Ruszyli na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. "Dzięki niemu przetrwaliśmy jako naród”
Wielu wybitnych sportowców wzięło udział w Powstaniu Warszawskim, na czele z Tadeuszem „Borem” Komorowskim, Adamem Papée, Marią Kwaśniewską, Henrykiem Martyną. - Powstanie to piękna, chwalebna, ale też tragiczna chwila w historii naszego narodu. Dzięki niemu możemy głowę trzymać wysoko, być dumni. Mieliśmy Powstanie Warszawskie, a wcześniej Styczniowe i Listopadowe. Dzięki nim być może przetrwaliśmy jako naród – powiedział nam warszawiak z krwi i kości, były prezes PZPN-u Michał Listkiewicz.


Adam Dawidziuk: Stolicy bronili przedstawiciele wszystkich sekcji sportowych Legii

Dr hab. Robert Gawkowski: Powstania nie należy zawłaszczać do danego klubu czy stronnictwa politycznego
Michał Białoński: Jest pan warszawiakiem z krwi i kości. Jakie znaczenie ma dla Pana Powstanie Warszawskie, którego świętujemy dziś 81. Rocznicę? Warto przypomnieć niebagatelny udział sportowców, olimpijczyków, na czele z inicjatorem, generałem Tadeuszem Komorowskim „Borem”, olimpijczykiem z Paryża, czy z Marią Kwaśniewską – brązową medalistką IO w Berlinie, która była nie tylko lekkoatletką, ale także koszykarką, szczypiornistką i siatkarką, reprezentującą Polonię i AZS Warszawa.
Michał Listkiewicz, warszawiak, były prezes PZPN-u: Powstanie Warszawskie to był szlachetny zryw w dobrej sprawie, który zasługuje na wielki szacunek i gorące uczucia. Konsekwencje bywają tragiczne, nie tylko w tym wypadku, ale też w Powstaniu Styczniowym, Listopadowym, ale naród jest dumny, kiedy w opresji podnosi głowę, pokazuje, że się nie boi. Walczy. Nie tylko o przetrwanie, ale także o zachowanie honoru. Są narody, które szczycą się właśnie tym, że nie miały powstań, jak chociażby Czesi i zachowali tkankę materialną, czyli dzieła sztuki i zabytki. Ale są sprawy w życiu, gdy honor trzeba wznieść ponad nie. Ja mam ogromny szacunek dla wszystkich warszawskich powstańców.
ZOBACZ TAKŻE: Szokujący transfer gwiazdy oficjalnie potwierdzony. 75 milionów euro!
Kogo znał pan spośród nich?
Znałem osobiście panią Marię Kwaśniewską-Maleszewską, przecudowną, przewspaniałą kobietę, która potrafiła nawet z nutką sentymentu i humoru opowiadać o tych strasznych czasach. Z jej relacji wynikało, że to nie było tak, iż oni tylko cierpieli w tamtym czasie, ale także rodziły się wielkie przyjaźnie, miłości między ludźmi, ale także miłość do ojczyzny.
Losy wielu sportowców, już nie mówię tylko o powstaniu, ale o całym, strasznym okresie II Wojny Światowej, były tragiczne. Zacznijmy od Janusza Kusocińskiego, bohatera, który został zamordowany tylko dlatego, że na bieżni rozsławiał Polskę.
Podobnie jak Bronisław Czech i Helena Marusarzówna, którzy również oddali życie za Polskę podczas wojny.
Przyjaźniłem się przez całe życie z Jerzym Piekarzewskim, który jako mały, dziesięcioletni chłopiec był powstańcem. On zainicjował Międzynarodowy Turniej Małego Powstańca na stadionie Polonii, który jest rozgrywany do dzisiaj, pomimo śmierci Jerzego. Piękna sprawa i przypomnienie tych dzielnych chłopców, którzy przenosili granaty, broń powstańcom. Gdy chodzę na stadion Polonii, to zatrzymuję się pod tablicą, która upamiętnia powstańców, którzy polegli na tym stadionie. Tam wiodła trasa ze Starego Miasta, na której czołgi niemieckie rozjechały dziesiątki osób, w tym sportowców. To jest miejsce tragiczne i bardzo ważne w historii Warszawy.
Mój nieżyjący już tata Zygmunt co roku był reżyserem i scenarzystą koncertu poświęconego Powstaniu.
Władze PRL-u pozwalały na fetowanie Powstania?
To jest właśnie ciekawe, że tak. Ogólnie w PRL-u pamięć o Powstaniu były przekłamywana albo przemilczana, to jednak nie aż na tyle, żeby zabronić obchodów rocznicy. 1 sierpnia można było w Sali Kongresowej śpiewać pieśni powstańcze.
„Warszawskie dzieci idziemy w bój!” i inne z tego repertuaru?
Tak jest. Próby trwały przez miesiąc, czasem przez dwa. Odbywały się nawet u nas w domu, żeby dobrze wypaść na scenie głównej. W szarości PRL-u był to symptom, że nawet władza komunistyczna nie odważyła się, żeby zupełnie wymazać z naszej świadomości fakt i znaczenie Powstania Warszawskiego.
Ogólnie myślę, że tego dnia, 1 sierpnia, nie ma Polaka który by nie przystanął na chwilę, gdy zawyją te syreny. Sam zawsze czekam na moment.
Tym razem w Gdyni, czy w Warszawie?
Teraz siedzę na Kaszubach. Ale o godzinie „W” przystanę. Niezależnie od tego, czy będę na pomoście, czy na łódce, czy będę kosił trawę. Przystanę choćby na minutę, bo tak trzeba.
Spora liczba sportowców biorących udział w Powstaniu dowodzi, że ono było zrywem powszechnym w stolicy.
To prawda, ale skutki były dla miasta niczym przejście tsunami. Niemcy spalili z premedytacją całe miasto. Wszystkich ludzi wypędzono, została ich garstka. Ojciec opowiadał mi, jak maszerował do obozu przejściowego w Pruszkowie. To oczywiście nieporównywalne było z walką w Powstaniu, ale też ci ludzie, tysiącami wygnani pieszo do Pruszkowa, również cierpieli. Stracili cały dobytek, często też bliskich.
Powstanie to piękna, chwalebna, ale też tragiczna chwila w historii naszego narodu. Dzięki niemu możemy głowę trzymać wysoko i chodzić dumni, że mieliśmy Powstanie Warszawskie, a wcześniej Styczniowe i Listopadowe. Dzięki nim być może przetrwaliśmy jako naród. To samo mogą o sobie powiedzieć Węgrzy. Gdyby nie 1956 r., gdyby nie Wiosna Ludów, gdyby nie generał Józef Bem, bohater trzech narodów, to może byśmy byli niesamodzielnymi bytami narodowymi.
Przejdź na Polsatsport.pl
