Iwanow: Wszystko gra. "Miodowa jesień" Jana Urbana

Zawód selekcjonera – jak sama nazwa wskazuje – polega na selekcji. Właściwym wyborze piłkarzy i dobrania do ich kwalifikacji prawidłowego modelu grania. Odpowiednim ich nastawieniu, ale też nie "przemotywowaniu".

Trener piłkarski Jan Urban w okularach, ubrany w ciemny garnitur, stoi na tle trybun stadionu wypełnionych kibicami.
fot. Cyfrasport
Bożydar Iwanow: Wszystko gra. "Miodowa jesień" Jana Urbana

Po co wywierać dodatkowe niepotrzebne napięcie skoro ono i tak może się pojawić, gdy wychodzi się na murawę, za chwilę usłyszysz i zaśpiewasz hymn narodowy a na trybunach siedzi kilkadziesiąt tysięcy ludzi liczących na to, że za chwilę wygrasz? Choć w piątek oczekiwania nie sięgały raczej pokonania "dumnego Holendra".

 

Janowi Urbanowi podczas tej jesieni wszystko się udaje. Powołał we wrześniu Przemysława Wiśniewskiego z Serie B i od razu stał się to dla nas podstawowy środkowy obrońca. W październiku z Nową Zelandią wypróbował Tomasza Kędziorę i Jana Ziółkowskiego nie wiedząc przecież, że "Wiśnia" za chwilę się "wykartkuje", a kontuzja dopadnie Jana Bednarka.

 

ZOBACZ TAKŻE: Duże osłabienie reprezentacji Polski. Jan Urban potwierdził

 

Poziom gry zmienników był na tyle wysoki, że do szuflady przesunięto temat niepowołanego Sebastiana Walukiewicza. Nie robił "afery" ze względu na nowojorską eskapadę Roberta Lewandowskiego, w ogóle nie wypowiadając się na ten temat. Inna sprawa, że oficjalnie nikt nie zadał mu w tym temacie żadnego pytania. Brak typowej "szóstki" na mecz z Holandią? Drobiazg. Piotr Zieliński wsparty przez Bartosza Kapustkę rozegrał jedno z najlepszych spotkań w tym roku. A przecież na początku spotkania z powodu urazu wypadł jego podstawowy partner w tej strefie boiska Sebastian Szymański. Poddawany dużej krytyce "Kapi" solidnie wypełnił jednak powierzone mu zadania.

 

Jeżeli remis z Holandią nazywany jest z niedosytem to dość przyjemna konstatacja. Rywal nie zagrał z pełnym zaangażowaniem albo wręcz na "pół gwizdka". Za podejście i dyspozycję przeciwnika nie odpowiadamy. Najistotniejsze jest to, że nasza postawa była właściwa. Dlatego pozostając obiema nogami na ziemi, można pokusić się o stwierdzenie, że "Pomarańczowi" byli nawet do pokonania. Datę 15 listopada 2025 roku wpisalibyśmy wtedy w kronice tuż po 11 października 2014 roku. Przecież od dawna nie pokonaliśmy nikogo z prawdziwego "topu". Taka wygrana, nie tylko wizerunkowo, bardzo by się nam przydała.

 

Na razie wszystko u nas gra. Do marca będziemy w dobrym nastroju, a potem? Dużo będzie zależeć od tego, kogo przydzieli nam los w barażach. Na kogokolwiek jednak nie trafimy, najważniejsza - jak zawsze – będzie nasza dyspozycja. Urban, póki co dokonywał właściwych wyborów, podejmował słuszne decyzje. Selekcjonerski "nos" jeszcze go nie zawiódł. Rywalizacji, w której przegrywający odpada, jeszcze w tej roli nie spróbował. Jest nieźle. Ale gra o mundial tak naprawdę dopiero się zaczyna.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie