„Po Wiśle wymówek już nie będzie”. Ekspert mówi, na co stać naszych skoczków

Dariusz OstafińskiZimowe

Myślę, że Wisła będzie delikatnym przełomem, że będziemy mieli się z czego cieszyć. Nawet dwóch naszych może być w dziesiątce – mówi nam Rafał Kot, członek zarządu PZN, przed weekendem ze skokami w Wiśle-Malince.

Skoczek narciarski w zielonym kombinezonie leci w powietrzu podczas nocnego konkursu.
fot. PAP
„Po Wiśle wymówek już nie będzie”. Ekspert mówi, na co stać naszych skoczków

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Jesteśmy po dwóch konkursach, bez podium i jakby posłuchać trenera Kazimierza Długopolskiego, to także bez wielkich nadziei na nie w tej najbliższej przyszłości. Długopolski mówi, że potencjał naszych gwiazd po trzydziestce się wyczerpał.

 

Rafał Kot, członek zarządu PZN: Poniekąd ma trochę racji, ale mam jeden kontrargument. Bo jak potraktować Piusa Paschke, który ma 34 lata i skacze, pokazując, że wiek nie jest barierą.

 

Też o nim pomyślałem.

 

Bo jednak jest to przykład na to, że to tak nie do końca można mówić o wyczerpanym potencjale u zawodnika po trzydziestce. W zasadzie wszystko zależy od chęci. Dopóki ona jest, to zawsze u takiego zawodnika może nastąpić zwrot ku lepszemu. To oczywiście nie zmienia faktu, że mamy najstarszą ekipę i to się od lat nie zmienia. Na razie nie mamy też godnych następców starych mistrzów, dlatego musimy liczyć się z tym, że podia będą raz na jakiś czas. Nie będzie wspaniałych serii zawodników i drużyny, bo taki mamy potencjał. Stać naszych na wzloty, ale jednorazowe, okazjonalne.

 

Kubacki już był w TOP10.

 

Tak, ale w Ruce to się różne cuda działy. Oczywiście za jakiś czas wartość tego dziesiątego miejsca Dawida będzie większa. Nikt za kilka dni nie będzie pamiętał, jakie były warunki i co się działo. A poza wszystkim trzeba docenić, że zawodnik wykorzystał warunki, które nie były delikatnie mówiąc, sprzyjające. Zaważyło doświadczenie. Młody skoczek chyba nawet nie znalazłby się w tych okolicznościach w trzydziestce.

 

Jemu to pomoże?

 

Tak, bo taki dobry wynik zawsze wzmacnia zawodnika, dodaje mu pewności. Dostaje sygnał, że może zdobywać dużo punktów, że stać go na skoki do dziesiątki i to nawet w trudnych warunkach.

 

Przed nami weekend ze skokami w Wiśle. Czy pan po tych dwóch konkursach zauważa jakieś detale, które mogłyby świadczyć o tym, że forma naszych zawodników rośnie?

 

Myślę, że to będzie szło ku dobremu. Na razie widać błędy na dojeździe. U Kamila Stocha sylwetka nie jest optymalna. On sam przyznał, że spóźnia skoki. U Pawła Wąska asymetria na dojeździe też jest widoczna. Trwa jednak praca nad wyeliminowaniem błędów. Poza tym docieramy się ze sprzętem, z nowymi wymogami i wszystko jest na dobrej drodze. Mamy w sztabie najlepszych fachowców, dlatego to w końcu musi wypalić.

 

Stanie się to już teraz, na naszej skoczni.

 

Będziemy u siebie, w miejscu, które dobrze znamy i gdzie odbyliśmy wiele treningów. Dodatkowo będziemy mogli liczyć na naszych kibiców, a to też pomaga. No i jeszcze, z racji tego, że jesteśmy gospodarzami imprezy, będzie nas dziewięciu. Ja myślę, że Wisła będzie delikatnym przełomem, że będziemy mieli się z czego cieszyć. Nawet dwóch naszych może być w dziesiątce.

 

Kto?

 

Największe szanse daję Kubackiemu, Zniszczołowi i Wąskowi. A jak Kamil Stoch poprawi dojazd i nie będzie się spóźniał, to też może się liczyć.

 

Piotr Żyła?

 

To akurat wielka niewiadoma. Zobaczymy, w jakiej jest formie. Skakanie na treningach to nie to samo. Tam mógł być nawet bardzo dobry, ale wszystko wychodzi dopiero w zderzeniu z czołówką. Na treningach zmienia się dowolnie belkę, nie ma też porównania z nikim innym. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało.

 

Choć w Wiśle mamy aż dziewięciu naszych, to nie ma sensacyjnego mistrza Polski Klemensa Joniaka.

 

Poleciał do Chin na zawody Pucharu Kontynentalnego. Dla niego jest za wcześnie. Jak będzie mocno punktował w kontynentalach, jak potwierdzi paroma startami, że jest dobrze, to nie widzę problemu, żeby dać mu szansę.

 

Ostatnio widziałem ciekawe zestawienie redaktora Tomasza Kalemby, który porównał na liczbach inaugurację w 2023 i 2024.

 

Rok temu był dramat, a teraz, jak się weźmie statystyki i miejsca, to jest lepiej. Trener Thomas Thurnbichler wyciągnął wnioski, wiele poprawił. Na taką wstępną oceną przyjdzie jednak czas po Wiśle. Jeśli to nie będzie nasz najlepszy start w tym sezonie, to już nie będzie wymówek. Mamy zawody u siebie i jak warunki będą równe, to pokażemy, na co naprawdę nas stać.

 

Prognozy nie są jednak za ciekawe.

 

Może być loteria. W każdym razie już jestem spokojny o temperaturę. Rozmawiałem z Andrzejem Wąsowiczem, który jest odpowiedzialny za przygotowanie skoczni. Powiedział, że wszystko jest zrobione na tip-top. On włożył w to mnóstwo pracy i tylko wysokie temperatury mogą to zburzyć. Wiemy jednak, że tych wysokich temperatur w ten weekend nie będzie. Może być jednak wiatr i to dość silny. To w sobotę, bo w niedzielę ma być lepiej. Inna sprawa, że w górach wszystko szybko się zmienia. Na pewno nie ma się co przejmować piątkiem, bo kwalifikacje zawsze można przełożyć.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie