Kapitan polskiego klubu został bohaterem meczu, w którym nie miał zagrać

Zimowe

Po pięciu latach przerwy zespół GKS-u ponownie wystąpi w rozgrywkach Champions Hockey League (CHL). - Chcemy pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie, walczyć o każdy centymetr lodu we wszystkich meczach – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl kapitan GKS-u, Filip Komorski. Mistrzowie Polski w piątek zagrają na wyjeździe z RB Salzburg, a dwa dni później zmierzą się w Zurychu, z broniącą tytułu ekipą "Lwów". Transmisje w Polsacie Sport 2 i Polsacie Sport 3.

Mężczyzna w czarnym garniturze i białej koszulce z krótkim rękawem, patrzący w obiektyw. Broda, jasna karnacja, ciemne włosy. W tle ceglana ściana i fragment oprawionego obrazu.
fot. Polsat Sport
Filip Komorski

Grzegorz Michalewski, Polsat Sport: GKS Tychy zagra w Lidze Mistrzów po raz trzeci, a de facto po raz czwarty, gdyż w 2020 roku nie było wam dane wystąpić w tych rozgrywkach ze względu na COVID-19. Doskonale pamiętasz te dwie pierwsze edycje z udziałem GKS-u, który jako pierwszy polski klub zdołał wygrać mecz w Champions Hockey League. To historyczne zwycięstwo miało miejsce w sezonie 2018/19, gdy zdołaliście pokonać u siebie HC Bolzano 5:3, a rok później wygraliście przed własną publicznością z Vienną Capitals 4:2. Dla Ciebie to był ważny mecz, bo przy wyniku 2:2, te dwie ostatnie bramki dla GKS-u były twojego autorstwa. Jest to jak na razie ostatnia wygrana Tyszan w Lidze Mistrzów.

 

Filip Komorski, kapitan GKS-u Tychy: Tak, to były bardzo fajne rozrywki. Dla nas to była pierwsza szansa na przetarcie się w europejskich rozgrywkach na tak wysokim poziomie. Wcześniej było nam dane grać w Pucharze Kontynentalnym, ale rzeczywiście ten poziom Ligi Mistrzów jest o wiele wyższy i o wiele ciekawszy. Była to też możliwość rywalizowania z najlepszymi zawodnikami, najlepszymi drużynami i organizacjami Europy. Wracając do meczu z Vienną Capitals, to jest z tym wydarzeniem związana dosyć zabawna historia, bo jeszcze rano przed tym meczem miałem w ogóle nie wystąpić. Całą noc poprzedzającą to spotkanie miałem problemy żołądkowe, wymiotowałem i przyszedłem na rozjazd kolokwialnie mówiąc, jak "zdjęty z krzyża" i oznajmiłem ówczesnemu trenerowi, że najprawdopodobniej nie dam rady wystąpić w tym spotkaniu, gdyż po prostu jestem w fatalnej dyspozycji. Trener Andriej Gusow przyszedł i powiedział krótko: "zagrasz w tym meczu". Dobrze się stało, że w tym meczu ostatecznie wystąpiłem, bo nie tylko zdobyłem dwie bramki, ale przede wszystkim drużynowo osiągnęliśmy sukces i wygraliśmy z Vienną Capitlas.

 

Takim też bardzo miłym wspomnieniem dla was był mecz z Adlerem Mannheim w sezonie 2019/20, który był ówczesnym mistrzem Niemiec. Przegraliście wówczas dopiero po dogrywce 2:3, a decydującą bramkę zdobył w 53. sekundzie dogrywki Matthias Płachta. Ten punkt zdobyty u siebie z tak mocnym rywalem smakował wyśmienicie.

 

Zgadza się. To był wspaniały mecz, nie tylko pod względem sportowym, ale również pod względem atmosfery. Pełna hala w Tychach, wspaniale odśpiewany Mazurek Dąbrowskiego "a capella" przez kibiców, biało-czerwona flaga na całej trybunie i za tą atmosferą też poszedł wynik sportowy. Remis w regulaminowym czasie gry z mistrzem Niemiec, z taką organizacją, z drużyną tego pokroju, to naprawdę smakowało jak zwycięstwo. Szkoda, że się ostatecznie nie udało wygrać, bo wydaje mi się, że mogliśmy się pokusić w dogrywce o zdobycie tej złotej bramki. Niestety Matthias Płachta dosyć szybko rozstrzygnął wynik meczu na korzyść Mannheim i został nam jeden punkt. Można by powiedzieć tylko jeden punkt, ale dla nas smakował wyśmienicie.

 

Od kilku lat w Lidze Mistrzów obowiązuje nowa formuła rozgrywek. Nie ma już klasycznego systemu z podziałem na grupy, a obowiązuje jedna, wspólna grupa. Zespoły rozgrywają mecze z różnymi przeciwnikami zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Poprzednie sezony potwierdziły, że to była dobra decyzja, bo tak naprawdę każdy zespół niemal do samego końca walczył o to, aby zagrać w fazie pucharowej. Zmieniły się też niektóre przepisy, które nie obowiązują w rozgrywkach ligowych czy reprezentacyjnych. Przykładowo, jeżeli grasz w przewadze i strzelisz gola, to ta kara nie będzie anulowana. A jeśli zdobędziesz bramkę, grając w osłabieniu, to wówczas to wykluczenie jest anulowane. W tym sezonie władze Champions Hockey League także zamierzają wprowadzić pewne nowości, które będą obowiązywały tylko i wyłącznie w tych rozgrywkach. To będzie dla was nowość, czy już do tych zmian zdążyliście się przyzwyczaić?

 

Nie mieliśmy jeszcze okazji, bo jak graliśmy wtedy w poprzednich edycjach Ligi Mistrzów, to nie było takich przepisów, a wówczas obowiązywały takie, które znamy z naszego ligowego podwórka lub z międzynarodowych aren pod auspicjami IIHF. Rzeczywiście to może być ciekawe zderzenie, bo owszem te zmiany zostały nam przekazane, ale w praktyce gdzieś ten automatyzm może zadziałać zupełnie inaczej. W tym sezonie nowością będzie to, że grając w dogrywce trzech na trzech, nie można wyjechać z krążkiem z tercji ofensywnej, jak już się go do niej wprowadzi. Na pewno będzie ciekawie. Nie da się tego do końca wyćwiczyć na treningu. Będziemy musieli być bardzo skoncentrowani i to nie tylko ze względu na solidnych i bardzo dobrych przeciwników, z którymi przyjdzie nam się mierzyć, ale też ze względu na te trochę inne przepisy.

 

Wspomniałaś o tej zmianie, która nas czeka już w tym sezonie odnośnie gry trzech na trzech w dogrywce. Po wprowadzeniu tych zmian, a także tych wcześniejszych, trenerzy zespołów grających w Lidze Mistrzów podkreślają, że dosyć dużo ćwiczą grę przewadze, bo to jest kluczowy element w tych rozgrywkach. Może on rozstrzygnąć losy meczów Ligi Mistrzów. U was było podobnie?

 

Tak. Teraz już ostatnie dni przed wyjazdem do Salzburga trenujemy przede wszystkim te formacje specjalne, bo tak jak zauważyłeś, gra w przewadze jest jak najbardziej ważna, ale również istotna jest gra w osłabieniu, bo bronienie się czwórką zawodników też będzie miało duże znaczenie. W rozgrywkach ligowych czy meczach reprezentacyjnych jest tak, że jak stracisz gola w osłabieniu, to wracasz do gry w pełnym zestawieniu. W Lidze Mistrzów dalej musisz się bronić w czwórkę, aż do końca wykluczenia. Jak to się mówi, ci zawodnicy od zadań specjalnych muszą wziąć odpowiedzialność na siebie. Nieważne czy ta bramka wpadnie czy nie, muszę to z głowy wyrzucić i bronić dalej. I to jest ważne, bo na takim poziomie gra przewadze może spowodować stratę, bądź zdobycie bramki. To jest taki aspekt, gdzie w ciągu dwóch minut możesz stracić dwie lub nawet trzy bramki. Ostatnie dni spędzamy dużo czasu na tych formacjach specjalnych, gdzie ćwiczymy zarówno grę w przewadze, jaki i w osłabieniu. To będzie ważne zwłaszcza w grze z tak topowymi zawodnikami z ogromnym wyszkoleniem indywidualnym.

 

Rywalizację w Lidze Mistrzów rozpoczynacie wyjazdami do Salzburga i Zurychu. Wasz piątkowy rywal RB Salzburg to zespół, który niemal cyklicznie wygrywa rozgrywki IceHL, a więc międzynarodowej ligi austriackiej. W niedzielę czeka was spotkanie w jaskini lwa i to dosłownie, bo waszym przeciwnikiem będą popularne "Lwy" z Zurychu. ZSC Lions to aktualny mistrz Szwajcarii i zwycięzca ostatniej edycji Ligi Mistrzów. W kolejny weekend zagracie u siebie w Tychach z dwoma piekielnie mocnymi szwedzkimi zespołami Frolundy i Lulei, a w październiku czeka was wyjazd do Austrii na mecz z ekipą KAC Klagenfurt, a później na własnym lodowisku zmierzycie się z fińskim zespołem Lukko Rauma. Jak oceniasz losowanie i przeciwników, na których trafiliście?

 

Losowanie było dla nas można powiedzieć dosyć wymagające. Dało nam drużyny naprawdę z czołówki topu europejskiego hokeja. Salzburg to klub, który w finale zeszłorocznych play-offów rozgromił Klagenfurt 4:0. Następnie Zurych – to organizacja, której nie trzeba zbyt dużo przedstawiać nawet jeśli ktoś nie jest w wielkim fanem hokeja. Jest to zwycięzca ostatniej edycji hokejowej Ligi Mistrzów i aktualny mistrz Szwajcarii. Trzeba pamiętać, że Szwajcarzy są drugi raz z rządu wicemistrzami świata. Tak więc to jest organizacja top, jeśli chodzi o Europę.

 

Śmialiśmy się nawet w szatni, że jest to drużyna, która może grać mecze sparingowe z drużynami NHL, więc to jest tego pokroju zespół. Oba szwedzkie kluby to też bardzo trudni rywale, więc to losowanie nie było dla nas może najłatwiejsze, ale też musimy wziąć pod uwagę to, że byliśmy losowani z najniższego koszyka, więc nie mieliśmy prawa trafić na zespoły na zbliżonym poziomie do nas. Osobiście cieszę się z takiego losowania. Jestem już w takim wieku, że chciałbym grać i rywalizować z najlepszymi czołowymi zawodnikami. Tak, jak mieliśmy przyjemność grać w hokejowej Elicie w Ostrawie i możliwość rywalizowania ze Szwedami, Amerykanami, a więc z zawodnikami, którzy co dzień grają za oceanem w najlepszej lidze świata NHL, tak tutaj nam przyjdzie grać z zawodnikami, którzy tą przeszłość mają w NHL albo nawet przyszłość, bo zagramy przeciwko zawodnikom, którzy niebawem do tej ligi trafią. Fajna szansa takiego przetarcia, zobaczenia i podpatrzenia najlepszych, musimy wziąć tego lekcje, nabrać doświadczenia i po prostu czerpać pełnymi garściami. Każdy z nas ma możliwość wyjść i konkurować z tymi zespołami, a my będziemy mieli taką przyjemność.

 

Przed rokiem zespół Re-Plast Unii Oświęcim do ostatniej kolejki walczył o to, aby jako pierwszy polski klub awansować do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wysoka przegrana w ostatniej kolejce w Trzyńcu, z ówczesnym mistrzem Czech 3:7 przekreśliła te szanse. Unia w zeszłym sezonie zagrała znakomicie w tych rozgrywkach, zwłaszcza u siebie z Salzburgiem, gdzie przegrała po dogrywce czy w Klagenfurcie, gdy do 49 minuty przegrywała 1:4, by wygrać to spotkanie 5:4 w regulaminowym czasie gry. W tym sezonie zagracie na wyjazdach z Salzburgiem i właśnie z ekipą KAC Klagenfurtem. Czy jest szansa powtórzenia tych wyników przez GKS Tychy?

 

Życzyłbym sobie tego, bo naprawdę Unia w zeszłym sezonie zagrała genialnie w tych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Kibicowaliśmy im wszyscy, mówię tutaj o fanów tutaj polskiego hokeja. Wszyscy trzymaliśmy kciuki za polski zespół i naprawdę tak mało im zabrakło do awansu do fazy pucharowej. Wydaje mi się, że gdyby obowiązywał ten poprzedni grupowy format rozgrywek, to prawdopodobnie awansowaliby do tej kolejnej fazy. Niestety, ta przegrana z Trzyńcem pokrzyżowała im plany, ale naprawdę zostawili po sobie fenomenalne wrażenie i działacze Ligi Mistrzów oraz kibice w Europie dostrzegli, że hokej w Polsce nie jest czymś egzotycznym. Pokazali, że te zespoły potrafią nie tylko się postawić, ale też urywać punkty i odwracać wynik meczu, tak jak ten z Klagenfurtem w jedenaście minut ze stanu 1:4, na 5:4 to jest genialny wynik. Życzyłbym sobie, żebyśmy zagrali tak samo dobrze, jak zagrała Unia w poprzednim sezonie. Mamy trochę innych przeciwników, co prawda dwa zespoły te same. Ten format rozgrywek nie będzie najłatwiejszy dla tych zespołów słabszych, bo tutaj będzie ważny ten bilans punktowy. Chcemy pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie, walczyć o każdy centymetr lodu we wszystkich meczach. Nie wybiegamy w przyszłość, nie mówimy o planie minimum, my po prostu mówimy to, że chcemy pokazać, że polski hokej zasługuje na więcej uwagi w Europie.

 

Plan transmisji meczów GKS-u Tychy w I i II kolejce Ligi Mistrzów w hokeju na lodzie:

Piątek (29 sierpnia): RB Salzburg – GKS Tychy o 20:10 w Polsacie Sport 2 i Polsacie Box Go

Niedziela (31 sierpnia): ZSC Lions Zurych – GKS Tychy o 15:35 w Polsacie Sport 3 i Polsacie Box Go

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie