Zbigniew Boniek ma już tego dość. "Te limity reprezentacji trzeba przełamać!"
- Po meczu z Holandią widziałem hurraoptymizm. Pytanie brzmi: Jakie są oczekiwania wobec naszej drużyny? Gdzie jest jej sufit? Od ponad dziesięciu lat nie możemy pokonać drużyny ze ścisłego topu. W starciach z czołówką światową strasznie się męczymy i to powoduje, że nasza reprezentacja też ma limity, które trzeba przełamać – powiedział nam Zbigniew Boniek.

Michał Białoński, Polsat Sport: Wydawać się mogło, że reprezentacja Polski ma już pieczęć jakości Jana Urbana, tymczasem w meczu z Maltą jej nie pokazała. Bartłomiej Drągowski musiał częściej interweniować niż bramkarz Malty, gole oczekiwane po stronie Malty to 2.35, a po naszej – tylko 1.32. Czy podświadomie wkradły się rozluźnienie i niedocenienie przeciwnika?
Zbigniew Boniek: Czasami kierujemy się nie twardą rzeczywistością, tylko snami i marzeniami. Owszem, my mamy normalną, dobrą drużynę, ale nie aż tak mocną, by mogła wyjść na jakiegokolwiek przeciwnika rozluźniona. Wydaje mi się, że owacja i pozytywne myślenie po meczu z Holandią spowodowały, że poziom atencji i koncentracji u naszych piłkarzy był lekko obniżony. A wiadomo, że dzisiaj w piłkę niemal każdy potrafi grać i jeżeli od początku nie wejdziesz w mecz na pełnej koncentracji, to później, w trakcie spotkania, trudno to zmienić.
ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek tonuje nastroje po meczu z Holandią! "Urban wyprowadził nas z wybojów"
Najlepiej świadczy o tym postawa naszej obrony. W meczu z Holandią, której się obawialiśmy, czy nas nie stłamsi wobec braku Bednarka, koncentracja obrońców była na tak wysokim poziomie, że zagrali po prostu dobrze. Na Malcie widać było natomiast za dużo rozluźnienia, przez co rywale wchodzili nieraz pod naszą bramkę jak chcieli.
Ale na koniec takie mecze też są potrzebne, bo one pokazują drużynę, która nie może wychodzić na boisko bez totalnej koncentracji. Skończyło się dobrze, bo wygraliśmy i jesteśmy w dobrej sytuacji. Musimy tylko czekać na to, co się stanie w innych meczach przed losowaniem barażów.
Natomiast na jedno pytanie trzeba sobie jasno odpowiedzieć. Po meczu z Holandią widziałem hurraoptymizm. Myśmy dwa razy z nią zremisowali, a ze słabszymi rywalami wygraliśmy i bardzo dobrze. Pytanie brzmi: Jakie są oczekiwania wobec naszej drużyny? Gdzie jest jej sufit? Od ponad dziesięciu lat, od meczu z Niemcami na Narodowym, nie możemy pokonać drużyny ze ścisłego topu. W starciach z czołówką światową strasznie się męczymy i to powoduje, że nasza reprezentacja też ma limity, które trzeba przełamać.
Zbigniew Boniek: Jan Urban zachowuje powtarzalność składu
Jakie dostrzega pan plusy?
Trener Urban zachowuje dużą powtarzalność, jeśli chodzi o skład. Trener ma jasną ideę odnośnie do tego, kto i na jakiej pozycji powinien grać. Dokonuje tylko takich zmian, które wynikają z konieczności – kontuzji i pauz za kartki. Generalnie na Malcie była lekcja troszeczkę orzeźwiająca, ale optymizm na razie jest.
Co się stało z naszą obroną? Przemysław Wiśniewski na tle Holendrów wyglądał lepiej niż w starciu z Maltą. Jakub Kiwior tak wielu błędów nie popełnił nawet w swych pierwszych meczach w barwach narodowych.
Też się czasem nad tym zastanawiam, jak może być tak duża amplituda między dobrym a złym występem. Oczywiście, dobry obrońca nie powinien poniżej pewnego poziomu schodzić. Natomiast w drugiej połowie była taka akcja Malty, po której Kiwior obciął się z wrzutką na 30 metrów.
Napastnik wyszedł na czystą pozycję, ale jego strzał obronił Drągowski.
Ten błąd to był brak koncentracji. Dobrze skoncentrowany obrońca na jego poziomie nie ma prawa czegoś takiego zrobić. Masz tyle czasu, żeby zrobić pół kroku do tyłu i wybić piłkę. Takie rzeczy się mogą zdarzyć, jeśli brakuje koncentracji. Najważniejsze, że na koniec wygraliśmy ten mecz i liczą sią punkty. Za kilka miesięcy o stylu nikt nie będzie pamiętał. Trener Urban musi jednak popracować nad tym, ten mecz dał mu sporo materiału do analiz.
Jakie na przykład?
Nicola Zalewski. Jeżeli zmienisz mu pozycję i nie ustawisz po lewej stronie, tylko bliżej środka boiska, to już nie jest tak groźny piłkarz jak ten z lewej strony. Na lewej flance bardzo dobrze grał Michał Skóraś, czyli nagle mamy tam konkurencję.
Kolejny wniosek: Wiśniewski to zawodnik silny, mocny, który w starciu z Holandią, gdy trzeba było przeszkadzać, wyprzedzać rywala, był niezwykle pożyteczny. W starciu z Maltą, gdy trzeba było rozpoczynać akcje, dograć, zagrać krótki, z klepki, już tak dobrze nie wyglądał. Przemek wypadł dużo lepiej na tle mocnej Holandii niż przeciętnej Malty.
Zbigniew Boniek: Lewandowski nawet w wieku 40 lat będzie groźny i skuteczny
Stabilizację z przodu zapewniają Robert Lewandowski z Piotrem Zielińskim i nowe pokolenie – Jakub Kamiński ze Skórasiem, których akcje dają bramki i asysty. Zgadza się pan z tym?
Ja bym powiedział tak, że Robert Lewandowski w dwóch ostatnich meczach za bardzo się nie nagrał. Nie można powiedzieć, że był cały czas przy piłce i by wszystkie akcje przechodziły przez niego. W starciu z Holandią posłał jedno fantastyczne podanie do Kamińskiego i padła z tego bramka. Na Malcie wyprzedził wszystkich, strzelił bardzo ładnie głową i tego się od napastnika wymaga. Bez względu na to, czy Robert będzie miał 38 czy 40 lat, to zawsze będzie groźny i skuteczny. Z kolei jego asysta do Pawła Wszołka, to powiedzmy sobie szczerze, że była przypadkowa.
Robert jest gwarancją. Z przodu absorbuje przeciwników, stwarza wolne miejsca dla wszystkich tych, którzy wchodzą w pole karne, a jak mu się nadarzy jakaś okazja, to potrafi ją wykorzystać, aczkolwiek po podaniu Świderskiego zmarnował najlepszą okazję, jaką miał w tym meczu.
Wejście Świderskiego wyraźnie ożywiło naszą ofensywę.
Jeżeli wprowadzamy drugiego napastnika, który się często cofa, pełniąc rolę drugiej fałszywej „dziesiątki”, to wydaje mi się na dzień dzisiejszy najlepszym rozwiązaniem są Kamiński i pewnie Sebastian Szymański, a jak nie ma Szymańskiego, to Świderski. Nicolę Zalewskiego bardziej widzę po lewej stronie.
Zbigniew Boniek o bramkarzach reprezentacji Polski
Gdyby się okazało, że do barażów nie wyzdrowieje Łukasz Skorupski, to kogo wstawiłby pan do bramki? Kamila Grabarę czy Bartłomieja Drągowskiego?
Żaden z listopadowych meczów nie był wielkim egzaminem dla naszych bramkarzy. W meczu z Holandią Grabara nie miał za dużo pracy. Holendrzy przyjechali do Warszawy po remis i go wywieźli. Gdy stracili bramkę, to usiedli na nas na początku drugiej połowy i od razu wyrównali. Później znowu dało znać o nich zarozumialstwo. Holendrzy to naród piłkarsko bardzo zarozumiały, więc wydawało się im, że wygrają na stojąco. Natomiast nie był to mecz, w którym Grabara miał coś wielkiego do wybronienia. Niektórzy przypisują mu udział przy straconej bramce, ale ja bym był raczej ostrożny.
Natomiast Drągowski miał ciężką sytuację po kiksie Kiwiora, gdy obronił bardzo dobrze. Oprócz duetu Grabara – Drągowski mamy Marcina Bułkę. Jest trochę niezłych bramkarzy. Nie można narzekać. Nie wydaje mi się, żeby to był jakiś problem, kto będzie drugim bramkarzem w reprezentacji Polski.
Zbigniew Boniek podsumował fazę grupową eliminacji do MŚ
W fazie grupowej eliminacji zdobyliśmy 17 punktów, zajmując drugie miejsce za Holandią. Jeszcze za kadencji Michała Probierza zaliczyliśmy wpadkę na wyjeździe z Finlandią, ale poza tym wszystko przebiegało raczej planowo i chyba przed rozpoczęciem eliminacji można było zakładać taki scenariusz, w którym droga na mundial wiedzie przez baraże?
Gdy wylosowaliśmy tę grupę, a nie zapominajmy, że selekcjonerem był wówczas Probierz, to wszyscy mówiliśmy jednym chórem tak: Obojętnie co się stanie, obojętnie jak słabo będziemy grali, to w tej grupie zajmiemy drugie miejsce. I to się stało, choć po drodze była zmiana trenera. Jesteśmy w barażach, we wtorek wieczorem dowiemy się, czy losowani będziemy z pierwszego czy drugiego koszyka.
Czy to ma duże znaczenie?
W teorii może mieć, ale w praktyce różnie to wygląda. Ja pamiętam, ukrzyżować chcieli Paulo Sousę i Roberta Lewandowskiego po porażce z Węgrami na Stadionie Narodowym. Robert nie zagrał, bo kręcił wtedy film, usiadł tylko symbolicznie na ławce, bez wpisywania go do protokołu. Wszyscy płakali.
Kamil Glik zaprotestował, że Lewandowski jest traktowany na specjalnych prawach i również nie zagrał z Węgrami.
Finalnie się okazało, że dzięki tej porażce mieliśmy łatwiejszą drogę na MŚ. Półfinału barażu z Rosją nie graliśmy, bo ta wywołała wojnę na Ukrainie, a w finale graliśmy ze Szwecją u siebie i pokonaliśmy ją w Chorzowie.
Oczywiście, tym razem losowanie będzie ważne, bo lepiej grać także finał barażu u siebie niż na wyjeździe. Na razie mamy zagwarantowany półfinał u siebie. Dlatego w pierwszym meczu w teorii będziemy faworytem, obojętnie na kogo trafimy. Czas pokaże. Do marca jest jeszcze dużo czasu. Zobaczymy, ile będziemy mieli kontuzji, jak będą wyglądali nasi zawodnicy.
Boniek odpowiada, czy talenty z młodzieżówki Brzęczka powinny grać już u Urbana
Czy uważa pan, że powinno się już wprowadzać do reprezentacji największe talenty z młodzieżówki Jerzego Brzęczka, na czele z Pietuszewskim, Regułą, Faberskim, Pieńką czy Kuziemką? Trener Urban twierdzi, że nie należy się z tym spieszyć, bo różnica między młodzieżówką a seniorską reprezentacją jest spora, to jak przejście z juniorów do seniorów.
Uważam, że zawodnik dobry i utalentowany, gdy dobrze radzi sobie ze starszymi w lidze i jest gwiazdą ligi, to może także grać w pierwszej reprezentacji. Natomiast problem tu jest zupełnie inny. Dzisiaj mamy dwie reprezentacje: dość ustabilizowaną pierwszą i młodzieżową, która też jest ustabilizowana, która ma swoje rozgrywki i ta młoda Polska wygląda znakomicie. Pytanie: Po co im przeszkadzać?
Oczywiście, można wziąć jakiegoś piłkarza i ten piłkarz może zaistnieć, pojechać na jakąś wielką imprezę, ale myślę, że czas na jakieś próby na pewno nie nadejdzie w marcowych barażach, tylko ewentualnie w czerwcu, na zgrupowaniu przed MŚ, jeśli na nie awansujemy. Nie wydaje mi się, żeby była potrzeba rozbierania drużyny Jurka Brzęczka, bo ona dobrze wygląda. Z selekcjonerem Urbanem zgadzam się absolutnie: pomiędzy piłką młodzieżową a tą dużą, to jest przepaść.
Przejdź na Polsatsport.pl
