Zbigniew Boniek za sterami wielkiego klubu w Polsce?! Mamy jasne stanowisko! "Święte przekonanie"

- Ktoś dwa razy napisze, że Nawałka ma być trenerem Widzewa, a Boniek prezesem, a mądrzy ludzie potem nad tym dyskutują, dobrze wiedząc, mając święte przekonanie, że to jest bzdura – powiedział nam Zbigniew Boniek, który ocenił także powołania Jana Urbana i występy Legii, Lecha, Jagiellonii i Rakowa w Lidze Konferencji.

Zbigniew Boniek w garniturze i pomarańczowym krawacie przemawia do mikrofonu.
Cyfrasport

Michał Białoński, Polsat Sport: Jan Urban ogłosił powołania na październikowe mecze z Nową Zelandią i Litwą. Kontuzjowanego Nicolę Zalewskiego postanowił zastąpić Michałem Skórasiem, który w Geent ma na koncie dwa gole i dwie asysty. Z kolei za kontuzjowanego Adama Buksę wskoczył Kacper Kozłowski, który regularnie gra w tureckiej Superlig i strzelił jedną bramkę. Jest też roszada wśród czwartego bramkarza – za Bartosza Mrozka wskoczył Kacper Tobiasz. Jak pan skomentuje te ruchy selekcjonera?

 

Zbigniew Boniek: Wydaje mi się, że wszystko to, co robi Jan Urban jest logiczne. W reprezentacji skończyło się wymyślanie Bóg wie czego, szukanie na siłę nowych rozwiązań. Powtarzalność w meczach reprezentacji, które odbywają się rzadko, jest rzeczą o kapitalnym znaczeniu. Im kadra ma bardziej stabilny skład, tym łatwiej ją zgrać i zrobić postęp.

 

To oczywiste, że do reprezentacji muszą być zawsze dopuszczani zawodnicy, którzy się zawsze wyróżniają i są w dobrej formie. Tak jak Skóraś, który zastąpi Zalewskiego. Z ciekawością przyjrzę się jego występowi, o ile dostanie szansę. Interesuje mnie też powrót do reprezentacji Kozłowskiego. Nie zapomnijmy, że ponad cztery lata temu debiutował na ME w meczu z Hiszpanią i mówiło się o nim w samych superlatywach. Później w jego karierze nastąpiły lekkie zakręty, wynikające też po trosze z charakteru tego zawodnika. Według mnie, jeżeli Kacper tylko i wyłącznie poświęci się piłce nożnej, to może być zawodnikiem bardzo ciekawym.

Co do powołania dla Tobiasza, ten czwarty bramkarz w naszej kadrze jest już jak standard, troszeczkę na dokładkę, ale wydaje mi się, że Kacper na to zasługuje.

 

Niepokojąca jest dyspozycja reżysera gry „Biało-Czerwonych” Piotra Zielińskiego, który był krytykowany za ostatni występ w Interze przeciwko Slavii Praga. To powód do zmartwienia dla selekcjonera?

 

Przy każdym meczu reprezentacji ciągle mówimy o Piotrku Zielińskim i to zaczyna być troszeczkę nudne. Odnośnie Piotrka, to wszystko wiemy. On w reprezentacji gra na swoim poziomie, czasami bardzo dobrze, innym razem tylko dobrze, a jeszcze innym mamy do niego drobne pretensje. Pamiętajmy jednak, że jego pozycja w reprezentacji Polski jest zupełnie inna niż w Interze. To nie on jest reżyserem gry w Interze. W drugiej linii rządzą tam: Mkhikitaryan, Calhanoglu, Barella, a Piotrek jest zawodnikiem, który wypełnia środek pola. Za to w reprezentacji jest zawodnikiem, od którego wiele zależy i myślę, że poradzi sobie z tym zadaniem.

Zbigniew Boniek ocenia zwycięstwo Lecha nad Rapidem w Lidze Konferencji

Oglądał pan wszystkie nasze eksportowe drużyny w Lidze Konferencji. Największe wrażenie chyba zrobił Lech, który rozbił 4-1 lidera austriackie Bundesligi – Rapid Wiedeń.

 

Spokojnie, Rapid nie jest żadną potęgą. To drużyna z dobrym brandem, dobrą nazwą, natomiast co do jego siły, to miałbym wiele wątpliwości. Trzeba pamiętać o tym, że Lech walkę o Europę zaczął z zamiarem awansu do zupełnie innych rozgrywek niż Liga Konferencji. Jako mistrz Polski grał eliminacje do Champions League, ale po niepowodzeniu na tym polu i w walce o Ligę Europy, zjechał windą do Ligi Konferencji. I bardzo dobrze, bo będzie zdobywał punkty dla naszego rankingu. Natomiast daleki jestem od trąbienia w fanfary, bo Lech jest lepszy od Rapidu. Tym bardziej, że pokazał dobrą koncentrację. Europejskie puchary u zawodników z naszej ligi wywołują dodatkową motywację i Lechowi wszystko w tym meczu wychodziło. Brawo! Natomiast to nie okazja do fanfar.

 

Raków był faworytem w starciu z Universitetae Krajowa, podobnie jak Jagiellonia – z Hamrunem. Obydwa nasze zespoły wygrały, choć nie były to łatwe przeprawy, ale zwycięstwa były zasłużone. Trzy punkty są zaksięgowane, a na lepsze granie przyjdzie pora w następnych meczach.

 

ZOBACZ TAKŻE: Skomentował pracę trenera Iordanescu po klęsce Legii. "Zostawia wiele do życzenia"

Zbigniew Boniek o porażce Legii z Samsunsporem

Trener Iordanescu chciał pokazać głębię składu Legii, ale chyba się nie opłaciło, bo Legia przegrała z Samsunsporem.

 

Gdyby Legia również wygrała, to byłaby pokerowa kareta, cztery zwycięstwa polskich drużyn.  Legia źle weszła w ten mecz, a później waliła głową w mur. Owszem, grała ambitnie, ale według mnie brakowało trochę wirtuozerii, cwaniactwa i klasy pod bramką przeciwnika. Tym bardziej, że Samsunspor bardzo mądrze się bronił. W takich momentach potrzeba bardzo dobrego zagrania, przyspieszenia gry. Legia chciała coś wskórać po stałych fragmentach gry, z wykorzystaniem Jędrzejczyka, Augustyniaka, czy Stojanovicia. Brakowało jej jednak precyzji w dośrodkowaniach. One były na niskim poziomie. Z przebiegu gry, jeżeli weźmiemy pod uwagę utrzymywanie się przy piłce, liczbę rzutów rożnych, Legia zasługiwała co najmniej na jeden punkt, ale w piłce nie przyznaje się punktów za wrażenia, czy stwarzane zagrożenie. Liczą się bramki.

Zbigniew Boniek o zmianach w Widzewie i zatrudnieniu Burlikowskiego

Ciekawe zmiany zaszły w Widzewie Łódź. Piotr Burlikowski, który był pana doradcą w PZPN-ie został dyrektorem sportowym.

 

Doprecyzujmy: Piotr Burlikowski został dyrektorem odpowiedzialnym za całą przestrzeń sportową, to nie jest funkcja dyrektora sportowego, którą sprawuje Mindaugas Nikolicius.

 

Czyli Burlikowski w hierarchii klubowej jest nad dyrektorem i odpowiada przed właścicielem klubu?

 

Oczywiście. Ja bym Widzew zostawił w świętym spokoju. Klub ma okres na przebudowę, na wyciągnięcie wniosków z popełnionych błędów. Widzew ma właściciela, który ma niesamowitą chęć i determinację zbudowania drużyny o europejskim poziomie. Najlepiej niech ta budowa trwa w ciszy. Nadmierny rozgłos dzisiaj nie ma sensu, a jak już słyszę różne plotki, to się łapię za głowę. Żyjemy w świecie mediów społecznościowych, platformy X itd. Ktoś dwa razy napisze, że Nawałka ma być trenerem Widzewa, a Boniek prezesem, a mądrzy ludzie potem nad tym dyskutują, dobrze wiedząc, mając święte przekonanie, że to jest bzdura. I tak trwa analizowanie tych bzdur. Ja się nigdy bzdurami nie zajmowałem. Jeśli ktoś mnie pyta o takie rzeczy, to odpowiadam: „Panie, spokojnie, niech mi pan nie zadaje tego pytania, bo ja się do bzdur nie będę ustosunkowywał”.

 

Czyli naprawdę nie kusi pana powrót do Widzewa w roli prezesa?

 

Grałem w Polsce w dwóch klubach i nadal im kibicuję. Po cichu Zawiszy Bydgoszcz, a głośno Widzewowi, bo w nim spędziłem najlepsze lata. Natomiast w żadnym z tych klubów nie pełnię żadnej roli. Ani administracyjnej, ani doradczej.

 

Ale gdy Burlikowski zadzwoni z prośbą o radę na temat trenera czy zawodnika, to nie odmówi pan pomocy?

 

Pewnie bym nie odmówił. Prywatnie zawsze można z każdym znajomym porozmawiać. Szkoda, że wcześniej Nikolicius do mnie nie zadzwonił, bo ja uważam, że Widzew, zamiast kupić 14 piłkarzy, powinien sprowadzić tylko czterech: dobrego bramkarza, dobrego środkowego obrońcę, dobrego środkowego pomocnika i napastnika na pozycję numer „dziewięć”, to nie dość, że wydałby mniej pieniędzy, to jeszcze zbudowałby mocniejszy zespół. Ale spokojnie, Widzew sobie poradzi. Mam zaufanie, że teraz wszystko się tam ułoży.

Zbigniew Boniek o derbach Krakowa Wieczysta - Wisła

Śledził pan pierwsze od II wojny światowej derby Krakowa Wieczysta – Wisła, które zakończyły się remisem 1:1?

 

Oglądałem cały mecz. Wisła straciła przypadkową bramkę ze stałego fragmentu gry, ale była drużyną lepszą, atakowała, utrzymywała się przy piłce, miała swoje sytuacje. Natomiast są mecze, w których piłka nie chce wpaść do siatki i to był jeden z nich. Na szczęście dla Wisły padła w końcówce doliczonego czasu.

 

Trochę mi się chce śmiać, gdy widzę wielką krytykę pod adresem sędziego Frankowskiego. Jedyny błąd, jaki według mnie popełnił, to przegapienie zagrania ręką Jacka Góralskiego, ale działo się to daleko od bramki, w martwym polu. To nie była ręka przy ciele, tylko odstająca. Natomiast próby wymuszenia rzutów karnych przez piłkarzy Wisły, ale innych drużyn także, są dla mnie żenujące. To jest lekka przesada! To nie może być tak, że ktoś cię lekko draśnie i ty umierasz. Tak jak Wiktor Biedrzycki, chłop na schwał, który później strzelił bramkę na wagę remisu, po pięknej akcji z dośrodkowaniem i przedłużeniem Dudy, dając niesamowitą radość drużynie i kibicom. Ja się jednak zastanawiam, jak taki Biedrzycki może leżeć i udawać, że jest nieżywy i wymuszać przerwanie akcji, skoro wiadomo, że nic mu się nie stało! Nawet jeśli obrońca dotknął go w podeszwę buta, to nie powoduje żadnego bólu! Takie zachowania trzeba eliminować.

 

A tak prawdę powiedziawszy, Wisła, zamiast narzekać na Frankowskiego, powinna mu podziękować. Gdyby doliczył pięć minut a nie siedem, to Wieczysta cieszyłaby się ze zwycięstwa.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie