Wielka afera w skokach narciarskich! "To jest jak doping"

Julian CieślakZimowe

Sobotni konkurs indywidualny na dużej skoczni w ramach mistrzostw świata w Trondheim zakończył się wielkim skandalem. Kilkadziesiąt minut po zawodach zdyskwalifikowano Mariusa Lidvika i Johanna Andre Forfanga. Ten pierwszy początkowo zdobył srebrny krążek. - To jest jak doping - tłumaczy dla skijumping.pl odpowiedzialny za kombinezony w polskiej ekipie Mathias Hafele.

Trzech młodych mężczyzn w kombinezonach narciarskich, z nartami w rękach, pozuje do zdjęcia.
fot. PAP/EPA
Pierwotne podium konkursu indywidualnego na dużej skoczni podczas MŚ w Trondheim

Domen Prevc został mistrzem świata na dużym obiekcie w Trondheim. Więcej jednak mówi się o aferze, która wybuchła po zmaganiach. Norwegowie dopuścili się wielkich manipulacji przy sprzęcie. Jak doniósł Jakub Balcerski z portalu sport.pl, podczas światowego czempionatu gospodarze najprawdopodobniej przeszywali w kombinezonach oficjalne chipy FIS-u, zamieniając je na swoje, co wpłynęło na sprawiedliwą rywalizację. Podejrzane działania udokumentowane zostały na filmach. Balcerski potwierdził, że klipy nagrane zostały w trakcie mistrzostw.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zimowy Magazyn Olimpijski - 09.03. Transmisja TV i stream online

 

Pierwsze znaki zapytania pojawiły się po konkursie na skoczni normalnej. Wtedy jednak żadna nacja nie złożyła protestu. Inaczej stało się po sobotnich zmaganiach. Wszystkie czołowe zespoły stanęły w jednym rzędzie przeciwko Norwegom. Początkowo wspólną apelację wnieśli Polacy, Austriacy i Słoweńcy, jednak została ona odrzucona. Potem kolejne dowody dostarczyli Niemcy, a w sprawę zaangażowali się także Japończycy.

 

Ostatecznie - kilkadziesiąt minut po zakończeniu rywalizacji - podjęto decyzję o dyskwalifikacji Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. Ten pierwszy stracił srebrny medal, o czym dowiedział się podczas udzielania wywiadów jako wicemistrz świata. Na drugą pozycję przesunął się zatem Jan Hoerl, a brąz padł łupem Ryoyu Kobayashiego.

 

O całym skandalu dla skijumping.pl wypowiedział się Mathias Hafele, który w reprezentacji Polski odpowiada za kombinezony.

 

- Wszyscy widzieliśmy - to było nielegalne. Wbrew regułom. Oszustwo. To nie jest jazda po krawędzi, jak z wymiarami kombinezonów, gdzie możesz się odpowiednio ustawić, by one nie odstawały. To jest jak doping. Tam widzieliśmy rozszyty nowy kombinezon, a konkretnie nogawki, w których widać paski innego materiału, jakby sznurki. To nie miało się prawa zdarzyć. W środku nie może być żadnego innego materiału. To rodzi też podejrzenia i to, czy w tym kombinezonie jest FIS-owski chip, czy może nielegalny, sklonowany lub przełożony z jakiegoś uprzednio dopuszczonego - grzmiał Austriak.

 

Pikanterii dodaje także fakt, że FIS nadal nie opublikował raportu w związku z wykluczeniem Lindvika i Forfanga. Nie wiadomo, co konkretnie było powodem wykreślenia ich z listy wyników. Z pewnością jest to jedna z największych afer w historii dyscypliny, która powinna znacząco wpłynąć na kontrole sprzętowe, które i tak były już bardzo kontrowersyjne i niejasne.

 

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Polska - Włochy. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie