opanowany do tego stopnia, że mogłem się tam swobodnie komunikować. Te problemy wynikały bardziej ze względu na różnice kulturowe, gdyż niektóre rzeczy odbywają się tam inaczej niż w Polsce i trudniej było przyzwyczaić się do życia poza lodem niż do życia na lodzie. Ludzie w Kanadzie, nie tylko hokeiści, byli dla mnie bardzo mili i znacząco ułatwili mi tę adaptację.

 

Miasto Prince Albert jest nazywane "Bramą Północy", gdyż jest ostatnim znaczącym skupiskiem osiedli ludzkich na drodze ku dalekiej północy Kanady. Daleka podróż na inny kontynent odbyła się bez większych przygód? Zresztą w trakcie sezonu odwiedzili Ciebie rodzice. Miałeś problemy z dotarciem na miejsce?

 

Z dotarciem na miejsce nie było problemu. Podróż z Polski trwała łącznie około trzydziestu godzin, więc jakby na to nie patrzeć to trochę długo, ale nie było krótszej opcji. Dotarłem tam cały i zdrowy, rodzice też, więc wszystko się odbyło zgodnie z planem.

 

Węższe lodowiska za oceanem to było coś, z czym musiałeś się zmierzyć. Był to dla Ciebie jakiś problem? Ktoś może pomyśleć, że ta różnica jest niewielka, ale zapewne podczas pierwszych treningów Twój organizm trochę inaczej reagował na te zmiany. Musiałeś do tego dojrzeć?

 

Tak, to na pewno na początku stanowiło dla mnie problem. Czułem że miejsca jest trochę mniej niż było wcześniej. Czasu było przede wszystkim trochę mniej, bo nie dość że lodowiska są mniejsze, to zawodnicy wydają się być szybsi. Na początku wydawało mi się że jest problem, ale później jak się tego nauczyłem, jak głowa się dostosowała i zaczęła myśleć szybciej, to wydaje mi się, że zamiast problemu, zrobił się z tego dla mnie taki plus ze względu na mój styl gry, więc myślę że się dostosowałem się do tych zmian szybko i dobrze.

 

Wyjechałeś do Kanady z ligi czeskiej. Jako zawodnik HC Vitkovice zadebiutowałeś w czeskiej Ekstralidze. Czesi to fizyczny, ale przede wszystkim techniczny hokej. Duży nacisk kładą na systematyczność i powtarzalność. W Kanadzie było podobnie?

 

Jeżeli chodzi o przygotowanie do sezonu, to tak naprawdę tam nas uważają za profesjonalistów i każdy przygotowuje się indywidualnie. Ja miałem to szczęście, że przygotowywałem się z moją poprzednią drużyną HC Vitkovice. Mimo iż wiedzieli, że będę odchodził, to umożliwili mi trenowanie z pierwszym zespołem. Kilka ostatnich treningów przed sezonem, to tam w Kanadzie większość chłopaków wracała z poprzedniego sezonu, a Ci, którzy byli nowi, to po prostu się ustawiali się w kolejce i obserwowali jak ćwiczą inni. Jeszcze w czasie wakacji dostaliśmy prezentację z wszystkimi taktykami, mieliśmy już te ćwiczenia przerobione każdy na własną rękę. W kwestii treningów w trakcie sezonu, to był pewien schemat, trochę inny niż ten, który znałem wcześniej, ale miało to ręce i nogi, wszystko miało sens. Jednostki treningowe przed meczami nie były aż tak bardzo ciężkie, ale gdy mieliśmy cały tydzień wolnego, to te treningi potrafiły być już bardzo męczące.

 

Gdybyś miał czarodziejska różdżkę i możesz jedną rzecz z hokeja kanadyjskiego, z którym miałeś styczność, przenieść do Polski, to co by to było?

 

Na pewno byłaby to gra fizyczna, bo tam dużo bardziej gra się do ciała i mi to bardzo odpowiada ze względu na to, jakim jestem typem zawodnika i jaką mam budowę ciała, więc jeżeli chodzi o taką jedną rzecz, to faktycznie to bym to przeniósł do Polski.

 

Występujesz w jednej z najlepszych juniorskich lig na świecie i te Twoje statystyki jak na debiutanta są znakomite: 22 gole i 25 asyst, do tego awans do fazy play-off. To był naprawdę bardzo dobry sezon w Twoim wykonaniu. Jak go oceniasz?

 

Na pewno jestem zadowolony z tego, jak to wyglądało. Przed sezonem miałem tylko jeden cel - żeby po jego zakończeniu móc sobie powiedzieć, że nie odpuściłem żadnej sytuacji, zawsze dawałem z siebie sto procent i tak też dokładnie było. Trochę mi zajęło dostosowanie się do tego stylu gry i miałem też taki przestój w trakcie sezonu, ale takie sytuacje się zdarzają każdemu hokeiście i tak naprawdę ważniejsze od tego, że się zdarzają jest to, że się umie na nie zareagować. Uważam, że zareagowałem na to bardzo dobrze i z tego jestem najbardziej zadowolony.

 

Jak była taka najsympatyczniejsza rzecz, która przytrafiła Ci się w Kanadzie? Tak, którą nawet teraz wspominasz z takim wielkim uśmiechem…

 

Cały pobyt tam wspominam z wielkim uśmiecham i tak naprawdę ciężko mi wybrać jedną rzecz. Poznałem bardzo wiele fajnych osób i mam nadzieję, że zostaną ze mną na całe życie. Wszyscy koledzy z drużyny bardzo dobrze mnie przyjęli i tak naprawdę ta drużyna stała się jedną wielką rodziną, mimo, że co chwilę były „trade’y” i mogło okazać się, że następnego dnia jak przyjdziesz do szatni, to już ci powiedzą, żebyś zmieniał klub. Wszyscy byli zżyci ze sobą, robiliśmy bardzo dużo rzeczy poza lodem, wspólne spotkania i to było dla mnie takie najlepsze wspomnienie - właśnie ci wszyscy ludzie, których tam poznałem i te wszystkie rzeczy, które z nimi robiłem, to będę wspominał najlepiej.

 

Przygotowujesz się do mistrzostw świata Elity, które odbędą się w Czechach. Co Krzysztof Maciaś może dać reprezentacji Polski?

 

Mam nadzieję, że dam drużynie narodowej dokładnie to, czego będzie ode mnie oczekiwał trener. Każdy zawodnik ma jakieś role w zespole. Na tę chwilę nie jestem do końca pewny, jaką będę pełnił, ale jakakolwiek to będzie rola, to będę się starał się dawać sto procent i robić wszystko, żeby spełniać ją jak najlepiej.

 

Który z tych meczów na mistrzostwach świata będzie dla ciebie najważniejszy i traktujesz go w szczególny sposób?

 

Myślę, że wszystkie mecze będą tam wyjątkowe, bo to są najlepsze drużyny na świecie. Na pewno mecz ze Szwecją i z USA to są takie dwa spotkania o których mówi się najwięcej, dlatego że to są reprezentacje, które będą miały zawodników z NHL. Zresztą już kilku się zaoferowało, z tego co mi wiadomo. Istotnym będzie mecz z reprezentacją Łotwy, która jest aktualnym brązowym medalistą. Później będą ważne mecze w kontekście utrzymania, więc każdy z nich będzie nieco inny, ale każdy mecz będzie znaczący i szczególny.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie