Peter Moore prześwietlił nie tylko Wisłę! "Jeśli polska piłka chce urosnąć, musi pójść tą drogą”

Gdy na początku lipca były prezes Liverpoolu Peter Moore wykupił pięć procent akcji nad Wisłą Kraków zaświeciło słońce i skończył się ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, na czele z przegranym barażem o awans do Ekstraklasy, czy tragiczną śmiercią innego Amerykanina, który miał nabyć walory klubu Thomasa Kokosinskiego. Jak najsłynniejszy menedżer, jaki kiedykolwiek pracował w Polsce postrzega Wisłę i piłkę w naszym kraju? M.in. o tym opowiedział Polsatowi Sport na koniec trzydniowej wizyty w Krakowie.

Peter Moore z siwą brodą, ubrany w ciemny garnitur i czerwoną koszulę, udziela wywiadu na tle stadionu piłkarskiego.
Polsat Sport/Tomasz Saliński
Peter Moore zapewnia, że sukcesy Wisły pomogą w rozwojowi całemu Krakowowi, tak jak się to stało we Wrexham

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ogólnie postrzega polską piłkę nożną? Mam na myśli zarówno reprezentację, która w rankingu FIFA jest 37., jak i Ekstraklasę, która w UEFA wspięła się na 13. pozycję.

 

Peter Moore, współwłaściciel i doradca Wisły Kraków, były prezes Liverpool FC: W obu przypadkach musimy wydźwignąć polską piłkę na poziom, na którym ją pamiętam z mojej młodości. Często wracam pamięcią do początku lat siedemdziesiątych, gdy bramkarz o nazwisku Tomaszewski wyrzucił Anglię z MŚ. Mało tego, Polska co cztery lata awansowała na mundial i przywoziła tam świetnych piłkarzy. Tak samo trzeba zrobić postęp z Ekstraklasą, by zyskiwała coraz większe poważanie w UEFA i mocniejszą pozycję w rankingu europejskim. Jako Wisła musimy zwiększyć jakość piłkarską, by przebić się w rankingu UEFA. Chcę, żeby nasza drużyna wróciła do Europy, tak jak już nieraz w niej występowała. To samo dotyczy czołowych polskich drużyn – Legii Warszawa i innych, które podbijały Europę. Jako młody kibic Liverpoolu obawiałem się polskich drużyn, bo boje z nimi były zawsze ciężkie. Musimy odbudować pozycję piłki klubowej w Polsce.

 

ZOBACZ TAKŻE: Przeciekająca Wisła Kraków. To poważne wyzwanie dla trenera Jopa

 

Gdy w lipcu zdecydował się pan nabyć akcje Wisły Kraków i zostać doradcą jej zarządu, czy pana znajomi nie pukali się w głowę, mówiąc: „Co tam robisz? Przecież to nie twoja liga”?

 

Tak i „Dlaczego akurat Polska?”. Tłumaczyłem im, że sporą częścią mojej kariery były gry wideo, pracowałem w Sega, XBoksie. Dołączyłem do Wisły, ponieważ tu w Krakowie mamy rozwijający się dynamicznie przemył cyfrowy, a to wspomaga rozwój gier wideo. Powiedziano mi, że muszę poznać tego faceta Jarosława (Królewskiego – przyp. red.). Tak też zrobiłem i przyjechałem do Krakowa i niemal natychmiast zakochałem się w Wiśle! Jarosław bardzo szybko powiedział: „Potrzebujemy pomocy”. Obaj z Jarosławem jesteśmy zaprawionymi w bojach facetami, oczywiście postaram się wykorzystać moje doświadczenie z kierowania Liverpoolem. Podczas pierwszej wizyty na stadionie wpadłem na pomysł, że w tym narożniku można zorganizować kilka interesujących rzeczy, a w tamtym jeszcze coś innego. Tak oto stałem się wiślakiem!

 

Wciągu trzydniowej wizyty w Krakowie przed meczem z Odrą Opole poznał pan wszystkie grube ryby środowiska Wisły, a także prezydenta Krakowa i burmistrza Myślenic, gdzie mieści się baza treningowa.

 

Myślę, że nawet poznałem każdego w Krakowie (śmiech).

 

Poznał pan zawodników, sztab szkoleniowy, kibiców z Socios Wisła, Wisła AmpFutbol, czy niepełnosprawnych kibiców z Otwartego Ramienia Białej Gwiazdy. Jakie są pańskie obserwacje? Czy Wisła może rozwijać się jeszcze szybciej?

 

Oczywiście, widzę w niej olbrzymi potencjał. Podoba mi się wiele klubów w Polsce, choćby z uwagi na ich wielopokoleniowość. Wie pan, mój tata spowodował, że zostałem fanem Liverpoolu. Nie miałem innego wyjścia. Pierwszy mecze na żywo obejrzałem w 1959 r. Podczas spotkań z fanami, rozmów z pracownikami przekonałem się, że mamy taką samą sytuację tutaj. Wszyscy kibicują Wiśle od pokoleń, od 119 lat. To ma olbrzymią wagę, wspaniała historia i postaci z nią związane. Mieliśmy uroczystą kolację z Kubą Błaszczykowskim i rozmawialiśmy o obecnej sytuacji Wisły. Naszym obowiązkiem jest przywrócić dumę, jaka się należy nie tylko klubowi, ale całemu Krakowowi. Jest wiele przykładów na to, jak sukcesy klubu piłkarskiego przekładają się na morale całego miasta. Na mecz z Odrą Opole przyszły 33 tys. kibiców i atmosfera była wspaniała, ściany drżały od dopingu. Kraków powinien być dumny z takiej Wisły.

 

Powiedział pan, że pierwszym dużym krokiem dla Wisły powinien być awans do Ekstraklasy. Myśli pan, że to realny cel na ten sezon? Wisła próbowała już trzy razy i nie udawało jej się to.

 

Najwyraźniej tym razem zadziała zasada do czterech razy sztuka (śmiech). Oglądam każdy mecz, nawet będąc w USA, odpalam laptopa. Dopiero spotkanie z Odrą obejrzałem na żywo ze stadionu. W wielu meczach drużyna była o klasę lepsza od przeciwnika. Ma za sobą wsparcie największej publiczności w Polsce. Nie ma ani jednego powodu, dla którego Wisła miałaby nie awansować w tym sezonie. Rozumiem historię, wiem, że poprzednio się nie udawało, ale głęboko wierzę, że tym razem zespół tego dokona. Oglądam mecze, rozmawiam z piłkarzami, oglądałem trening – wszystko wskazuje na to, że to jest właśnie ten sezon! Musimy przywrócić ten klub do Ekstraklasy. To największy klub w Polsce, bazując na frekwencji kibiców. Nikt w Polsce w tym sezonie nie przyciąga tylu fanów, ile Wisła. Mimo, że drużyna gra tylko w 1 lidze. Dajmy już z tym spokój i wracajmy do elity i zrobimy to!

 

Na pewno Wisła mogłaby mieć lepszy model biznesowy na korzystanie ze stadionu. Ten obecny jest najgorszy w Polsce, nikt nie płaci tyle za wynajęcie obiektu na jeden mecz. Czy jest szansa na poprawę po waszych rozmowach z prezydentem Krakowa Aleksandrem Miszalskim?

 

Poznałem prezydenta Miszalskiego i burmistrza Myślenic Szlachetkę. Każdy z nich jest fanem Wisły, sądzę, że każdy o tym wie. Mam nadzieję, że nie zdradzam tu żadnego breaking newsa (śmiech). Stadion Wisły jest wielki, w niektórych aspektach mógłby być ulepszony. Musimy trafić z powrotem do Ekstraklasy. To jest to, co możemy zrobić teraz, zanim zaczniemy myśleć o stadionie. Jedną z rzeczy, których zarówno prezydent, jak i burmistrz są świadomi, jeśli drużyna piłkarska odnosi sukcesy, to staje się niczym okręt flagowy, który ciągnie za sobą inne statki, sektory życia codziennego miasta. Wszystko zaczyna dobrze iść.

 

Urodziłem się w Liverpoolu, ale dorastałem we Wrexham. Jeśli zna pan historię tego miasta, to wie, że miało ono ciężkie czasy, podobnie jak drużyna Wrexham AFC, która długo nie dostarczała nadziei, ani powodów do uśmiechu kibicom. Ryan Reynolds i Rob McElhenney postanowili kupić klub, ja im w tym pomogłem i wszystko nagle się odmieniło. Wrexham odzyskał dawny blask, a razem z nim podniosło się całe miasto. Ekonomicznie, moralnie, inwestorzy zaczęli napływać, ponieważ każdy wokoło pracuje w pocie czoła i z uśmiechem na twarzy. Bo drużyna piłkarska zaczęła wygrywać. Podobny efekt chcemy osiągnąć tu, w Wiśle.

 

Porozmawiajmy o pańskiej prezesurze w Liverpoolu, w latach 2017-2020. Gdy otrzymał pan propozycję prowadzenia tak wielkiego klubu, pomyślał pan: „Jestem im to winien, muszę dać z siebie 100 procent”?

 

Tak. Urodziłem się w Liverpoolu. Miłości do klubu nauczył mnie mój tata, który odszedł 25 lat temu. Gdy otrzymałem ofertę prezesury, natychmiast pomyślałem o moim tacie, o tym, jak dumny by był, widząc syna w roli prezesa zarządu jego ukochanego klubu. Nigdy nie mógł sobie tego wymarzyć, podobnie zresztą jak ja. To nie był łatwy wybór, bo miałem świetną pracę w Electronic Arts, fantastyczne życie w Kalifornii, gdzie pogoda jest o niebo lepsza niż w Anglii. Ale nie byłem w stanie odrzucić propozycji Liverpoolu. Byłem dumny, że ją otrzymałem. Oczywiście, miałem trochę mętlik w głowie. Wszak nigdy wcześniej nie prowadziłem klubu piłkarskiego. "Co w ogóle o tym wiem?" – takie myśli mi kołatały. Myślę, że to największy klub świata. Ale ostatecznie wszystko się udało.

 

Legenda i współwłaściciel Wisły Jakub Błaszczykowski jest w dobrych relacjach z trenerem Juergenem Kloppem, który był pana podwładnym w Liverpoolu. Określił pan Juergena jako „unikalna indywidualność”, „potwór motywacyjny”, „nadzwyczaj empatyczna osobistość”, która „troszczy się nie tylko o piłkarzy, ale dostrzega także w nich ludzi”, „trener, który odbudował etos Shankly’ego”. Co według pana powodowało, że Klopp był tak skuteczny zarówno w FSV Mainz 05, Borussii Dortmund, jak i Liverpoolu?

 

Kombinacja jego cech psychologicznych i fizycznych. On jest wielkim facetem i używa swej fizyczności, by osiągnąć dobry efekt. Jest również wielkim człowiekiem i trenerem, który rozumie każdego piłkarza z osobna, wie, co ich motywuje. Gdy masz tak wiele talentu w drużynie, twoja rola polega na zarządzaniu tym talentem, wydobywanie najlepszej wersji każdego z tych piłkarzy. Budowanie zespołu, powodowanie, by chcieli ze sobą współpracować, zostawiając na boku zazdrość i złe emocje: „on nie podał do mnie”, „nie pracował wystarczająco ciężko”. Musisz zarządzać każdym piłkarzem w mądry sposób. Obserwowałem to uważnie.

 

Jego wielkość widziałem też w rzadkich sytuacjach, gdy przegrywaliśmy.  Sposób, w jaki rozmawiał z każdym piłkarzem, jak przygotowywał ich do następnego meczu był imponujący. W mniemaniu Juergena, należało z każdym piłkarzem rozmawiać w inny sposób: inaczej z Mohamedem Salahem, a jeszcze inaczej z Virgilem van Dijkiem. Bo każdy z nich jest świetnym piłkarzem, ale zupełnie innym człowiekiem.

Peter Moore pomógł przerwać bojkot kibiców Wisły. Tak to wspomina

Pana post na platformie X pomógł Wiśle w przełamaniu bojkotu jej kibiców przed meczem z Miedzią Legnica. To była dziwna sytuacja. Tak wielka społeczność kibicowska nie mogła wchodzić na stadiony niemal w całej Polsce.

 

Zapytałem Jarosława: „O co w tym wszystkim chodzi?”. Dowiedziałem się o podjętych przez Wisłę działaniach i zacząłem tweetować publicznie, że to jest śmieszna, niedorzeczna sytuacja. Słyszałem, że mój wpis przykuł uwagę PZPN-u. I nagle w cudowny sposób zniknęły przeszkody zabraniające naszym kibicom wejść na ten mecz. Musimy bezsensowne wymówki zostawić na boku.

 

Jeśli polska piłka ma urosnąć do rozmiarów, w jakich ja chciałbym ją widzieć, wszyscy muszą podążać drogą Wisły: przyciągać jak największą liczbę fanów i z otwartymi ramionami witać także tych przyjezdnych. Także tych ultrasów, którzy mają swą trybunę i zapewniają stadionowi wspaniałą atmosferę.

 

W Liverpoolu mają olbrzymi sektor dla przyjezdnych, stanowiący pięć procent pojemności stadionu, czyli około trzy i pół tysiąca miejsc. Uwielbiałem oglądać fanów przyjezdnych na naszym stadionie. Trzeba zmienić mentalność w podejściu do gości. W Liverpoolu nie traktowaliśmy ich jak wrogów, tylko dodatek do gorącej atmosfery. I właśnie o to chodzi: przekrzykiwanie się na przyśpiewki, zna pan futbol angielski. Nie chcę nikogo zawstydzać, ale stare urazy, czy stereotypy muszą odejść do lamusa. Żeby tak się stało używam swojego zasięgu na platformie X i wydaje się, że to daje efekty!

 

Wspomniał pan o przykładzie Wrexham AFC. Widzi pan podobieństwa między nim a Wisłą? Walijski klub jest także w Championship, czyli na zapleczu Premier League.

 

Obecnie Wisła jest w znacznie lepszej sytuacji niż Wrexham zanim Ryan i Rob przejęli klub, a ja dołączyłem do nich w roli doradcy. Dopiero później Wrexham osiągnął trzy awanse z rzędu. Ale Wrexham i Kraków to miasta, które kochają futbol, które się jeszcze bardziej rozwiną, gdy drużynom piłkarskim będzie się dobrze wiodło. Oba kluby miały kryzys, ale coraz bardziej się odradzają, są wielopokoleniowe. Podczas meczu z Odrą widziałem na trybunach ojców, synów, córki, matki. Wisła staje się klubem coraz bardziej rodzinnym, z którego miasto Kraków jest dumne.

 

Podobnie jest z Liverpoolem. Dokądkolwiek się nie udasz na świecie i powiesz „Liverpool”, jak ja to robię. to natychmiast pojawią się skojarzenia z dwoma rzeczami: piłka nożna i The Beatles! Chciałbym, żeby na hasło „Kraków”, ludziom na świecie przychodziło na myśl skojarzenie: „futbol” i naturalny uśmiech na twarzy.

Peter Moore o przyszłorocznych MŚ w USA

W przyszłym roku USA będą współgospodarzem MŚ. Czy piłka nożna, soccer, może zawojować tamtejsze społeczeństwo na równi z NFL, NBA, NHL? Mecze mundialu będą rozgrywane w Nowym Jorku, Dallas, Kansas City, Houston, Atlancie, Los Angeles, Filadelfii, Seatle, Miami, Bostonie i San Francisco.

 

Tak, nie możemy się doczekać tego turnieju. Widziałem z bliska MŚ z 1994 r., gdy „soccer” w USA był jeszcze w powijakach. Lokując ten mundial w USA FIFA doceniła fakt, że Ameryka stworzyła silną zawodową ligę MLS, która rozwinęła się do tego stopnia, że gra w niej Messi. Przeszedł przez nią David Beckham, który teraz jest właścicielem, zrobił naprawdę dobry interes z Miami. MLS to obecnie solidna liga piłkarska, dysponująca nowoczesnymi stadionami piłkarskimi.

 

Gdy pracowałem jeszcze w Reeboku, pomagałem drużynom przebić się w MLS, to one korzystały ze stadionów NFL. Były niczym ubogi krewny potrzebny do pokrycia kosztów utrzymania obiektu, „Jest dziura w budżecie stadionu? Wpuśćmy tu jeszcze drużynę soccera”. Teraz MLS budzi znacznie większą uwagę i zdecydowana większość klubów ma własne stadiony. Bodaj jedynym klubem, który nie korzysta z typowo piłkarskiego stadionu jest New England Revolution.

 

Coraz lepiej piłkę traktują także telewizje. Weźmy chociaż przykład Teda Lasso i serial o nim, bez względu na to, czy Ted jest mile widziany we Wrexham. Angielska Premier League bije rekordy oglądalności w USA i uwielbiam to. Tak zwane „3pm blackout games” (tradycja sobotnich meczów rozgrywanych między 14:45 a 17:15 – przyp. red.) oglądamy z zapartym tchem. Oprawę transmisji meczów Premier League w USA mamy lepszą niż robią to w Anglii.

 

Jeśli do tego dodasz Messiego. Dzięki temu wszystkiemu i dzięki nadciągającemu mundialowi NFL, MLB, NBA, NHL mogą stracić część fanów na korzyść piłki nożnej. Pokolenie, które teraz dominuje uwielbia globalność piłki nożnej, oni grają w nią. Gdy przeprowadziłem się do USA zawsze mawialiśmy, że jeśli te dzieci dorosną i będą miały własne potomstwo, które zarazi się piłką nożną, zacznie ją uprawiać, to doprowadzi tę dyscyplinę do rozkwitu. Dokładnie to zjawisko teraz obserwujemy.

 

Pewnie jeszcze nie do końca po polsku, ale zna pan treść hymnu Wisły Kraków z refrenem: „Zwycięży Orzeł Biały, zwycięży polski ród, zwycięży nasza Wisła, bo to krakowski klub”?

 

Słyszałem tę pieśń, ale dopiero podczas meczu z Odrą mogłem ją usłyszeć na żywo. Nie chcę być niegrzeczny, ale w Liverpoolu mamy też przyśpiewkę, którą śpiewamy przeciw Manchesterowi United. Oczywiście, mamy też hymn „You’ll never walked alone”. Ale mamy też uszczypliwe piosenki pod adresem Evertonu, który się mieści zaledwie 900 metrów od nas. Podobnie blisko jak Wisła i Cracovia, gorące derby. Za to również kochamy futbol.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie