Jan Urban zareagował na zachowanie kibiców. "Coś takiego nie powinno mieć miejsca"
Mecz Polska - Holandia został na chwilę przerwany po tym, jak na boisku PGE Narodowego pojawiły się race wrzucone na murawę przez kibiców. Na całą sytuację zareagował Jan Urban. - Nikomu to nie było potrzebne, ale do niektórych to nie dociera - powiedział selekcjoner na konferencji prasowej.

W piątek 14 listopada piłkarska reprezentacja Polski stanęła naprzeciwko Holandii w meczu eliminacji mistrzostw świata. Biało-Czerwoni na chwilę przed przerwą wyszli na prowadzenie, kiedy Jakub Kamiński wykorzystał świetne podanie Roberta Lewandowskiego. Na początku drugiej części rywalizacji Holendrzy doprowadzili do wyrównania za sprawą Memphisa Depaya. Ostatecznie spotkanie na PGE Narodowym zakończyło się remisem 1:1.
ZOBACZ TAKŻE: Mecz Polaków na PGE Narodowym przerwany. PZPN reaguje
Oprócz wyniku i postawy polskich piłkarzy w mediach dużo mówi się o zachowaniu kibiców podczas meczu Biało-Czerwonych. Przypomnijmy, że w 58. minucie włoski sędzia Maurizio Mariani musiał przerwać grę, gdyż z sektora za polską bramką, gdzie zasiadali najbardziej zagorzali sympatycy podopiecznych Jana Urbana ze stowarzyszenia "To My Polacy", na boisko poleciało kilkanaście rac.
To zachowanie nie spodobało się pozostałym kibicom znajdującym się na trybunach PGE Narodowego. Z wielu sektorów można było usłyszeć głośne gwizdy. Do zaistniałej sytuacji odniósł się także selekcjoner polskiej kadry.
- Nie wiem, czy na przerwa wpłynęła na grę, na ile ewentualnie wpłynęła, ale coś takiego nie powinno mieć miejsca. Nikomu to nie było potrzebne, ale do niektórych to nie dociera. Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nam zamknęli przed barażem stadion albo choćby pół - powiedział szkoleniowiec na konferencji prasowej.
Polski Związek Piłki Nożnej już opublikował oficjalny komunikat w tej sprawie.
Przejdź na Polsatsport.pl
