Iwanow: Sąd nad Iordanescu?

Kibice Legii Warszawa, jak i część dziennikarzy opisujących nie tylko warszawską futbolową rzeczywistość w niedzielę nie wytrzymała. Na platformie X (dawniej Twitter) wrzało już w trakcie meczu w Zabrzu z Górnikiem, bo Legia w pierwszej połowie przegrywała 0-2.

Mężczyzna w czapce i kurtce z logo klubu sportowego na stadionie.
fot. PAP
Iwanow: Sąd nad Iordanescu?

Zagranie drugim składem w czwartek z Samsunsporem w Lidze Konferencji miało dać świeżość pierwszoplanowym postaciom na niedzielne starcie z liderem. Edward Iordanescu w przedmeczowym wywiadzie dla Canal Plus tłumaczył, że markery zmęczeniowe części zawodników były tak duże, że w środku tygodnia groziło to kontuzjami i dlatego zdecydował się na tak mocną rotację. W czwartek przed meczem takich argumentów jednak nie używał. Mówił raczej, że najważniejsze jest mistrzostwo Polski. Plan jednak nie zagrał. W czwartek 0-1, w niedzielę podstawowa drużyna jeszcze mocniej zawiodła. Przegrała 1-3, a opinia publiczna wydała już wyrok na rumuńskiego trenera.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tak portugalskie media piszą o Kiwiorze i Bednarku. "Duet spełnił zadanie"


Bo postępu wielkiego nie widać, bo drużyna się nie rozwija i nie wiadomo, w jakim kierunku zmierza. Druga porażka z rzędu dla otoczenia klubu z Łazienkowskiej to zawsze zjawisko nie do zaakceptowania. Choć mówienie o tym, że nie ma już szans na mistrzostwo Polski, to lekka histeria. To przecież dopiero początek października.


Oczekiwania mogły być jednak inne. Michał Żewłakow i Fredi Bobić zapewnili rumuńskiemu trenerowi grupę bardzo mocnych piłkarzy, których nie tylko latem, ale i żaden inny klub nie był w stanie pozyskać. Z zagranicy do Ekstraklasy wrócili Damian Szymański, Arkadiusz Reca, Kamil Piątkowski i Kacper Urbański. Każdy z przeszłością, a niewykluczone, że i przyszłością w reprezentacji Polski, bo nie tylko dwaj ostatni mogą dostać wkrótce powołania. Ostatnio tak mocnym angażem Polaków z zagranicy – pewnie na większą skalę - mogła pochwalić się Wisła Kraków Bogusława Cupiała, który godnie płacił Polakom, by ci woleli być pod Wawelem a nie na "saksach".


Ale to nie wszystko. Wypożyczenie z Bundesligi? Jest Noah Weisshaupt. Reprezentant Kosowa? Proszę bardzo, mamy Ermala Krasniqiego. Jedynie obsada napastników jest problematyczna. Mileta Rajović kosztuje sporo, a przecież w tamtym sezonie na wypożyczeniu w Brondby zdobył zaledwie pięć bramek. Teraz ma niby już trzy, ale to i tak o połowę mniej od Mikaela Ishaka, a dwie bramki więcej od napastnika Legii uzyskał Jan Grzesik z Radomiaka. Ktoś powie, że Afimico Pululu też ma podobny dorobek do Duńczyka, tyle, że w "Jadze" już siedem trafień jest autorstwa Jesusa Imaza, grającego pod "Afim" Hiszpana. I to jest współpraca doskonała.


W Legii próżno takiej szukać. Skuteczność, a w zasadzie jej brak, to największy mankament stołecznego zespołu. Tu nie ma kto goli strzelać, bramkostrzelność drugiej linii jest znikoma, na drugim miejscu na liście strzelców znajdziemy Pawła Wszołka. Legia zdobyła o osiem bramek mniej niż Zagłębie Lubin, o siedem bramek lepszy jest Radomiak, zdecydowanie częściej trafia Lechia Gdańsk. Coś tu nie pasuje. I nie można tylko narzekać na serwis dla Rajovica.


Jeśli coś nie funkcjonuje, trzeba szukać rozwiązań. Iordanescu pokazał już, że jest trenerem elastycznym. W sierpniu, przy problemach ze skrzydłowymi, przeszedł na ustawienie z wahadłowymi (Wszołek i Vinagre), trójkę środkowych obrońców i czwórkę pomocników grających za Jeanem Pierrem-Nsame. Nie twierdzę, że dziś byłoby to dobrym wariantem, bo wówczas nie byłoby miejsca ani dla Krasniqiego, ani dla Weisshaupta, ale obaj jednak na razie nie spełniają oczekiwań. Ich statystyki to jedna asysta.


W niedzielę zostali zmienieni już po 45 minutach. Wprowadzeni za nich Kacper Urbański i Wahan Biczachczian to zupełnie inny profil od Kosowianina i Niemca. Ten pierwszy kadrze najwięcej dawał podwieszony pod Roberta Lewandowskiego, właśnie jako "dziesiątka". "Dziesiątka", której Legia de facto nie ma, choć czasami próbują wcielać się w nią Jurgen Elitim i Bartosz Kapustka.


Rumuński trener w przerwie na reprezentację albo będzie szlifował to, co jeszcze nie zawsze działa, albo musi poszukać nowych rozwiązań. Legia jest dość przewidywalna i łatwa do rozczytania. Iordanescu ma na tyle dobry materiał, że może z niego ulepić coś więcej niż dotychczas. Organizacyjnie i taktycznie przegrał już bowiem nie tylko z Mihalem Gasparikiem, ale i Luką Elsnerem oraz Mariuszem Misiurą. Legia ma najlepszy w Polsce skład. Czas udowodnić, że i czołowego w Ekstraklasie trenera.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie