Życiowy sukces Polaka na US Open. "Jestem z siebie dumny"
Karol Drzewiecki odniósł swój życiowy sukces, awansując do 1/8 finału debla w US Open, ale na tym przygoda Polaka i Brytyjczyka Marcusa Willisa się zakończyła, bo lepsi na tym etapie okazali się Czesi Tomas Machac i Matej Vocel, którzy wygrali 4:6 6:3 6:1.

Na US Open Drzewiecki zapisał się ze swoim piątym już w tym roku partnerem. Został nim Brytyjczyk Marcus Willis, który miał podobny ranking do Drzewieckiego i który także przyleciał do USA w ciemno.
ZOBACZ TAKŻE: Kolejny szybki mecz na US Open! Carlos Alcaraz w półfinale
- To taka śmieszna, fajna i miła historia. Dostaliśmy się na wielkoszlemowy turniej i udało nam się wygrać dwa mecze i postraszyć rywali w walce o ćwierćfinał. Z Marcusem osiągnęliśmy superwynik, który dla mnie jest najlepszy w karierze. Jestem z siebie dumny, bo grałem charakterem - mówił z błyskiem w oku.
Chodzi mu o to, że jeszcze przed turniejem nabawił się urazu barku. Boleśnie naciągnął mięsień piersiowy. Potrzebował choć 3-4 dni odpoczynku, ale ostatecznie zaryzykował i przyleciał do Nowego Jorku.
- Jak grasz w US Open, to nie masz czasu na odpoczynek. Uwielbiam grać w dużych turniejach. Troszkę szkoda tej kontuzji, ale nie ma co się obwiniać. Przed zawodami bralibyśmy taki wynik w ciemno. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale nie będziemy się tu biczować. Oglądałem "Pasję", więc mi wystarczy. Bardzo ładny film - dodał z uśmiechem.
Teraz przed nim krótka przerwa, bo chce się wykurować do meczu z Wielką Brytanią w Pucharze Davisa w Gdyni. Treningi ma zacząć już od przyszłego poniedziałku właśnie w Trójmieście.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie ok, bo gra dla kraju to zupełnie coś innego niż gra dla siebie. Kocham to i uwielbiam. Fajne jest też to, że jesteśmy razem w teamie, trenujemy, jemy kolacje i spędzamy ze sobą czas - zapewnił.
Przejdź na Polsatsport.pl
