Iwanow: Warszawa kocha thrillery. Szczęście sprzyja lepszym?
Futbol tak często bywa niezrozumiały i nielogiczny, że w sumie nic nie powinno nas zaskakiwać i dziwić. Ale takiego początku nowego sezonu w wykonaniu Legii mało kto się spodziewał. Przecież nawet jej najbardziej zatwardziali kibice, widząc, co się dzieje – a raczej co się nie dzieje – postanowili ogłosić tak zwany protest ostrzegawczy. Sprytny, bo przy przeważającej liczbie wyjazdów dotyczył on de facto jednego meczu. Z Aktobe, gdy i tak trybuna zwana "Żyletą" wyłączona została z użytku.

Przed kilkoma dniami bunt został zawieszony. Raz, że do wyników przyczepić się trudno. Dwa, że zespół potrafi zagrać efektownie i zademonstrować te walory wolicjonalne, które przy Łazienkowskiej są wybitnie cenione. Trzy, jesteśmy okresie obchodów 81.rocznicy Powstania Warszawskiego, a stadion "Wojskowych" jest zawsze miejscem, w którym w tym czasie najmocniej się oddaje się cześć i chwałę bohaterom.
ZOBACZ TAKŻE: Kapitalne wieści ws. rankingu UEFA! To naprawdę może się wydarzyć!
O Legii już przed wyeliminowaniem w dramatycznych okolicznościach Banika Ostrawa mówiło się tylko dobrze. Prestiżowe zwycięstwo w Poznaniu nad Lechem w Superpucharze, wygrana na opóźnioną ze względu na przełożenie spotkanie z Piastem ligową inaugurację z Koroną, odkurzenie Nsame i Alfareli plus trzy wyglądające na ciekawe ruchy do klubu (Rajović, Reca, Stojanović) dały pokarm nadziei.
Edward Iordanescu nie tylko swoją aparycją, ale i decyzjami plus sposobem gry zyskał ogromną sympatię i zaufanie fanów oraz przedstawicieli mediów. Ci ostrożniejsi mówią jednak: spokojnie. Wszystkie dotychczasowe mecze rozegrane zostały w lipcu. Świetnie, że cieszymy się, ale chodzi głównie o to, by radość okazywać tu także wiosną, a przede wszystkim w maju.
Remis w Ostrawie i wygrana w czwartek zostały osiągnięte w okolicznościach dość szczęśliwych. Szczęście co prawda sprzyja lepszym, ale Legia ciągle jest jeszcze na początku swej nowej drogi. Wygląda na to, że za kierownicą faktycznie siedzi właściwy człowiek. Nie spieszy się z wprowadzaniem nowych elementów, korzystając mocno także z tych, którzy wciąż z niewiadomych do końca względów przez Goncalo Feio zostali odsunięci. Łazienkowskiej i wymagań tego klubu nie muszą się uczyć, bo od ich przyjścia do Legii minęło już dwanaście miesięcy. Ci, którzy momentami irytowali wiosną - jak Gual - zostali zepchnięci na margines. Gdy w pełni gotowi będą Reca i Stojanović, zmianie może ulec też pozycja Vinagre'a, bo od początku roku Portugalczyk mocno zawodzi. Na wsparcie swego rodaka w roli trenera nie może już liczyć.
Jeżeli Iordanescu wciąż będzie sprawiedliwy, nie tylko kibic, ale i zespół może zacząć mówić o nim tak dobrze, jak robił to w przypadku Feio. A i Jacek Zieliński, który - w porozumieniu z Goncalo - stał za transferami Nsame i Alfareli zyska kompletnie inną i wreszcie wiarygodną ocenę swych decyzji. Do tego niezbędne jest jednak to, co zawsze w sporcie najbardziej się liczy. I musi się powtarzać. Wyniki.

