„Mamy plac budowy”. Mistrzyni Europy wylicza problemy polskiej kadry

- To miało być spotkanie o być albo nie być, a takie nie było. Liczyłam na dłuższe granie i więcej walki. Mecz z Włoszkami pokazał nam, gdzie jesteśmy, jak chodzi o naszą siatkówkę – mówi mistrzyni Europy Dorota Świeniewicz-Brandt w rozmowie z Polsatem Sport.

Grupa siatkarek w białych strojach z czerwonymi elementami i trener w otoczeniu dyskutuje na boisku.
fot. PAP
Polskie siatkarki.

Dariusz Ostafiński: Mecze z Niemkami i Belgijkami nie były perfekcyjne w wykonaniu naszej reprezentacji, ale zapamiętamy je ze względu na emocje. To były dreszczowce. Spotkanie z Włoszkami takie nie było. W ogóle mam wrażenie, że szybko przeleciało i nic z tego, co się tam wydarzyło, nie zapadło nam w pamięci.

 

Dorota Świeniewicz-Brandt, mistrzyni Europy w siatkówce: Zostaje taki mały niedosyt, jak się popatrzy na rangę tego meczu. Bo to miało być spotkanie o być albo nie być, a takie nie było. Liczyłam na dłuższe granie i więcej walki. Mecz z Włoszkami pokazał nam, gdzie jesteśmy, jak chodzi o naszą siatkówkę.

 

To gdzie jesteśmy? Nie tak dawno cieszyliśmy się z brązu w VNL.

 

Nie możemy jednak oceniać naszej reprezentacji przez pryzmat VNL. Większość traktuje to, jak turniej towarzyski. Nie wszystkie drużyny są w optymalnych składach.

 

To nam pokazały mecze z Niemkami i Belgijkami. W VNL poszło łatwo, teraz skala trudności była zdecydowanie większa.

 

Dokładnie tak było. My też w tym roku potraktowaliśmy ten VNL jako etap przygotowań do mistrzostw świata. Budowaliśmy tam formę. Nie zawsze nasze dziewczyny czuły się najlepiej, ale potrafiły przezwyciężać słabości i wygrywać. Na mistrzostwach tego zabrakło. Z Niemkami dopisało nam szczęście, a mecz z Belgijkami to też były straszne ciężary. Nasza gra w tym spotkaniu mocno falowała.

 

Z czego się to falowanie brało?

 

Z tego, że dwie bardzo ważne dla tej drużyny zawodniczki, czyli Łukasik i Stysiak nie zawsze grały w sezonie ligowym. A jak nie ma takiego regularnego grania w meczach o stawkę, to potem tej rutyny brakuje w takich momentach. Wiem, że Magda i tak była najlepiej punktującą w naszej ekipie, ale mogło być o niebo lepiej, jakby miała pewne miejsce w klubie.

 

W sumie jednak trudno się przyczepić do kadrowych wyborów trenera Lavariniego.

 

Mnie w tej kadrze brakowało Pierzchały. Nie wiem, z jakich powodów nie dostała powołania, ale jej forma była taka, że według mnie zasłużyła.

 

Zrobiłaby różnicę na tych mistrzostwach.

 

Hipotetycznie tak. Jak popatrzymy na mecz z Włoszkami, to Korneluk dokładała w ataku i bloku, a druga środkowa Jurczyk czy Gryka się nie pokazały.

 

Cel jednak został osiągnięty. Był nim ćwierćfinał i siatkarki się w nim znalazły.

 

Tak, ale zabrakło takiego samego ćwierćfinału, jak na poprzednich mistrzostwach, gdzie przegraliśmy 2:3 z Serbią. Wtedy drużyna zostawiał dobre wrażenie. I szczerze powiedziawszy, to ja liczyłam na to, że kolejny przepracowany czas spowoduje, że zrobimy krok do przodu. A tymczasem jest tak, że mamy plac budowy. W porównaniu do poprzednich mistrzostw zostały cztery zawodniczki w składzie. Oczywiście budowanie jest czymś naturalnym, bo szykujemy się na kolejne igrzyska. Chcielibyśmy jednak więcej. Mamy oczekiwania, bo granie i medale w VNL lekko nam zaburzają obraz. Fajnie by jednak było, jakby więcej naszych zawodniczek wyjeżdżało do zagranicznych lig, żeby regularnie grać na wysokim poziomie.

 

Nasza kadra straciła po ostatnich igrzyskach Joannę Wołosz, a taką zawodniczkę trudno zastąpić.

 

Niemniej było już tak, że Asia w trakcie przygotowań czy grania leczyła kontuzje i nasz potrafił bez niej grać i wygrywał. Jak ona zdecydowała się to zakończyć, to zostawmy to. To nie jest problem naszej reprezentacji.

 

A co nim jest?

 

Podam prosty przykład. Gdy w drugim secie z Włoszkami mieliśmy punkt przewagi, to ich trener wziął czas, żeby nas wybić z rytmu. I my potem zepsuliśmy zagrywkę. Takie sytuacje musimy się nauczyć rozwiązywać jeśli chcemy grać z najlepszymi, jak równy z równym. Nie możemy za darmo oddawać takich piłek. Brakuje nam cwaniactwa.

 

Czegoś jeszcze?

 

Jak popatrzymy na naszą szóstkę, czy nawet szerzej, to ja bym nie mówiła, że to jest równa, zbilansowana grupa. Dla mnie jest najwyżej dziewięć dziewczyn do grania, a reszta do nauki. Jeśli w pierwszej szóstce są cztery zawodniczki z jednego klubu, to powinno się pracować łatwiej. One mają swoje automatyzmy, które trzeba tylko udoskonalić. Patrząc na nasz skład i nasze granie czegoś brakuje.

 

To zrobiliśmy krok do przodu, czy nie?

 

Zrobiliśmy. Do niedawna bardzo byśmy się cieszyli, że gramy w ćwierćfinale. Ten cel został osiągnięty. Tak samo, jak i drugi związany z szukaniem konkretnych zawodniczek do grania. Teraz trzeba dać im czas. Trzeba też jednak szukać nowych rozwiązań personalnych w tym zespole, co zajął szóste miejsce na mistrzostwach świata U21. Chinki mają nastolatkę w składzie, więc fajnie by było wyciągnąć kilka dziewczyn z tamtej kadry. I nie chodzi o to, żeby trenowały i jeździły, ale żeby też grały.

 

Co jeszcze może zrobić trener Lavarini?

 

Może te nasze zawodniczki zachęcać do wyjazdu z polskiej ligi, bo to nie jest pierwsza, druga, ani nawet trzecia liga w Europie. On w trakcie tego ostatniego wywiadu na mistrzostwach powiedział między słowami coś, co można było tak odczytać. Lavarini chciałby, żeby nasze zawodniczki grały w mocnych ligach, bo reprezentacja będzie przez to lepsza.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie