Polacy czekają na to na MŚ od 60 lat! "Zrobimy wszystko, by wygrać"
Przystępując do wieńczącej MŚ Dywizji IA w Sfantu Gherorghe rywalizacji z Wielką Brytanią, Polacy będą wiedzieć, czy zostały im resztki szans na powrót do Elity, czy walczą już tylko o honor. – Zrobimy wszystko, by wygrać ten mecz – deklaruje kapitan Krystian Dziubiński. Po raz ostatni wysokie zwycięstwo - 11:2 - nad Brytyjczykami odnieśliśmy 60 lat temu, na MŚ gr. B w 1965 r. Początek meczu już o godz. 18:30, transmisja w Polsat Sport 1 i na Polsat Box Go.


Polska - Ukraina. Skrót meczu

John Murray: Mieliśmy swoje szanse w pierwszych tercjach

Robert Kalaber: Graliśmy z poświęceniem, ale to nie wystarczyło

Analiza po meczu Polska - Ukraina

Krystian Dziubiński: Plan był zupełnie inny

Kamil Sadłocha: Dam z siebie wszystko, niezależnie od decyzji trenera

Mateusz Gościński: Przyjechałem tu z nastawieniem na awans

Kamil Górny: Trudno znaleźć jedną przyczynę porażki

Co się dzieje z polską kadrą? "Nikt nie zabiera nam waleczności"
Przywrócić nas do rywalizacji o awans mogą dwa scenariusze. Pierwszy, zdecydowanie mniej prawdopodobny, w którym zdegradowana już Rumunia pokonuje mających jeszcze szanse na awans Włochów. Wówczas każda wygrana w regulaminowym czasie nad "Wyspiarzami" daje nam awans.
ZOBACZ TAKŻE: Bardzo trudna sytuacja. Co musi się stać, żeby Polacy awansowali do hokejowej Elity?
Drugi, nieco bardziej realny, w którym Japonia wygrywa w trzech tercjach z Ukrainą, a my pokonujemy czterema bramkami Wielką Brytanię. Wówczas w małej tabeli trzech zespołów z dziewięcioma punktami na koncie, wyprzedzilibyśmy zarówno Brytyjczyków, jak i Ukrainę. I do elity awansowalibyśmy razem z Italią.
Bądźmy jednak szczerzy, pokonywanie tak wysokie Wielkiej Brytanii nie udawało nam się nawet w czasach, gdy bramki dla Polaków strzelali Mariusz Czerkawski, Andrzej Zabawa, Leszek Laszkiewicz czy Wiesław Jobczyk. Od marca 1965 r., gdy na MŚ gr. B w Finlandii rozbiliśmy Brytyjczyków 11:2, zyskując awans do Elity, kosztem m.in. Szwajcarii, Austrii, czy RFN, nie udało nam się pokonać "Wyspiarzy" więcej niż dwoma bramkami. We wspomnianym 1965 r. mieliśmy takie tuzy w ataku: Tadeusz Kilanowicz, Andrzej i Karol Fonfarowie, Józef Stefaniak, czy Krzysztof Birula-Białynicki.
- Mistrzostwa w Rumunii będą bardzo wyrównane. Przy odrobinie szczęścia możemy awansować do elity, ale przy pechu, równie dobrze możemy spaść na trzeci poziom MŚ – zapowiadał trener Robert Kalaber przed turniejem.
Okazało się, że miał rację niemal w stu procentach. Jedynym wyraźnie odstającym zespołem byli gospodarze, którzy przegrali rywalizację o utrzymanie z Japonią i w ostatnim meczu z Włochami walczą już tylko o honor. My utrzymanie zapewniliśmy sobie już w pierwszych dwóch meczach, pokonując 4:1 Rumunów i 2:1 Japonię, ale z ekipa "Kraju Kwitnącej Wiśni" poruszała się lepiej na lodzie od nas. Na dodatek ma młody zespół, który za rok może być dla nas jeszcze groźniejszy.
Z trzeciego poziomu światowego na zaplecze elity awansowała Litwa, z którą gra nam się trudniej niż z Rumunią. Tak samo jak ciężko będzie nam ograć tegorocznych spadkowiczów, bez względu na to, czy będą nimi beniaminkowie Słowenia i Węgry, czy ktoś inny - np. Francja czy Kazachstan.
Świat idzie do przodu, a my się cofamy. Nawet Rumunia ma więcej hokeistów niż my. Zbieramy żniwo Polskiej Hokej Ligi w formule open. Przez ostatnie lata Polacy coraz trudniej mieli o znalezienie miejsca w klubach zawodowych, więc łatwo podejmowali decyzję o zakończeniu przygody z hokejem w wieku juniorskim. Na dodatek szkolenie jest mocno niedoinwestowane, na palcach jednej ręki można policzyć kluby, które robią to systemowo.
Robert Kalaber wyciska, co może ze słabnącego potencjału naszej reprezentacji. Jeśli nie awansujemy, to bagażu doświadczeń, jaki ze Sfantu Gheorghe wywiezie siedmiu debiutantów na MŚ nic nie zastąpi.
- Zrobimy wszystko, by wygrać z Wielką Brytanią. W piątek dałem wolne chłopakom. Głównie po to, żeby odpoczęli psychicznie – powiedział nam Kalaber.
Do bramki pośle dziś Tomasza Fucika, a rezerwowym, po raz pierwszy na tym turnieju, będzie Maciej Miarka – jedyny na turnieju bramkarz wyszkolony w naszym kraju. "Biało-Czerwoni" zagrają z wykorzystaniem siedmiu obrońców. Olaf Bizacki już wczoraj wrócił do Polski, gdyż zmusiły go do tego kwestie rodzinne.
Największą siłą Brytyjczyków jest pochodzący z Sheffield 25-letni Anglik Kirk Liam. Świeżo upieczony mistrz Niemiec z Eisbaren Berlin w Rumunii zagrał dopiero dwa mecze, ale zgromadził w nich siedem punktów za trzy bramki i cztery asysty. W klasyfikacji najlepszych na turnieju wyprzedza go tylko Ukrainiec Andrij Denyskin z TKH Toruń. W top 10 MŚ są też kolejni Brytyjczycy: Bret Perlini, Ben O’Connor, Nathanel Halbert i Robert Dowd.
Mecz Wielka Brytania – Polska już o godz. 18:30. Początek studia o godz. 18. Transmisja w Polsat Sport 1 i na Polsat Box Go.
Ze Sfantu Gheorghe Michał Białoński
Przejdź na Polsatsport.pl
