Kamil Stoch chce zejść ze sceny z przytupem! Trener już to widzi! "Serce rośnie"

Michał BiałońskiInne

- Zrobimy wszystko, aby na skoczni olimpijskiej w Predazzo Kamil Stoch walczył o medal. Śmieję się też, że zrobimy wszystko, aby jego ostatnie skoki w Planicy wywołały u niego żal, że już kończy. Życzę mu z całego serca, żeby - podobnie jak Adam Małysz - stanął na podium w ostatnim konkursie w życiu – powiedział nam trener skoczków Maciej Maciusiak tuż przed startem sezonu olimpijskiego.

Skoczek narciarski w kombinezonie siedzi na ławce, obok niego leży sprzęt. W górnym lewym rogu zdjęcie trenera z mikrofonem.
PAP/Grzegorz Momot
Trener Maciej Maciusiak (z lewej): Zrobimy wszystko, aby Kamil Stoch na IO w Predazzo walczył o medal. Już zostało zrobione wiele. Serce rośnie, patrząc na Kamila

Michał Białoński, Polsat Sport: Gdy latem Piotr Żyła odstawał od reszty, miewał pan chwile zwątpienia, że być może jego czas już minął? Czy był pan spokojny, że wraz z nadejściem zimy wróci jego normalna dyspozycja?

 

Maciej Maciusiak, trener kadry A skoczków: Ja myślę, że Piotrek dopiero "odpali". Wierzę w niego i widzę, jak podchodzi do treningów. Piotr ma trochę specyficzne podejście. Większego kopa, zaangażowania "full" dały mu konkursy po Predazzo. Po nich postawił całkowicie na skoki. Konkursy w Predazzo były złe w jego wykonaniu. Od tamtego czasu prezentuje się z treningu na trening znacznie lepiej. Więcej wniosków będzie można wyciągnąć po pierwszych konkursach w Lillehammer.

 

Tuż przed nimi jestem bardzo spokojny o Piotrka, bo wiem, co zrobił w letnim sezonie. Bagaż doświadczeń z poprzednich lat ma bogaty. Piotr zdaje sobie z tego sprawę i na koniec zgrupowania w Zakopanem sam przyznał, że on wszystko wie i jest przygotowany. Gdy go poprosiłem, aby sam ocenił swoją dyspozycję w skali od jeden do pięć, bez chwili zastanowienia odparł "Pięć plus". Zobaczymy, jak to wyjdzie na skoczni.

 

ZOBACZ TAKŻE: Adam Małysz walnął pięścią w stół! "Jestem na to zły i rozczarowany!”

Maciej Maciusiak o dyspozycji Pawła Wąska

Paweł Wąsek był największym wygranym kadencji trenerskiej Thomasa Thurnbichlera, długo był liderem naszej kadry. Niemal całe lato miał kiepskie. Niepokoiło to pana, że pańskie metody na niego nie działają? Gdy w Zakopanem zaczął skakać lepiej, spadł panu kamień z serca, czy od początku był pan spokojny, że Paweł wróci na właściwe tory?

 

W skokach nigdy nie można być spokojnym, bo wszystko się może poprzestawiać z tygodnia na tydzień, a nawet z treningu na trening. Oczywiście, dla Pawła minione lato było słabe, pod względem skoków, ale też w treningach. Komfort dawało nam jedynie to, że Paweł nie musiał startować w letnim Grand Prix, nie musiał gonić rankingu, zostały mu odpuszczone letnie zawody. Ale już na pierwszych w Hinzenbach potrafił wskoczyć do "dziesiątki". Klingenthal było słabe w jego wykonaniu.

 

Oczywiście, nutka niepewności zawsze była, bo ja sobie też zdawałem sprawę, że to był najlepszy zawodnik w zeszłym sezonie, w poprzednim brylował Olek Zniszczoł, ale zawsze pamięta się ostatni sezon.

 

A teraz, kto będzie brylował?

 

Nie potrafię tego przewidzieć. Dopiero pierwsze konkursy to pokażą. Wiemy, kto się teraz prezentuje najlepiej, czy najrówniej, ale czy to się przełoży od razu na starty, tego nie wiemy. Żaden trener nie powie: "Ten będzie skakał dobrze i równo przez cały sezon".

 

Powrót Wąska do dobrego skakania kosztował nas dużo energii, zresztą samego Pawła też. Mnie to bardzo męczyło, zdawałem sobie z tego sprawę, że był najlepszy i wszyscy będą mówić: "Co ten Maciusiak zrobił z Wąskiem?!". Nawet gdyby pozostałych pięciu skakało wyśmienicie, to zawsze by było wytykanie, że "Wąsek został zepsuty i mógł Thurnbichler zostać". Tak samo przy nominacji na zawody, nie będzie się mówiło o tych, którzy pojadą, tylko o tyko o tym, że któreś gwiazdy nie pojechały. Nie powiem, że się tym nie przejmuję, ale robimy swoje. Najważniejsze, że wygląda na to, iż Paweł wrócił i potwierdzi skokami na przynajmniej zbliżonym poziomie do tych z zeszłego sezonu. Paweł cały plan treningowy zrealizował w stu procentach, mimo że na skoczni nie do końca szło, ale znaleźliśmy przyczynę, dlaczego tak się działo.

 

O co chodziło?

 

Głównie o kombinezony. Wiemy, w czym Paweł skakał w zeszłym sezonie, a jak to wygląda teraz. Najważniejsze, że wyszedł na prostą, choć nie damy gwarancji, że się to od razu przełoży na zawody. Ja jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o Pawła.

 

W sztabie mam dużą i doświadczoną ekipę. Nie jestem sam. Robimy wszystko, aby każdy nasz skoczek odnosił sukcesy.

Trener Maciusia o formie Aleksandra Zniszczoła i Dawida Kubackiego

Rozgryzł pan, co się działo z Aleksandrem Zniszczołem? Końcówkę sezonu 2023/2024 miał imponującą. Dwukrotnie stał na podium, nie spadał poniżej "dziesiątki", ale w zeszłym sezonie był już zagubiony technicznie, zdobył o połowę mniej punktów. Ma pan spokój, że forma Olka będzie stabilna?

 

Nie. W skokach nigdy nie ma takiego spokoju. Ostatnie zgrupowania w Willingen, Hinzenbach były słabe w wykonaniu Olka. Klingenthal również. Ale widzieliśmy, w czym tkwi błąd techniczny, więc wyeliminowaliśmy go na zgrupowaniu w Wiśle. Na ostatnim treningu Olek był najlepszym spośród naszych reprezentantów. To mogę śmiało powiedzieć. Przyjeżdżamy do Zakopanego tydzień później, zawodnicy idą podobnym torem, oczywiście ich trening jest zindywidualizowany i na skoczni Zniszczoł technicznie prezentuje się dobrze, ale brakuje mu metrów w odległości. I to czasem nawet dziesięć! Skoki to jedno wielkie rozwiązywanie problemów.

 

Szukanie igły w stogu siana?

 

Dokładnie. Dlatego na koniec obozu w Zakopanem Olek miał dodatkowy trening. Skakał po 125 m, czasem 123 m, po nich 137 m i ostatni 120 m. I bądź tu mądrym. Najważniejsze, że wiemy, nad czym Olek ma się koncentrować w Lillehammer i następnych konkursach w Falun i w Ruce.

 

Na pewno Olek zrobił duży postęp, jeśli chodzi o motorykę, bo pod tym względem jest to nasz najsłabszy zawodnik. Musi mieć troszeczkę fart na zawodach, żeby być w czołówce.

 

Co z Dawidem Kubackim? W sezonie 2022/2023 walczył o Kryształową Kulę, ale zeszły był do zapomnienia. Dopiero 35. miejsce w Pucharze Świata, najgorsze od 10 lat. Wiadomo, że on najgłośniej kontestował metody trener Thurnbichlera, stracił do niego zaufanie, bolało go też złe traktowanie Kamila Stocha. Lato pokazało, że wrócił stary, dobry Dawid?

 

Rok temu metody Thurnbichlera mu nie służyły, ale na początku było inaczej, bo walczył o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej PŚ.

 

Ale to był pierwszy sezon po Michale Doleżalu, więc można powiedzieć, że skakał jeszcze na jego "ustawieniach".

 

To się tak nie da. Grunt, że teraz Dawid jest pewny siebie i wie, jak skacze. Może to nie jest jeszcze najwyższa dyspozycja, bo nadal w tych skokach jest dużo kontroli, nie ma swobody, automatyzmu: po prostu wyjeżdża na górę i skacze, bo wtedy skoki wyglądają najlepiej. Jego dyspozycja jest dobra, ale jeszcze nie na wygrywanie. Brakuje mu luzu. Ów luz pojawi się dopiero po dobrych startach w Pucharze Świata.

Dawid będzie robił postępy z konkursu na konkurs. Ważny będzie dla niego początek, on będzie się rozpędzał podczas całego cyklu.

Trener Maciusiak o Kacprze Tomasiaku i innych młodych talentach

Hitem lata był osiemnastoletni Kacper Tomasiak. Jest nadzieja, że jego forma będzie już stabilna, na lata, a nie jest tylko przebłyskiem? Juroszek, Habdas i Pilch już od dwóch lat mieli zaatakować kadrę A, a jakoś im się to nie udaje.

 

Na pewno bardzo bym tego chciał, aby skoki Kacpra były stabilne na długie lata. Na razie nie można tego zagwarantować. Ja już sobie obiecałem, że o nikim nie powiem, że to jest ten zawodnik, który zostanie na długo w Pucharze Świata, ze wspaniałymi zawodnikami. Szukając takich zawodników, którzy z przytupem weszli w Puchar Świata w tak młodym wieku, to można ich wyliczyć na palcach jednej ręki. Gregor Schlierenzauer, który taką formę utrzymywał przez całą karierę, podobnie jak jego rodak Thomas Morgenstern. Ale w wypadku Kacpra nie można nic zagwarantować. Cieszmy się jednak, że go mamy, bo to jest bez wątpienia wielki talent.

 

Obserwuję go od najmłodszych lat. Jest rówieśnikiem mojego syna, więc obserwowałem Kacpra na zawodach od najmłodszych lat, widziałem, jak jego talent się rozwijał. Startują o dwie, trzy belki niżej, wygrywał zawody w cuglach. Dla nas, dla całego środowiska polskich skoków jest bardzo dobrze, że jest ktoś nowy w kadrze A, nowa krew i jest na poziomie naszych liderów. Oby się utrzymał w tej stawce jak najdłużej, życzę mu tego z całego serca. Będzie to coś nowego dla Kacpra. Wyjazdy co tydzień na Puchar Świata, to jest coś innego. Jeżeli będzie utrzymywał tę dyspozycję, będziemy go wszędzie zabierać na Puchar Świata.

 

Od lat słyszę narzekania, że w Polsce nie mamy młodych. Tymczasem pokazał się Kacper, ale nie tylko on. Jest także Łukasz Łukaszczyk, który wraca po kontuzji. Pokazał się Szymek Sarniak. Mamy młodych zawodników i nareszcie świat ich także zobaczy.

 

Zna pan doły w naszych skokach. Proszę zatem powiedzieć, dlaczego grupa talentów nie jest większa? Dlaczego urodzeni w latach osiemdziesiątych Kamil Stoch i Piotr Żyła, czy na początku lat dziewięćdziesiątych Dawid Kubacki i Aleksander Zniszczoł odpierają atak urodzonych w XXI wieku? Zmiana pokoleniowa jest ciężka nie tylko w skokach, ale też w grach zespołowych.

 

Faktycznie, w innych sportach również obserwujemy to zjawisko. Zawsze nam wmawiano, że marnuje się talenty w Polsce, to ja zawsze podkreślałem, iż gdy popatrzymy na świat, to juniorów na wysokim poziomie naprawdę mamy wielu. I świat będzie nam ich zazdrościł. Przed nami są tylko Austriacy i nikt więcej. A przecież czy w Niemczech, czy na Słowenii zawsze było wiele talentów, a ostatnio troszeczkę się to zmieniło. W polskich skoków nie będzie brakowało następców Kamila, Dawida i Piotra, choć na razie starzy wyjadacze jeszcze są lepsi. Natomiast młodzież systematycznie podnosi swój poziom. Dlatego żałuję, że ograniczają nas kwoty startowe, bo nie zawsze możemy pokazać najmłodszych w Pucharze Świata.

 

To temat-rzeka i ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czy naszej młodzieży nie chce się trenować tak bardzo jak tym starszym. Widzę, że trening młodych jest coraz bardziej profesjonalny i oni są wyedukowani, wiedzą, że w skokach cierpliwość to słowo klucz.

Maciej Maciusiak o ostatnim sezonie Kamila Stocha

Kamil Stoch jest postacią pomnikową bez względu na to, jak się ten sezon dla niego potoczy. Młode pokolenia nie wiedzą, że Polska zdobyła na zimowych igrzyskach tylko siedem złotych medali, z których aż trzy wywalczył Kamil. Stoch zaczyna 23. sezon w Pucharze Świata, to więcej niż połowa jego życia. Czy uda mu się zejść z tej sceny z przytupem? Rok temu trener Michal Doleżal zapewniał, że nie wchodziłby we współpracę ze Stochem, gdyby nie widział parametrów przygotowania fizycznego, które oznaczają życiowy szczyt formy. Może pan to potwierdzić po letnich przygotowaniach i startach? Czy ta misja może się przełożyć na podia w Pucharze Świata, czy – daj Boże – na medal olimpijski?

 

Ja Kamilowi życzę jak najlepiej. Zrobimy wszystko, aby na skoczni olimpijskiej w Predazzo walczył o medal. Śmieję się też, że zrobimy wszystko, aby jego ostatnie skoki zimowe w Planicy wywołały u niego żal, że już kończy. Życzę mu z całego serca, żeby skończył w wysokiej formie sportowej i podobnie jak Adam Małysz stanął na podium w ostatnim konkursie w życiu.

 

Zrobimy wszystko, a już jest zrobione bardzo wiele, żeby Kamil miał wybitny ostatni sezon. Patrząc na jego podejście czy do treningów, czy zawodów, na jego radość ze skoków, można dojść do wniosku, jakby to był jego pierwszy raz. W każdym momencie widać, że motywacja i chęci są bardzo wielkie. Miło patrzeć na podejście Kamila do pożegnalnego sezonu. Serce rośnie, rodzi się zadowolenie, że można pracować z takim zawodnikiem i uczestniczyć w jego ostatnim sezonie.

 

Kamil to wielki zawodnik i jego odejście będzie na pewno bardzo przykre, ja już sobie w głowie układam te konkursy w Planicy. Z jednej strony będzie radość, święto, ale z drugiej – smutek, że odchodzi taki gigant światowych skoków, który tyle zrobił dla Polski.

 

Dobrze się chyba stało, że lwią część przygotowań przeprowadziliście wspólnie, jak jedna rodzina? Dla pana było to dowodem zaufania ze strony Stocha: "Wchodzimy na pokład Maciusiaka, bo on nas zwiezie do właściwego portu".

 

Dokładnie i to było podyktowane tym, że na samym początku, do lipca, nasze drogi były inne, ze względu na to, że Kamil miał dłuższy urlop. Ale jak go nawet nie było, to i tak był z nami. "Dodo" (Michal Doleżal - przyp. red.) robi dla wszystkich kombinezony. Poza tym na pierwszym zgrupowaniu w Chorwacji Kamil był z nami, dojechał, zatem od samego początku byliśmy razem. Drogi się nam rozeszły tylko na dwóch zgrupowaniach na samym początku. Od lipca jesteśmy jedną grupą, jednym ciałem i ciągniemy ten wózek wspólnie. A bez zaufania i wzajemnej pomocy w profesjonalnym sporcie nie ma owoców. Wszystkim w zespole trenerskim i każdemu zawodnikowi podkreślam, że sztab jest po to, aby pomóc skoczkom odnosić sukcesy.

 

Czy pod względem sprzętu jesteście na światowym topie, co do butów, nart i kombinezonów?

 

Z odpowiedzią na to pytanie musimy poczekać. Wiele zależy od kontrolerów. Nam te zmiany bardzo się podobają, oby były kontynuowane. Niech sobie zdają sprawę, że na żadnym konkursie nie mogą tego popuścić, że musi być restrykcja i wszyscy muszą respektować regulamin. Będziemy kontrolować i patrzeć, jak inne teamy do tego podejdą. Wydaje się, że sprzęt mamy na odpowiednim poziomie. Zobaczymy, z czym inni wystrzelą. Chodzi głównie o kombinezony. Ja mogę tylko zapewnić, że my będziemy fair, zgodnie z przepisami. Nie zamierzamy nic naciągać.

 

Życzyłbym sobie, aby rozmów o sprzęcie było jak najmniej, by wszyscy byli nim usatysfakcjonowani. W każdym sporcie, gdzie sprzęt odgrywa rolę, zawsze się będzie o nim mówić i do wygrywania ten sprzęt musi być na najwyższym poziomie i my go mamy.

 

Nie obawia się pan o dyskwalifikacje?

 

Będziemy ostrożni. Wprowadzenie żółtych kartek oznacza potrójne karanie: za drugą żółtą, czyli czerwoną kartkę zawodnik zostanie zdyskwalifikowany w zawodach, nie będzie mógł jechać na następne dwa konkursy, a ponadto ucierpi na tym cały zespół, bo będzie pomniejszona kwota startowa.

 

Troszeczkę mi się nie podoba tylko to, że ktoś z grupy krajowej dostaje żółtą kartkę np. w Wiśle na PŚ, a za dwa miesiące dostaje kolejną żółtą kartkę w Pucharze Kontynentalnym, a ja będę musiał decydować, na przykład: "Hej, Kamil, teraz nie jedziesz na Puchar Świata, bo zawodnik X dostał w Kontynentalnym drugą żółtą kartkę". To jest troszeczkę nie fair.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie