Okiem Diabła. To były cudowne mistrzostwa świata

Jakub BednarukSiatkówka

Wiem, wiem. Często się zachwycam i patrzę na świat przez różowe okulary, ale obok tego turnieju nie da się przejść obojętnie i na koniec stwierdzić „niby się zespoły pobiły, a i tak Włoszki ze złotem”. Taki opis byłby grzechem i trzeba byłoby się z tego wyspowiadać, bo mistrzostwa świata w Tajlandii były piękną promocją żeńskiej siatkówki.

Grupa zawodniczek siatkówki w niebieskich strojach celebruje wygraną, tworząc emocjonalną "piramidę" radości na boisku.
fot. Volleyball World

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zaproponował dwóch zmian. Podtrzymuję ideę dodania jednej krótkiej fazy po meczach grupowych, aby jeszcze uatrakcyjnić imprezę. Rozumiem i popieram pomysł zwiększenia liczby uczestniczących drużyn, co ma wypromować dyscyplinę, ale równocześnie na początku turnieju dostajemy masę meczów do jednej bramki, bo różnica poziomów jest zbyt duża. Zanim turniej dla dobrych ekip się rozpocznie, to już go trzeba kończyć, a szkoda, bo dostaliśmy od ćwierćfinałów rewelacyjne - w większości - mecze. Nie mówiąc już o strefie medalowej, bo to był już siatkarski kosmos poziomu i dramaturgii.

 

Drugą proponowaną przez mnie zmianą jest ustawienie drabinki, aby w finale mogły się spotkać pierwsza z drugą drużyną rankingu. Nie można moim zdaniem wciskać w drabinkę gospodarza po to, aby dwie najlepsze reprezentacje świata spotykały się w półfinale, bo po coś ten ranking jest zrobiony.

 

Reszta bajka! Pełne hale, zainteresowanie, organizacja, dobre godziny dla Europy, poziom, radość, płacz, odwracanie wyników. Po prostu dostaliśmy wszystko, o czym można przed turniejem mistrzowskim marzyć. Wygrywają Włoszki, ale cierpiąc i grając na sam koniec prostą, meczącą siatkówkę bez polotu, ale jakie to ma znaczenie? Żadne. Medal wisi na szyi. Velasco pewnie wie, że przepchnął półfinał i finał. Wie, że potrzebował cudu (Cud we Włoszech nazywa się Egonu-Antropowa) i cud przyszedł, bo tak przygotował zespół. Grał drużyną w decydujących momentach, bo drużyna grała bez środka, bez pipe'a, bez jednego skrzydła, a czasem bez Egonu, ale na koniec i tak wygrał, bo wiedział co i kiedy trzeba zrobić, żeby drużynie pomóc.

 

Dla mnie Velasco to bezsprzecznie MVP całych mistrzostw. Pokonane cudowne Turczynki, które w meczach o medale podobały mi się bardziej od Włoszek. Wspaniała Vargas, majestatyczna na środku Erdem, najlepsza w życiu na przyjęciu i obronie Karakurt. Nie wierzyłem po turnieju VNL w Łodzi, że one przejdą taką metamorfozę. Wspaniałe Brazylijki. Pewnie jakbym był pisarzem, to potrafiłbym dobrać słowa, aby opisać Gabi, ale pisarzem nie jestem i nie wiem, jak to ubrać, bo to i tak pewnie byłoby to niewystarczająco. Fantastyczna, boska, epicka, fenomenalna? To i tak jest za mało. Zaciekle walcząca drużyna z dramatami w tle. Rozhuśtana w końcówce półfinału Roberta, która zapomina, jak się odbija palcami, i zapłakana Bergman. Podziwiam tę dziewczynę, bo podziwiam mądrych sportowców. Dziewczyna skończyła fizykę na Georgii!

 

No i Japonki! Jak ich nie kochać? Wiem, że nie było nigdy samurajek, ale jakbym sobie miał samurajki wyobrazić, to byłaby to ta drużyna. Nigdy się nie poddaje, walcząc do końca. Trochę mnie poniosło z tymi zachwytami, ale co tam. Po takim turnieju można.

 

Co z naszą kadrą? Nic szczególnego. Po prostu „walczyć, trenować! Polska musi panować”. Odstajemy umiejętnościami od drużyn, które na dużych turniejach wchodzą na swój najwyższy poziom i niestety różnica się nie zmniejsza.

 

Nie mam z tym problemu, bo staram się twardo stąpać po ziemi i zdaję sobie sprawę z różnic potencjału. Myślę również, że bilet na IO w Los Angeles ciężko będzie zdobyć, wygrywając mistrzostwo Europy, więc ciułajmy nadal te punkty podczas VNL, kiedy ci najwięksi nie są w dobrej formie. Pilnujmy w przyszłości po prostu rankingu i cieszmy się, jeżeli rok w rok będziemy grać o medal Ligi Narodów. Nie dało się moim zdaniem nic więcej w Tajlandii wygrać, a można było dużo przegrać, bo wygrana z Niemkami i odwleczenie spotkania z Włoszkami trzeba traktować jako cud.

 

No i co z tego? Cudem Włoszki zdobywają złoto, a my cudem gramy w ćwierćfinale. Cuda się zdarzają. Martwi mnie tylko jedno. Ze słodkości i spijania sobie z dzióbków nagle z sympatycznej drużyny robi się oblężona twierdza zupełnie bez powodu. Zawsze po jakimś czasie przychodzi zmęczenie materiału i walka „my przeciwko światu”, więc uważam, że od nowego sezonu coś musi trener Lavarini zadziałać. Znowu znaleźć tę iskrę z początku pracy. Nasza kadra wstydzić się za turniej nie może, ale dumna też nie może być.

 

Moja szóstka turnieju -  Na rozegraniu Ozbay. Tak wiem, zaraz się zacznie „Co ten Bednaruk gada?”, ale nie podobała mi się Orro i Roberta, a Ozbay grała mądrze, dokładnie i kontrolowała mecze.

 

Atakująca - Vargas. Tu chyba nie ma wątpliwości. Uwielbiam oglądać "Czarną Panterę", kiedy dochodzi do ataku, składa się, wychodzi w górę i odpala działo. Wszystko jest pięknie skoordynowane i w idealnym tempie.

 

 

Przyjęcie - Sylla. Wzięła Włoszki na barki i powiedziała „za mną!”. Najważniejsza i najlepsza zawodniczka mistrza. Moje MVP.

 

 

Gabi. O niej już pisałem, tylko dodam, że chciałbym wypożyczyć na sezon taką Gabi do szatni naszej kadry. Nie chodzi mi o jej umiejętności siatkarskie, ale to w jaki sposób oddziałowuje na drużynę, jak walczy, jaką jest profesjonalistką i liderką. Pierwsza do walki, ale pierwsza do wywiadu po porażce. Nie ucieka tylnymi drzwiami.

 

 

Środek - Erdem. Najważniejsze punkty atakiem, najważniejsze bloki i do tego to szefostwo na boisku, które od niej bije.

 

 

Julia - królowa bloku. Jest szybka, jest czujna i wie co wybrać.

 

Libero. I tu mam problem. Rozumiem powód nagrody dla De Gennaro, ale nie widziałem na tym turnieju czegoś wielkiego. Może Marcelle? Nie wiem. Turczynka Orge podobała mi się chyba najbardziej.

 

P.S. Wiemy, że od nowego sezonu w polskich ligach szczebla centralnego będą obowiązywały zasady podwójnego odbicia i zmiany pozycji przy przyjęciu, jakie obowiązują na świecie. Nie mam z tym problemu, ale na litość boską nie wprowadzajcie tego u juniorów! Proszę! Młody siatkarz i siatkarka mają się uczyć poprawnego odbicia, mają się uczyć atakowania z różnych stref, środkowi mają uczyć się dojścia do ataku z każdej pozycji. To wszystko będzie marginalizowane, bo wiadomo, że trzeba mecz wygrać.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie