Iwanow: Lepiej późno niż wcale. Papszun wreszcie w Legii

Marek Papszun ląduje w Legii Warszawa. Wreszcie, bo przecież co najmniej raz był naprawdę bliski podjęcia pracy przy Łazienkowskiej.

Portret mężczyzny w okularach i koszuli w kratę, z krótkimi włosami.
fot. Cyfrasport
Marek Papszun może objąć Legię Warszawa

Najpierw, pod koniec 2021 roku, Dariusz Mioduski ugiął się pod namową zatrudnionego kilka dni wcześniej nowego dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego, który wolał Kostę Runjaica. Bo sądził, że z nim będzie łatwiej niż ze słynącym z twardej ręki Papszunem. Mimo że kontrakt z nim był już gotowy, wymagający tylko podpisu i być może wciąż znajduje się on w szafie z dokumentami de facto byłego już szkoleniowca Rakowa Częstochowa. Już nie jako relikwia niespełnionego marzenia o pracy w Legii. Ale jako dowód, ile podrożały jego usługi. I to nie tylko ze względu na inflację.

 

ZOBACZ TAKŻE: Co z tą Polską? Mieszane odczucia ekspertów po losowaniu baraży

 

Papszun mógł trafić na Łazienkowską ponownie wiosną 2024 roku, gdy klub żegnał się z Runjaicem. Tym bardziej że wtedy był bez pracy, korzystał z zaplanowanej przerwy. Byłby więc "za darmo", znikąd nie trzeba by było go wykupić. Do tego ze zdobytym kilka miesięcy wcześniej mistrzostwem Polski. Problemem był jednak fakt, że dyrektorem wciąż był Zieliński, który podjął ryzyko i postawił na Goncalo Feio. Jak skończyło się to dla "Zielka" wszyscy wiemy. Klub mógł postarać się też o trenera Rakowa latem. Szukał wszędzie, tylko nie w Częstochowie, a w zasadzie nawet na warszawskiej Białołęce, bo stąd Papszun pochodzi i tam jest jego dom rodzinny. Znalazł w Rumunii, co okazało się największym od lat flopem. Znów mając kogoś pod ręką. I na wyciągnięcie ręki.

 

Papszun ma swoje niepodlegające negocjacjom zasady. Jego rządy są autorytarne. Pojawia się pytanie, jak poradzi sobie na stołecznych korytarzach, jak będzie się poruszał pomiędzy różnymi filarami. Przyjaciół nie będzie miał wszędzie. Jaka będzie jego decyzyjność transferowa i kto wytrzyma z nim spodziewane zderzenie? Czy Fredi Bobić i Michał Żewłakow są na to gotowi? Tym bardziej że za chwilę "ich" piłkarze mogą zostać schowani do "szafy". Papszun nie bierze jeńców i nie daje nadmiernie dużo czasu, by się przystosować do jego oczekiwań i wymagań. Nie nadajesz się, oznacza, że się przestajesz się liczyć. Nie wiem, czy w kasie po letnich zakupach znajdują się jeszcze jakieś banknoty.

 

Do góry nogami zostanie wywrócony też cały sztab. Papszun chce mieć swoje wojsko i wiernych żołnierzy. Samemu Legii Warszawa przecież nie zmieni. Dlatego jego "świta" liczyć będzie minimum pięciu ludzi. Dla klubu to dodatkowe wcale niemałe koszty. Trener wejdzie na Łazienkowską, a przede wszystkim do LTC z eskortą, z siłą i swoim planem na odbudowę drużyny. Lekko nie będzie. Nikomu. Sukcesy rodzą się jednak w bólach. W Warszawie powinno być o nie łatwiej niż w Częstochowie. W teorii. Ciekawe, kto w maju będzie wyżej w tabeli. Raków bez Papszuna czy Legia z Papszunem?

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie