Bożydar Iwanow: Karuzela ruszyła

Rozpoczął się dopiero drugi miesiąc w polskiej klubowej piłce, a już dwa poważne zespoły, co prawda na zapleczu elity, ale z dużymi aspiracjami, zdecydowały się na zmianę trenera. Im bliżej reprezentacyjnej wrześniowej przerwy, tym więcej szkoleniowców, będących aktualnie bez pracy, będzie mocniej przebierać nogami i zerkać pod adresy, gdzie punktów w tabeli nie przybywa.

Zbliżenie na twarz mężczyzny w okularach, ubranego w granatową bluzę sportową z logiem.
fot. PAP
Waldemar Fornalik wrócił do Ruchu Chorzów.

A trwa przecież zaledwie czwarta kolejka PKO BP Ekstraklasy. Mimo to giełda tych, którzy mogą stracić robotę, jak i ewentualnych następców, na dobre ruszyła.

 

ZOBACZ TAKŻE: Szokujące informacje prosto z Barcelony! Chodzi o opaskę kapitańską

 

W Betclic 1. Lidze Ruch Chorzów w trzech pierwszych kolejkach nie prezentował się aż tak tragicznie i sięgnął po cztery „oczka”, ale misja Dawida Szulczka dobiegła końca. Oferty trenerów młodych nie trafiły na podatny grunt. Miasto stojące za „Niebieskimi” miało obawy przed podobnym kierunkiem, więc sięgnięto po w teorii bezpieczniejszy, sprawdzony i bardziej doświadczony wariant, „wracając” do Waldemara Fornalika.

 

Miedź Legnica zaliczyła falstart i mimo, że Wojciech Łobodziński jeszcze w czerwcu grał w finale barażu o PKO BP Ekstraklasę, cierpliwości wobec niego nikt nie zachował. Wybrano Janusza Niedźwiedzia, mimo, że ten ostatnio niespecjalnie radził sobie zarówno w Ruchu, jak i Stali, mając częściowo na sumieniu degradacje klubów z Chorzowa i Mielca. Do trzech razy sztuka? Czy „Łobo” stał się nagle złym szkoleniowcem? Przecież niedawno pukał do ekstraklasowych bram, zamykając je przed Wisłą z Krakowa.

 

Elita „jeszcze” się trzyma, ale już dziś podważa się pomysł dyrektora sportowego Piasta Łukasza Piworowicza, który wyciągnął „królika ze szwedzkiego kapelusza” w postaci Maxa Moldera. Jego zespół z rzadka strzela w kierunku bramki rywala, do tego ma już dwa przełożone spotkania, bo kalendarz wskazał mu na pierwsze tygodnie Legię Warszawa i Lecha Poznań. Co prawda broni go trzyletni kontrakt, ale jeśli w tabeli „Piastunki” przegoni będąca wciąż na minusie Lechia Gdańsk, zacząłbym się o jego przyszłość obawiać.

 

Na włosku po zmianach właścicielskich wisi też posada w Pogoni Szczecin Roberta Kolendowicza. Leszek Ojrzyński utrzymał niedawno Zagłębie, ale od dawna wiadomo, że jego „profil” nie do końca pasuje do filozofii „miedziowych” z Lubina. Nawet Jacka Zielińskiego w Koronie zaczęto już podważać. Na złość wrogom wygrał on jednak w piątek z rewelacją z Radomia i to 3:0.

 

Że zmiany nastąpią – i to prędzej niż później – nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Mnie jednak interesuje zawsze jedna zasadnicza sprawa. Pod jakim kątem, decydując się na roszadę, dobiera się nowego „szefa”? Ktoś ich profiluje, sprawdza pod kątem strategii i wizji klubu oraz potencjału zawodników, którzy są w kadrach? Systemowo przed rokiem potraktował to Lech Poznań, ale nie oznacza to wcale, że misja Nielsa Frederiksena, mimo mistrzostwa, w przyszłości będzie pozytywnie oceniona. Cudotwórców - nie tylko na naszym rynku - przecież nie ma. Kryterium, że ma przede wszystkim wygrywać, nie spełni żaden kandydat na zmiennika.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie